"Saakaszwili-hazardzista bezczelnie okłamał Zachód"
W Waszyngtonie narasta podejrzliwość, że prezydent Gruzji Micheil Sakaszwili to hazardzista, który sam wywołał krwawą pięciodniową wojnę na Kaukazie i bezczelnie okłamał Zachód - pisze niemiecki tygodnik "Der Spiegel".
Jak zaznacza, na Zachodzie nie zmieniła się negatywna ocena działań Rosji, która "najwyraźniej także kłamała". "Jeszcze długo trudno będzie oddzielić prawdę od kłamstw na temat krótkiej wojny na Kaukazie" - ocenia "Der Spiegel"
Według tygodnika informacje OBWE i NATO na temat wybuchu konfliktu rosyjsko-gruzińskiego pozwalają naszkicować całkiem odmienny obraz niż ten przedstawiany w pierwszych dniach wojny.
Gruzja niezmiennie utrzymuje, że konflikt rozpoczął się 7 sierpnia o godzinie 23.30, kiedy to służby wywiadowcze miały otrzymać informacje o 150 rosyjskich pojazdach wojskowych zmierzających tunelem Roki w kierunku stolicy Osetii Południowej Cchinwali.
"Chcieliśmy powstrzymać rosyjskie wojska przed wkroczeniem do gruzińskich wsi" - mówił "Spieglowi" Saakaszwili, oskarżając Rosję o wywołanie wojny.
Jednak - według informacji tygodnika - dla ekspertów NATO, którzy 8 sierpnia dokonali pierwszych ocen sytuacji, pewne było to, że "wojnę zaczęła Gruzja".
"Nie chodziło wcale o obronę konieczną czy nawet reakcję na rosyjskie prowokacje. Była to czysta kalkulacja, wyrachowana ofensywa przeciw południowoosetyjskim pozycjom i próba prowadzenia polityki faktów dokonanych" - pisze "Der Spiegel".
Dodaje, że prowokacje i incydenty, do jakich doszło w Osetii Płd. przed wybuchem wojny, nie zostały uznane przez ekspertów NATO za wystarczający argument uzasadniający gruzińską operację.
Informacje zachodnich wywiadów wskazują, że już 7 sierpnia rano Gruzja skoncentrowała na granicy z Osetią Płd. 12 tysięcy żołnierzy, a w mieście Gori stało 75 czołgów i pojazdów opancerzonych. W nocy o 22.35 rozpoczął się gruziński ostrzał Cchinwali.
"W eterze słychać rosyjskie prośby o wsparcie, ale 58. armia, która m.in. stacjonuje w Osetii Północnej, nie wydaje się gotowa do walki. W każdym razie nie tej nocy" - relacjonuje "Der Spiegel".
Z nasłuchu wynikać miało, że kłopoty mają także wojska gruzińskie - piechota szybko utknęła w drodze, żołnierze nie radzili sobie z obsługą uzbrojenia.
Według informacji wywiadów rosyjska armia otworzyła ogień dopiero 8 sierpnia o godzinie 8.30 - rakieta skierowana była na miasto Borżomi. Dopiero ok. 11.00 rosyjskie wojska przeszły tunelem Roki do Osetii Płd. i dalej w głąb Gruzji.
Doradca wojskowy niemieckiej misji OBWE pułkownik Wolfgang Richter miał ocenić w minionym tygodniu w Berlinie, że Gruzini "częściowo skłamali" w sprawie ruchów swych wojsk i już w lipcu rozpoczęli koncentrację sił w pobliżu granicy z Osetią Płd.
Z kolei Giorgi Chaindrawa, były gruziński minister ds. konfliktu separatystycznego, a obecnie opozycjonista, już w grudniu 2007 roku oceniał w rozmowie ze "Spieglem", że Saakaszwili, oskarżany o autorytarną rozprawę z opozycją, "już niebawem może usiłować poprawić swój wizerunek poprzez małą, zwycięską wojnę".
INTERIA.PL/PAP