Według wcześniejszych informacji w sobotnich starciach w Sanie miało zginąć dziewięć osób. W niedzielę rano służby medyczne poinformowały, że liczba ofiar wzrosła do 13, a rannych do około 50. Nie wiadomo jak ciężki jest stan rannych. Ponadto 150 osób cierpi na dolegliwości dróg oddechowych wywołane przez gaz łzawiący. Wzywany od blisko roku do ustąpienia Salah oświadczył w sobotę, że uda się do Stanów Zjednoczonych, czyniąc miejsce dla następcy. Jednak, choć obiecał w ubiegłym miesiącu oddać władzę, w ramach porozumienia z bogatszymi sąsiadami, którzy obawiają się, że rozruchy rozprzestrzenią się z Jemenu na cały region, Salah nie podał terminu wyjazdu i zadeklarował, że pozostanie na scenie politycznej. Oddziały z jednostek dowodzonych przez syna Salaha oraz jego bratanka zaatakowały demonstrantów w sobotę ogniem z broni palnej, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Na niedzielę opozycja zaplanowała marsz w Sanie, jako protest przeciw brutalnemu użyciu w sobotę siły przez oddziały wierne Salahowi - poinformowały agencję AFP osoby, które w okupują stolicę w obozie rozbitym od lutego na Placu Zmiany, który francuska agencja nazywa "epicentrum kontestacji w Sanie".