"Polskie dzieci nie są szykanowane"
Przewodnicząca Polskiej Macierzy Szkolnej, nauczycielki i rodzice dzieci w wieku szkolnym wyrazili się sceptycznie o doniesieniach, jakoby polskie dzieci w szkołach w Anglii były zastraszane groźbą użycia wobec nich siły przez rówieśników lub szykanowane.
Według jednego z najpopularniejszych w Wielkiej Brytanii portali internetowych, "Moja Wyspa", dyrektor katolickiej szkoły Paul Barras w Southcote (przedmieście Reading, hrabstwo Berkshire) wprowadził w ostatnich dniach 10-punktowy plan pomocy dla narażonych na szykany polskich uczniów, od niedawna przebywających w Anglii.
"Bezpośrednią przyczyną podjęcia takich działań jest sytuacja ze stycznia, w której ofiarą kolegów ze szkoły stał się polski uczeń. Po tym, gdy został napadnięty w parku przez grupę rówieśników, jego matka zdecydowała się przenieść go z Fawley Road Catholic School (w Southcote)" - napisano na stronach internetowych http://www.networkpl.com. Zamieszczono też fotografię zapłakanego dziecka i zaapelowano do czytelników o nadsyłanie doniesień o przypadkach szykanowania polskich dzieci w szkołach w Anglii.
"Barras ustalił, że wsparcia wymaga aż 25 polskich uczniów. Z dziećmi pracuje zatrudniona przez szkołę nauczycielka polskiego pochodzenia. Dyrektor zapewnia, że dołoży wszelkich starań, aby pomóc uczniom z trudnościami językowymi" - czytamy dalej.
- To się zdarza w każdej szkole i w każdym środowisku. To nie ma nic wspólnego z tym, iż sprawa dotyczy polskich dzieci - powiedziała prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka.
Dodała, że polskie rodziny na ogół trafiają w Anglii do dzielnic biednych, gdzie ceny najmu mieszkań są niższe, czemu nie należy się dziwić, bo rodziny te są na dorobku. Biedne dzielnice i gorsze szkoły idą w parze.
- Przypadków pobić polskich dzieci nie ma co wyolbrzymiać, tak samo jak pobić dzieci hinduskich, murzyńskich i angielskich. Anglicy wychodzą naprzeciw problemom, z którymi borykają się dzieci imigrantów w szkołach. Twierdzenie, iż polskie dzieci są w jakiś sposób prześladowane, jest krzywdzące - podkreśliła.
Podobnego zdania jest Małgorzata Lasocka, nauczycielka w szkole średniej dla dziewcząt w południowo-zachodnim Londynie. Jej zdaniem "kluczową sprawą jest to, do jakich środowisk trafią polskie dzieci, a nie to, że skąd pochodzą".
- Polacy przyjeżdżają do Anglii często zupełnie nieprzygotowani. Wyobrażają sobie, iż ich dzieci pójdą do najlepszych szkół, ale te są przepełnione. Ponieważ dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu, władze kierują je do tych, w których są miejsca, zwykle do szkół słabych - powiedziała. W jej ocenie polskie dzieci integrują się dobrze w tutejszym środowisku, ale ich zachowanie i słownictwo często pozostawiają wiele do życzenia.
INTERIA.PL/PAP