Zgodnie z tym przepisem FBI zostało upoważnione do wysyłania tzw. listów dotyczących bezpieczeństwa narodowego, w których żąda się udostępnienia danych z telefonów i e-maili klientów firm telekomunikacyjnych. Na podstawie przepisu FBI może nawet zabronić firmom telekomunikacyjnym zawiadamiania klientów, że ich dane zostały przekazane policji. Uzasadniono to tym, że podejrzani o terroryzm nie powinni wiedzieć, że są inwigilowani, jak również koniecznością nieujawniania metod walki z terroryzmem. Jak wynika z raportu inspektora generalnego Ministerstwa Sprawiedliwości z marca br., na mocy ustawy antyterrorystycznej (tzw. Patriotic Act) w latach 2003-2005 FBI skierowało do firm telefonicznych i dostarczycieli połączeń internetowych około 143.000 nakazów udostępnienia danych klientów. Legalność przepisu - który ograniczył także uprawnienia sądów do rozpatrywania pozwów przeciw ustawie antyterrorystycznej - podważył sąd już w 2004 r. Od tej pory sprawa stała się przedmiotem sporu administracji prezydenta Busha i rzeczników obrony prawa do prywatności. W czwartek sędzia federalny na Manhattanie Victor Marrero orzekł, że przepis jest niezgodny z pierwszą poprawką do konstytucji USA, gwarantującą m.in. wolność wypowiedzi, oraz z konstytucyjną zasadą rozdziału władz. Oczekuje się, że administracja odwoła się od werdyktu do sądu apelacyjnego. Jednak prawo FBI do dalszego przymuszania firm telekomunikacyjnych do ujawniania danych klientów zostało - zdaniem obserwatorów - przynajmniej na pewien czas ograniczone.