Niemieckie władze wprowadziły kontrolę na granicach z Austrią i Czechami w związku z presją migracyjną. Takie działania w ramach wewnętrznych granic strefy Schengen wymagają ważnych powodów. Niemcy za takie podają zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa. "To zamach na strefę Schengen, która jest jednym z ważniejszych czynników integracji europejskiej i konsekwencja otwartej polityki Niemiec. Presja migracyjna nie może być powodem przywrócenia kontroli na granicach - to jasno wynika z zasad strefy Schengen" - komentowano. Bardziej wyrozumiała dla niemieckich działań jest Komisja Europejska, której rzeczniczka oświadczyła, że "KE ufa niemieckiej ocenie sytuacji. To nadzwyczajne okoliczności, które uzasadniałyby czasowe przywrócenie kontroli granicznych". Innego zdania jest europeista dr hab. Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego. - Niemcy zastosowali klauzulę na podstawie, której w tzw. Kodeksie Granicznym Schengen można wprowadzić kontrolę na granicach, o ile istnieje zagrożenie porządku publicznego bądź bezpieczeństwa wewnętrznego. Ale na czym to zagrożenie miałoby polegać? Czy Niemcy mają informacje np. o tym, że wśród grup przekraczających granice znajdują się terroryści? Nie wydaje mi się - przyznaje ekspert. W jego ocenie, niemieckie władze zadziałały pochopnie. - Podjęto kroki, nie zastanawiając się nad możliwościami, jakie daje Kodeks Graniczny Schengen. Istnieje bowiem przepis, który mówi, że można wprowadzić kontrolę na granicy wewnętrznej, o ile wystąpi problem z zachowaniem szczelności którejś z granic zewnętrznych - tłumaczy ekspert. Jednak, gdyby niemieckie władze wykorzystały ten drugi zapis musiałyby wprowadzić kontrolę na 6 miesięcy (z możliwością trzykrotnego przedłużenia na dwa lata - red.). - Wydawało mi się, że to właśnie ten drugi zapis zostanie naturalnie zastosowany. Ale chodziło zapewne o to, że powołując się na zagrożenie porządku publicznego bądź bezpieczeństwa wewnętrznego, kontrolę wprowadza się na 10 dni i można ją przedłużać maksymalnie do dwóch miesięcy. To okres o wiele krótszy, Niemcy skorzystali z niego, bo nie chcieli narazić się na krytykę, że zamykają granicę na tak długi okres jak 6 miesięcy. Niemcy wywołały efekt domina Decyzja Niemiec zapoczątkowała efekt domina. Kontrole przywróciła także Austria na granicy z Węgrami, zapowiedziała to również Słowacja. Na Węgrzech od początku roku ponad 190 tys. migrantów przekroczyło nielegalnie granicę węgierską od strony południowej, w tym rekordowe 9 380 w poniedziałek. O północy z poniedziałku na wtorek w kraju tym weszły w życie nowe przepisy. Przewidują m.in. do trzech lat więzienia dla osób nielegalnie przekraczających granicę oraz do pięciu, jeśli osoba ta jest uzbrojona lub niszczy ogrodzenie. Węgry w dalszym ciągu budują ogrodzenie wzdłuż swe 175-kilometrowej granicy z Serbią i uszczelniają, go w miejscach, w których został sforsowany przez uchodźców. Wprowadzenie kontroli na granicach UE, może zdaniem eksperta utrudnić wymianę handlową. - Uchodźcy przemycani są głównie w tirach - już widzimy te korki na granicach, gdzie wprowadzono kontrole. To przedłuży wymianę towarową w UE, może wpłynąć na pogorszenie warunków działalności gospodarczej, a tym samy wzrostu gospodarczego - wyjaśnia ekspert. - Pamiętajmy, że Europa nie wyszła z kryzysu, wciąż mamy pogorszone wzajemne relacje z Rosją, do tego, gdyby ta sytuacja się rozszerzała to nie wpłynie bezpośrednio na obroty handlowe, ale transakcje będą trudniejsze do zrealizowania - wskazuje. Piotr Wawrzyk nie ma wątpliwości, że słabości strefy Schengen nie sprzyjają gospodarce.