Minister nie był "dostatecznie poinformowany"
Izraelski minister obrony Amir Perec przed rozpoczęciem kampanii w południowym Libanie nie był "dostatecznie poinformowany" o rakietowym potencjale Hezbollahu oraz zagrożeniu północnych obszarów Izraela - pisze izraelski dziennik "Haarec", powołując się na słowa samego ministra.
Gazeta pisze, że w prywatnych rozmowach, prowadzonych w ostatnich dniach, Perec twierdził, że w toku narad z dowództwem armii, gdy cztery miesiące temu przejmował resort, sprawa pocisków rakietowych, jakimi dysponowali hezbollahowie czy zagrożenia, jakie broń ta mogła stanowić dla mieszkańców Izraela, znajdowała się na jednym z ostatnich miejsc przedstawianej mu listy. Nie było mowy o takim "strategicznym zagrożeniu dla Izraela" - utrzymuje Perec.
W ciągu 34 dni izraelskiej kampanii w południowym Libanie Hezbollah wystrzelił na obszar północnego Izraela w sumie ponad cztery tysiące pocisków rakietowych, łącznie z rakietami średniego zasięgu. Po raz pierwszy pociski hezbollahów spadły na izraelskie miasto Hajfa.
Słowa Pereca komentowane są przez cytowanych przez "Haarec" słuchaczy ministra jako próba zrzucenia odpowiedzialności za źle ocenianą kampanię na szefa sztabu armii Dana Haluca i doprowadzenie do jego ustąpienia. Temu zaś ma sprzeciwiać się premier Ehud Olmert. Sam Perec wyklucza swoje odejście.
Minister obrony - jak podaje "Haarec" - zadecydował w środę o powołaniu specjalnej resortowej komisji, mającej zbadać przebieg libańskiej kampanii. Pracami tego gremium kierować ma b. szef sztabu izraelskiej armii Amnon Lipkin-Szahak.
INTERIA.PL/PAP