Prasa europejska: Egipcjanie przestali się bać
Pięć dni protestów i dziesiątki zabitych na ulicach sprawiły, że Egipcjanie przestali się bać reżimu Hosniego Mubaraka, który rządzi od 30 lat - ta ocena sytuacji powtarza się w sobotnich komentarzach prasy europejskiej. Jego dni są policzone - twierdzą analitycy.
Policja egipska, która przez dziesiątki lat budziła w Egipcjanach strach i posłuch nie zdołała zmusić ich do przestrzegania godziny policyjnej, a dziesiątki tysięcy ludzi demonstrują codziennie w Kairze, Aleksandrii i Suezie - pisze sobotni, paryski "Le Monde".
Cytuje on Mohameda ElBaradeia, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, jako jedynego wyrazistego polityka opozycyjnego, który powiedział w telewizji France 24: "Hosni Mubarak w swym przemówieniu obraził inteligencję Egipcjan. Nie zaproponował żadnych reform politycznych, ani gospodarczych (...) Nadszedł czas jego odejścia".
Według największego dziennika hiszpańskiego, "El Pais", Egipt został ogarnięty "buntem bez precedensu".
"Najważniejszy kraj świata arabskiego, główny (po Izraelu) sojusznik USA na Bliskim Wschodzie ze społeczeństwem, które w jakiejś mierze ustanawia standardy regionalne, stanął w płomieniach" - pisze dziennik.
"Egipcjanie, zawsze tacy cierpliwi i pogodni, znosili ucisk i korupcję, aż bez uprzedzenia nastąpiła eksplozja. Protest, który wybuchł we wtorek w internecie, bez przywódców, bez programu, bez innego celu, jak zerwanie kajdan, rozszerzył się w ciągu kilku dni, ogarniając całą ludność, lub co najmniej niezwykle liczną ludność miejską: w samym Kairze mieszka ponad 20 milionów spośród 80 milionów mieszkańców Egiptu" - kontynuuje "El Pais".
Według dziennika obóz Mubaraka opuszczają wielcy przedsiębiorcy i nawet ci duchowni, którzy dotąd zachowywali powściągliwe stanowisko wobec reżimu.
W sobotę podał się do dymisji jako członek sekretariatu rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej, najbliższy sojusznik Mubaraka, wielki przedsiębiorca Ahmed Ezz.
Bodaj najpopularniejszy w świecie arabskim islamski kaznodzieja, szejk Jusuf al-Karadawi, wezwał w telewizji Al-Dżazira Mubaraka do wycofania się z polityki, zanim zostanie usunięty i postawiony przed sąem. Nazwał prezydenta Egiptu "ślepym, głuchym głupcem".
Prezydent, stojący wobec mnóstwa nierozwiązanych problemów politycznych i gospodarczych, otoczony dotąd "służalczymi współpracownikami nie rozumie sytuacji i skali wydarzeń" - twierdzi profesor Uniwersytetu w Kairze, Abdal Al-Aszal cytowany przez agencję EFE.
Według kairskiego analityka politycznego, Mustafy Kamela, którego cytuje hiszpańska agencja, Hosni Mubarak jest szczerze przekonany, że za protestami kryje się Bractwo Muzułmańskie i dlatego jego obowiązkiem jest pozostać u władzy, aby nie dopuścić do ofensywy islamizmu.
Włoski dziennik "Corriere della Sera", powołując się na źródła zbliżone do Bractwa Muzułmańskiego napisał w sobotę, że mają oni informacje, według których w więzieniu Al-Katta koło Gizy (Wielki Kair) policja dokonała po wybuchu ulicznych protestów egzekucji 70 członków tego ruchu.
Wśród obserwatorów w Egipcie, na których powoływały się w sobotę niektóre agencje prasowe, wielu skłania się do opinii, że to nie ElBaradei, popularny za granicą były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, ale mniej znany w kraju, zostanie przywódcą politycznym Egipcjan.
"Na razie w kołach politycznych stawia się na to, że jeśli upadnie stary prezydent, na czele władzy tymczasowej stanie jakaś osobistość wojskowa. Ogłosi ona prawdopodobnie program przejściowy, który pozwoli Egiptowi wyjść z obecnego kryzysu" - pisze EFE.
INTERIA.PL/PAP