Sporne konklawe
Czarny dym unoszący się wczoraj z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej to sygnał, że wśród kardynałów trwa walka o kierunek rozwoju Kościoła katolickiego.
Brytyjski dziennik "The Times" pisze dziś, że choć w kazaniu w czasie mszy poprzedzającej konklawe główny faworyt kardynał Joseph Ratzinger przedstawił swoją wizję Kościoła, atakował dyktaturę relatywizmu, wzywał, by elektorzy dali wyraz przywiązaniu do "dojrzałej wiary", to nie zdołał przekonać wystarczającej liczby kardynałów.
Ilu głosów zabrakło, tego się nigdy nie dowiemy, jednak na pewno było ich mniej niż 77. Zdaniem brytyjskiej gazety, w czasie konklawe powstał pat przypominający ten z 1978 roku. Wówczas to ani stronnictwo konserwatywne ani liberalne nie mogło przeforsować swojego kandydata więc wysunięto kompromisową kandydaturę - Karola Wojtyły.
Także watykanista dziennika "La Repubblica" Marco Politi nie ma wątpliwości, że z pierwszego głosowania na konklawe płynie jeden wniosek: kard. Joseph Ratzinger nie otrzymał większości głosów.
Politi napisał też, że krąg zwolenników niemieckiego purpurata jest w przeciwieństwie do jego przeciwników silny. Wśród około 40-50 zwolenników dziekana Kolegium Kardynalskiego publicysta wymienia włoskich kardynałów - Ruiniego, Scolę, Giordano i Bertone oraz Mariana Jaworskiego z Lwowa. Według Politiego, przeciwnicy kardynała z Monachium są bardziej rozproszeni, a arcybiskupowi Mediolanu Dionigiemu Tettamanziemu nie udało się przekonać ich do swojej kandydatury. Niezdecydowani zaś gorączkowo poszukują jednego wspólnego kandydata.
Zdaniem włoskiego publicysty, dzisiejszy dzień będzie decydującym dniem dla kardynała Ratzingera. W razie jego kolejnej porażki jako możliwe scenariusze Politi wymienia włoski pojedynek - między kardynałami Tettamanzim, Ruinim i Sodano, europejski - między Austriakiem Schoenbornem a Portugalczykiem Policarpo albo też rywalizację między kilkoma silnymi kandydatami z Ameryki Południowej.
RMF/PAP