Twierdzi on, że argumentacja historyczna może często ocierać się o propagandę, lub wręcz być jej narzędziem. W przypadku Rosji mamy najczęściej do czynienia wyłącznie z propagandą, która ma zamazać prawdę o Związku Sowieckim jako współsprawcy II wojny światowej. - Myśląc o współczesnej rosyjskiej polityce, nie można nie dostrzegać, że propagandowo wypreparowana historia jest w tej chwili bardzo ważnym spoiwem ideologii imperialnej - mówi Kurtyka. - Tworzy się mit nieskazitelnej historii świętego imperium, nowoczesnego wcielenia "świętej Rusi". - W związku z tym informacje o milionach ofiar Stalina, o tym, że detonatorem II wojny światowej był pakt Ribbentrop-Mołotow, o tym, że na rozkaz Moskwy komuniści w całej Europie przed 22 czerwca 1941 r. osłabiali opór przeciw Niemcom(...), że Sowiety przez dwa z sześciu lat wojny były sojusznikami hitlerowskich Niemiec, nie pasują do tej niepokalanej wizji historii - wyjaśnia prezes IPN. - Nie jest jednak tak, że wszyscy rosyjscy historycy dali się zaprząc do propagandowego rydwanu - prace tych uczciwych i profesjonalnych nie są dostrzegane przez reżyserów mitologii państwowej. Dominują propagandyści i funkcjonariusze oddelegowani "na odcinek historii" - podkreśla Kurtyka.