Mormonizm - religią globalną czy amerykańską?
Amerykańscy mormoni to jedna z najdynamiczniej rozwijających się wspólnot religijnych na świecie. Czy jednak można ją uznać za kościół światowy? - zastanawia się "The Economist".
Jak każda wspólnota religijna, mormonizm (a dokładniej Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, gdyż tak brzmi oficjalna nazwa wspólnoty) z wyjątkowym pietyzmem odnosi się do miejsc związanych ze swoimi początkami. Jest to więc przede wszystkim stan Nowy Jork, na terenie którego twórca Kościoła, prorok Joseph Smith w 1820 r. doświadczył boskiego objawienia oraz główna siedziba wspólnoty w Salt Lake City, w stanie Utah, gdzie schronienie znaleźli pierwsi mormoni.
Jednak obecnie, niecałe 200 lat od swojego powstania i ostatecznego umocnienia się na terenie USA, Kościół Mormonów ma swoje placówki niemalże w każdym kraju na świecie: od Mongolii, przez Wietnam i Kambodżę, na Islandii skończywszy.
Zdaniem "The Economist", mormonizm jest na dobrej drodze do tego, by stać się pierwszą, od czasu powstania islamu, prawdziwie światową religią. Gazeta przytacza, nazbyt może optymistyczne, wyniki amerykańskich badań socjologicznych, wg których w połowie XXI wieku Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich osiągnąć może liczbę około 260 mln. wyznawców. W rzeczywistości rozwój Kościoła nie jest aż tak imponujący (łączna liczba wiernych to ok. 13 mln.), nie mniej jednak i tak wyprzedza pod tym względem inne chrześcijańskie wyznania.
Nadal dyskusyjna pozostaje kwestia, czy religia mormonów jest wyznaniem o zasięgu ogólnoświatowym, czy też stricte amerykańskim. Za "amerykańskością" Kościoła przemawia fakt jego scentralizowanej struktury, z główną siedzibą, swoistym mormońskim "Rzymem", w Salt Lake City. Podczas odbywanych tam dwa razy do roku konferencji, zdecydowaną większość z 21 tys. uczestników stanowią Amerykanie. Także wszyscy dotychczasowi prezydenci Kościoła (taki tytuł nosi zwierzchnik mormonów) byli Amerykanami (obecnie funkcję tą pełni 96-letni Gordon Hinckley). Spośród 12 mormońskich "apostołów", którzy tworzą wyższy krąg wtajemniczonych, tylko jeden pochodzi spoza terytorium Stanów Zjednoczonych.
Z drugiej strony widoczny jest stały wzrost liczby i znaczenia wyznawców nie-amerykańskiego pochodzenia. Wśród mormońskich misjonarzy i kaznodziejów coraz częściej spotkać można Meksykanów, Brazylijczyków, a także Duńczyków, Brytyjczyków czy nawet Japończyków. Liczba mormońskich wyznawców rośnie zwłaszcza wśród południowoamerykańskich i ukraińskich Katolików, dla których zbyt uwikłany w sprawy doczesne Kościół Katolicki nie zaspokaja w pełni ich duchowych potrzeb.
Ponadto mormoni roztaczają wokół siebie aurę amerykańskiego sukcesu, prosperity i i optymizmu, co dodatkowo sprawia, że liczba jego członków, zwłaszcza z rejonów szczególnie dotkniętych biedą, ciągle rośnie, podczas gdy inne wspólnoty przezywają kryzys.
Zdaniem "The Economist" tym, co przyciąga ludzi na całym świecie do tej wiary jest także wyrażane przez mormonów silne przekonanie, że boskie objawienie nie wydarzyło się tylko raz, kiedyś w przeszłości, ale trwa bezustannie i każdy może doświadczyć osobistego kontaktu z Najwyższym.