O kolejnym przypadku bezkarności włoskich polityków pisze w piątek dziennik "La Repubblica". Gazeta zauważa, że sprawca tego skandalu, który mógł doprowadzić do gigantycznego karambolu, a wywołał, na szczęście, tylko wściekłość innych kierowców, to były minister transportu. Kiedy w okolicach Genui w niedzielę zatrzymał Burlanda wezwany przez przerażonych kierowców patrol policji, polityk zamiast prawa jazdy pokazał swoją starą legitymację parlamentarną. To na jej widok policjanci pozwolili mu odjechać nie wypisując żadnego mandatu. Burlando nie został nawet spisany, a funkcjonariusze drogówki zawiadomili o zdarzeniu swego przełożonego i sprawa została utajniona.