Sabotaż na lotnisku w Stambule
Na międzynarodowym lotnisku im. Ataturka w Stambule wybuchł groźny pożar. Nikt nie zginął, ale straty materialne są ogromne. Do dokonania "sabotazu" przyznało się kurdyjskie ugrupowanie.
- Sabotaż to reakcja na politykę masakry prowadzoną przez państwo tureckie wobec Kurdów - oznajmiły Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK) w elektronicznej wiadomości przesłanej do agencji prasowej Firat. Wcześniej władze podawały, że nic nie wskazuje, aby pożar był dziełem terrorystów i prawdopodobnie został spowodowany przez zwarcie elektryczne.
Trzy osoby, które nawdychały się dymu, odwieziono do szpitala. Pożar opanowano i nie ma problemu z ruchem lotniczym, choć kilka rejsów zostało opóźnionych. Odlatujący pasażerowie są normalnie odprawiani.
Pożar wybuchł w części towarowej Terminalu C, używanego przez mniejsze linie lotnicze, głównie z byłych krajów bloku sowieckiego. Dział przesyłek towarowych znajduje się około kilometra od głównych terminali pasażerskich tego największego i najbardziej ruchliwego lotniska w Turcji.
Telewizja pokazała kłęby czarnego dymu wznoszące się na wysokość 30 metrów nad lotniskiem i strażaków walczących z ogniem. Pożar wywołał panikę. Setki ludzi uciekały z lotniska.
Do gaszenia ognia użyto również samolotów zrzucających wodę. Pożar spowodował zawalenie się części magazynów.
Ugrupowanie podkreśla, że jego akcje będą trwać "tak długo, jak długo żywotna będzie polityka eksterminacji prowadzona przez tureckie państwo wobec Kurdów". Władze oceniają, że Sokoły Wolności Kurdystanu to przybudówka separatystycznej, zdelegalizowanej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Działalność PKK została uznana za terrorystyczną przez Turcję, USA i Unię Europejską. PKK ze swojej strony zaprzecza, aby utrzymywała jakiekolwiek więzy z Sokołami Wolności.
INTERIA.PL/AFP/PAP