To, że 90 lat temu odzyskaliśmy niepodległość, wielu historyków uważa niemal za cud. Bo gdyby w Sarajewie nie zginął od kuli zamachowca arcyksiążę Ferdynand, gdyby nie geniusz Piłsudskiego, który wykorzystał to, że zaborcy rzucili się sobie do gardeł w światowej wojnie, to dzisiaj pewnie nie czytalibyście Państwo tego tekstu. Zresztą - może to nie był cud? Może nasi przodkowie tak długo czekali na powrót Polski, przegrywając kolejne powstania, że kiedy w końcu pojawiła się wyczekiwana szansa, wykorzystali ją po mistrzowsku, udanie zresztą broniąc krótko później odzyskanej Ojczyzny. Pytanie - czy w czasach, kiedy dość powszechnie narzeka się na polski patriotyzm, rzeczywiście jest z nim tak źle. Faktycznie, gdyby porównywać polski 11 Listopada z narodowymi świętami USA czy Francji, gdzie tłumy ludzi uczestniczą w paradach, gdzie w niebo wzbijają się fajerwerki to może i nasze narodowe święto wypada inaczej, może nawet smutno. Ale czy to, że w listopadzie trudno się bawić w Polsce na paradach - bo jaka zazwyczaj jest pogoda, to każdy dobrze wie - oznacza, że nie jesteśmy patriotami? Chyba nie... W każdym razie - wyraźnie przeczą temu ostanie badania polskiego społeczeństwa. Trzy czwarte ankietowanych przez CBOS poprawnie odpowiedziało na pytanie co wydarzyło się 11 listopada - i wbrew pozorom jest to naprawdę niezły wynik. Sondaż GfK Polonia przyniósł zresztą jeszcze bardziej optymistyczne rezultaty - tu prawidłowo odpowiedziało 82 procent ankietowanych. Jednak - nie każdy musi mieć głowę do dat - chociaż w przypadku narodowego święta jednak wypadałoby się trochę do nauki historii przyłożyć - ciekawe mogą więc być wyniki sondażu na temat narodowej dumy. Tylko siedem na każde sto osób ankietowanych przez GfK Polonię stwierdziło, że nie jest dumnych z bycia Polakami. Dla zdecydowanej większości nasza narodowość jest powodem do dumy. Co ciekawe, aż 71 procent byłoby w stanie poświęcić życie dla niepodległości ojczyzny. Według badań CBOS niestety ponad połowa Polaków nie będzie obchodzić tego święta w jakiś szczególny sposób. Ci, co świętują, robią to w sposób bardzo tradycyjny - przede wszystkim uczestnicząc w kościelnych uroczystościach. Mniej więcej co siódmy z nas wywiesza flagę. Co dziesiąty wybiera się na uroczystości publiczne, niektórzy deklarują, że z okazji 11 listopada urządzają uroczysty rodzinny obiad. Duma narodowa dumą narodową, ale fakty są takie, że 11 listopada - tak chociażby jak w tym roku - jest przede wszystkim okazją do wydłużenia weekendu, poleniuchowania przed telewizorem, spotkania się ze znajomymi. Ot, dodatkowe wolne. Pytanie - czy może nie potrafimy świętować? Może zamiast sztywnych uroczystości, kiedy pod pomnikami składa się kwiaty, powinniśmy pokazać w radosny sposób, że jesienią 1918 stało się coś wspaniałego? W tym roku w centrum Warszawy armia wraz z Muzeum Wojska Polskiego urządziła festyn, gdzie można było z bliska zobaczyć wyposażenie żołnierzy. Wiele jest tez historycznych inscenizacji, ukazujących scenki z 1918 roku, po ulicach miast i miasteczek przechodzić będą sobowtóry Marszałka. Być może o takim podejściu do święta myśli prof. Andrzej Rychard, socjolog polityki, gdy na łamach "Rzeczpospolitej" zaleca ostrożność w zbyt optymistycznym odczytywaniu sondaży. - Sondaż robiono 6 listopada, a zatem w atmosferze przypominania o święcie. - mówi. - Ważne, by to wydarzenie nie było tylko okazją do pompatycznych uroczystości, ale weszło bardziej do naszej codzienności, do rodzin. Na to jednak potrzeba czasu, a pamiętać należy, że przez ponad 50 lat historii PRL nie funkcjonowało w powszechnym obiegu. Być może młode pokolenie, dla których jesienne festyny staną się czymś naturalnym, przejmie właśnie 11 listopada jako część codzienności. Paradoksalnie też można stwierdzić, że problem z patriotyzmem większy mają mieszkańcy Wielkiej Brytanii, niż Polacy. Bo przecież Zjednoczone Królestwo zamieszkują Anglicy, Szkoci, Walijczycy i Irlandczycy, a każda z tych nacji świętuje inne daty. Szkoci świętować będą 30 listopada Dzień Św. Andrzeja, patrona ich kraju. Walijczycy celebrują dzień Św. Dawida - 1 marca. Anglicy - Dzień Św. Jerzego - 23 kwietnia. W Irlandii Północnej sytuacja jest jeszcze bardziej zawiła, bo kiedy indziej świętują lojaliści, a kiedy indziej katoliccy republikanie. Stąd też biorą się takie pomysły, jak zaprezentowany niedawno przez Gordona Browna projekt, by Niedziela Pamięci - podczas której wspomina się poległych żołnierzy - stała się także Dniem Wielkiej Brytanii. Za wzór służyć miałoby amerykańskie święto 4 lipca. W aktualnej sytuacji polityczno - gospodarczej kraju projekt Browna nie ma nawet szans na sensowną dyskusję - gdyż opozycja od razu zarzuciła premierowi stosowanie populistycznych chwytów, zamiast pracy nad problemami ekonomii. Być może jednak za jakiś czas nikt nie będzie chciał świętować takiego dnia, bowiem niektórzy brytyjscy pedagodzy w specjalnym raporcie sugerują, że niebezpieczne, albo co najmniej "moralnie dwuznaczne" jest nauczanie historii w duchu brytyjskiego patriotyzmu. - Czy można kochać kraj? - zastanawiał się kilka miesięcy temu się w dzienniku "The Times" dr Alan Hand, jeden z autorów raportu. - Czy to odpowiedni obiekt miłości? Miłość do rzeczy moralnie złych może być zła również dla nas samych. A przecież cała historia państwa może być w najlepszym razie dwuznaczna moralnie. Pytanie, czy kochać swój kraj pozostawiam więc otwarte... Szymon Kiżuk