Smutek polskich europosłów
Polscy eurodeputowani mają dziś chandrę. Od czerwca 2004 roku należą do wielkiej europejskiej rodziny, ale czują, że nie są w niej lubiani - pisze francuski "Le Mond".
Przyjeżdżając do Strasburga Polacy myśleli, że czekają ich tam honory za obalenie komunizmu. Zamiast tego eurodeputowani znad Wisły muszą na co dzień walczyć ze stereotypami oraz tłumaczyć się ze swojej religijności i postaw etycznych.
Jak zauważa francuski dziennik, po długich latach spędzonych za sowiecką żelazną kurtyną spodziewali się, że stara Europa, obiekt ich marzeń, przyjmie ich z otwartymi ramionami. Dotychczas jednak usłyszeli tylko szyderstwa i pretensje pod adresem "polskiego hydraulika", ich wymyślonego rodaka oskarżanego o nieuczciwą konkurencję i zaniżanie cen usług na Zachodzie. Polscy eurodeputowani mają dziś chandrę. Oczywiście, że od czerwca 2004 roku należą do wielkiej europejskiej rodziny, ale czują, że nie są w niej lubiani.