Przed egzekucją odurzyli Polaka narkotykami
Czy polski inżynier podczas rzekomej egzekucji już nie żył? Dziennik "Polska" rozmawiał na ten temat z Krzysztofem Liedlem, szefem Centrum Badań nad Terroryzmem.
Słyszał Pan o plotkach, jakoby polski inżynier Piotr Stańczak podczas egzekucji już nie żył?
Słyszałem taką opinię i myślę, że pojawiła się z dwóch powodów. Po pierwsze, rzeczywiście podczas egzekucji Polak był nienaturalnie spokojny. Nie zachowywał się jak osoba, która za chwilę ma zginąć. Każdy z nas myśli, że w takiej sytuacji walczyłby o życie, a nie czekał aż odetną mu głowę. I pewnie tak by było, bo człowiek ma silny instynkt samozachowawczy i w tak dramatycznym momencie automatycznie włącza się odruch obronny.
Druga sprawa to teorie, nazwałbym je spiskowymi, które pojawiały się już wcześniej. Według nich w ostatniej fazie negocjacji Polak miał już nie żyć. Te dwie kwestie sprawiły, że część osób szuka ich potwierdzenia w filmie z egzekucji Polaka.
Pan jest jedną z niewielu osób, które widziały film. Jakie jest Pana zdanie?
W mojej ocenie w momencie egzekucji Polak żył.
Dlaczego więc zachowywał się w tak nienaturalny sposób? Nie bronił się? Nie próbował uciekać?
Prawdopodobnie był pod wpływem środków farmakologicznych, które w tego typu sytuacjach stosują talibowie. Wiem, że już wcześniej faszerowali swoje ofiary czymś, co przypomina w działaniu polski pavulon: sprawia, że wiotczeją mięśnie i człowiek staje się bezwładny.
Terroryści stosują też narkotyki, zapewne opium. Efekt jest podobny. Zabrzmi to strasznie, ale odurzony człowiek nie przeszkadza w kręceniu filmu. A przecież głównie o film i jego efekt propagandowy, czyli zastraszenie świata, terrorystom chodzi.
Jak terroryści zabili polskiego inżyniera?
Ścięli mu głowę uderzeniem czegoś, co przypominało maczetę albo bardzo długi nóż.
Teraz nie chcą oddać ciała. Myśli Pan, że jest jeszcze szansa, aby je odzyskać?
Raczej marna. Na początku coś tam jeszcze - mam na myśli pieniądze - chcieli ugrać na wydaniu ciała, ale się nie udało. Teraz nie mają już żadnego interesu, żeby dogadywać się ze stroną polską. Zresztą, bardzo niechętnie do takich transakcji podchodzą.
Owszem, zdarzyło się kilka razy, że wskazali miejsce, w którym pochowali swoją ofiarę, bo talibowie z powodów religijnych nie przechowują zwłok, ale je od razu chowają. Tyle że to sporadyczne przypadki. Terroryści zdają sobie sprawę, że ciało Polaka dokładnie by zbadano, zrobiono sekcję zwłok. A wtedy wiele ich tajemnic mogłoby ujrzeć światło dziennie, chociażby to, czym odurzyli swoją ofiarę czy gdzie ją przetrzymywali.
INTERIA.PL/Polska