Nuklearny przemyt czy prowokacja?
Minister spraw zagranicznych Gruzji Gela Beżuaszwili oświadczył w piątek, że jego kraj będzie współpracował z Rosją przy wyjaśnianiu ujawnionego przypadku przemytu materiału rozszczepialnego, co dodatkowo pogorszyło stosunki Tbilisi z Moskwą.
Jak poinformował Beżuaszwili, w trakcie jego rozmowy telefonicznej z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem uzgodniono tryb współpracy prokuratorów obu państw.
Władze Gruzji ogłosiły w ubiegłym tygodniu, że w zeszłym roku aresztowały obywatela Rosji, który próbował sprzedać niewielką ilość wzbogaconego uranu agentowi, występującemu w roli bogatego zagranicznego nabywcy.
Ławrow określił jednak aresztowanie jako prowokację. Według strony rosyjskiej, pochodzenie zatrzymanych 100 gramów uranu nie jest znane.
Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wydało wcześniej w tym tygodniu krótki komunikat o rozmowie telefonicznej obu ministrów, nie wspominając jednak o jakichkolwiek ustaleniach na temat współpracy.
Według strony gruzińskiej, rosyjska odmowa pomocy uniemożliwiła ustalenie źródła pochodzenia materiału nuklearnego oraz zweryfikowanie doniesień zatrzymanego, iż miał on dostęp do znaczniejszych ilości uranu. Rosjanie twierdzą natomiast, iż dostarczona im przez Gruzinów próbka uranu jest zbyt mała dla przeprowadzenia analizy.
Beżuaszwili poinformował o wynikach swej rozmowy z Ławrowem po podpisaniu umowy o współpracy Gruzji ze Stanami Zjednoczonymi przy zwalczaniu przemytu materiałów nuklearnych. W imieniu USA porozumienie sygnował ambasador w Tbilisi John Tefft. Na mocy umowy Amerykanie dostarczą Gruzinom odpowiednie wyposażenie i przeszkolą ich ekspertów.
INTERIA.PL/PAP