Portrety przywódców z mocno zarysowanymi szczękami, sceny z życia ludu pracy, dzielni żołnierze zastygli w kamieniu. Majestatyczne pomniki i popiersia. Takie są rzeźby socrealistyczne. Na południu Litwy w pobliżu miasta Druskienniki znajduje się nietypowy park, wypełniony monumentami z poprzedniej epoki. W 1990 roku, po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, pomniki przywódców i polityków radzieckich, które w czasach przynależności Litwy do ZSRR obowiązkowo "zdobiły" każdy większy plac czy dziedziniec miast i miasteczek, były masowo usuwane, niszczone albo składowane w magazynach. - Uczniowie z siódmej klasy pytają: gdzie mieszka wujaszek Lenin - utyskiwał litewski biznesmen Viliumas Malinauskas na łamach "Kuriera Wileńskiego". Jego zdaniem, tych śladów bolesnej przeszłości nie można było po prostu zatrzeć, a młode pokolenie nie znało i nie rozumiało nie tak odległej przecież historii. Dlatego właśnie - ku "pamięci przyszłych pokoleń, które wzrastają w nieświadomości" Malinauskas stworzył Park Grūtas. Show biznes ze Stalinem w tle W 1998 roku biznesmen wystąpił do władz litewskich z prośbą o przekazanie mu zachowanych rzeźb i innych pamiątek z czasów poprzedniego ustroju w celu zorganizowania muzeum. Uzyskał zgodę, zaczął gromadzić eksponaty i powoli urządzać ekspozycję. Przeciwnicy mówili: "To bolesna strefa historii Litwy, nie ma tu miejsca na show biznes". Malinauskas powtarzał: "Ludzie muszą wiedzieć o tych strasznych czasach". Pomysł - choć nie bez głosów sprzeciwu - udało się zrealizować. w 2001 r. miało miejsce uroczyste otwarcie liczącego 20 ha Parku Grūtas. I tak do parku trafiły figury Lenina, Stalina, Dzierżyńskiego, Marxa, lokalnych komunistycznych działaczy. Różne. Te większe i ładniejsze przyjechały - jak zaznacza Ewa Winnicka w "Polityce" (nr 21/2001) - z ważniejszych z puntu widzenia Moskwy litewskich miast. I tak Lenin z Wilna ma 6 metrów, Lenin z Kłajpedy - 5,20 m, Lenin z Palangi 2 m, a mały Lenin z Druskiennik ma jeden but sznurowany, drugi nie. Długonogi Lenin lepszy od Lenina niskiego Zdarzały się jednak poważniejsze wpadki. W Wilnie przez długie lata, bo od 1979 do 1990 roku przy alei Sauletekio (z lit. aleja Wschodu Słońca) stała rzeźba, przedstawiająca Włodzimierza Lenina i litewskiego działacza komunistycznego Vincasa Mickevičiusa-Kapsukasa u jego boku. W rzeczywistości Mickevičius był wyższy od Lenina i tak właśnie przedstawił tę parę rzeźbiarz - litewski działacz prawie o głowę przewyższał wodza. Tak jednak lud robotniczy nie mógł oglądać ubóstwianego przez komunistów przywódcy rewolucji październikowej. Dlatego rzeźbę Lenina rozcięto powyżej kolan, dorobiono kilka centymetrów nóg i doklejono resztę. Efekt? Komiczny, choć wówczas nikt nie ośmielił się zaśmiać. Obowiązkowa chusta pioniera Dla najmłodszych wizyta w muzeum do lekcja historii, starszym zbiera się na wspomnienia. - Nikt nas nie pytał, czy chcemy być pionierami, czy nie chcemy - opowiada Alina Obolewicz, Polka mieszkająca od urodzenia w Wilnie, oglądając czerwoną chustę, obowiązkowy element stroju młodego członka Wszechzwiązkowej Organizacji Pionierskiej im. W.I. Lenina. Bez takiej chusty nie wolno było pokazać się w szkole. - Jeśli były brudne albo niewyprasowane, dostawało się burę i było się odesłanym do domu albo do sklepu po nową - wspomina Alina i dodaje, że akurat czerwone chusty nie były towarem deficytowym. Jak opowiada, wtedy razem z niektórymi koleżankami i kolegami wpadła na pomysł, żeby czerwone chusty prasować tak skrupulatnie, aż na środku wypali się brązowy ślad żelazka. Wówczas historia się powtarzała: "odmaszerować po nową!". - To był nasz wyraz buntu i jednocześnie metoda, żeby opuścić kilka lekcji - śmieje się. Czy organizatorom udało się zedrzeć propagandową woalkę i ukazać prawdziwe oblicze tamtej ideologii? To ich cel. Jak podkreślają, Park Grūtas to nie tworzenie nowych piedestałów dla "idoli" strąconych z dotychczasowych, ale próba ujawnienia negatywnej treści doktryny tamtych lat. Doktryny, która "przez wiele dziesięcioleci uciskała i gnębiła ducha narodu." Zobacz więcej zdjęć: