Podobne gratyfikacje były też w innych urzędach pracujących przy prezydencji. "Trudno jest mi w tej chwili ustalić, ilu pracowników otrzymało nagrody i w jakiej wysokości, ale z uwagi, że głównie nasz resort był zaangażowany w prezydencję, to takie gratyfikacje zostały wypłacone" - mówi rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Jak dodaje, urzędnicy uczestniczyli w konferencjach i spotkaniach, musieli więc często pracować nawet po 16 godzin dziennie. "Prezydencja nie była szczególnymi potrzebami pracodawcy, żeby angażować pracownika do tak długiej pracy. Nie można też z góry planować, że urzędnicy przez pół roku będą pracować dłużej niż 8 godzin dziennie" - ocenia sędzia Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. Uważa, że za dodatkową pracę powinni otrzymywać ekstrawynagrodzenie, a nie nagrody. Jak podkreśla dziennik, problem w tym, że w korpusie służby cywilnej nie ma przewidzianej rekompensaty za nadgodziny. Prof. Krzysztof Rączka z UW wskazuje, że konieczne są zmiany systemowe, np. na wzór kodeksu pracy. Inaczej urzędnicy mogą się o pracę po godzinach upomnieć przed sądem.