Protestujący krzyczą: śmierć dyktatorowi! Irańskie siły bezpieczeństwa starły się w poniedziałek z uczestnikami manifestacji w Teheranie oraz Isfahanie. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. By rozpędzić kilkutysięczne protesty zwolenników opozycji w stolicy Iranu policja użyła gazu łzawiącego. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Podobnie, jak w przypadku demonstracji w innych krajach muzułmańskich, protestujący umawiali się za pomocą serwisów społecznościowych, m. in. facebooka i twittera. Na facebooku przeciwnicy dyktatury gromadzili się na profilu "25 bahman". Oblegana również była strona http://25bahman.com/. W oświadczeniu przesłanym INTERIA.PL, organizatorzy manifestacji napisali: "W Egipcie, Tunezji i na całym Bliskim Wschodzie w szerokim znaczeniu tego określenia, zwykli ludzie upomnieli się o swoje marzenia o bardziej sprawiedliwym społeczeństwie. Mniej, niż dwa lata temu miliony Irańczyków podniosły odważny głos przeciwko opresji i przemocy ze strony rządu. Dziś "Zielony Ruch" zrzeszający tych ludzi został wzmocniony". Organizatorzy piszą, że "przywódcy opozycji, Musawi i Karubi wezwali do demonstracji 25 bahmana (14 lutego) w celu podkreślenia solidarności z ruchami domagającymi się wolności w całym regionie". Organizatorzy informują, że "tylko w zeszłym miesiącu wykonano egzekucje na prawie 80-ciu irańskich dysydentach, a jeszcze więcej z nich zostało uwięzionych" i zapraszają "wszystkich Irańczyków" i zwolenników protestów na profil www.facebook.com/25bahman. Przypominaja, że "wystarczyło sześć dni, by profil zyskał 55 000 członków i ponad 12 milionów odwiedzin, 91 procent z nich z Iranu". W sobotę irańskie MSW zakazało wszelkich manifestacji, uznając je za nielegalne. Klip na Youtube, za pomocą którego organizatorzy namawiali do uczestnictwa w protestach "25 bahmana" Protestujący przeszli ulicami Teheranu w kierunku placu Azadi (Wolności), będącego tradycyjnym miejscem protestów. Znajduje się tam wielki marmurowy łuk. Niektórzy demonstrujący wykrzykiwali: "Śmierć dyktatorowi" mając na myśli prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, oraz "Allah akbar". Podpalano kosze na śmieci. Według świadków oraz opozycyjnych stron internetowych, na placu Azadi oraz w pobliżu ulic prowadzących do tego miejsca policja użyła gazu łzawiącego i kul wypełnionych farbą. Do podobnych incydentów doszło kilka kilometrów dalej, w pobliżu Uniwersytetu Teherańskiego. Zamieszki, aresztowania Jak podała opozycyjna strona internetowa kaleme.com, w stolicy Iranu zatrzymano kilkadziesiąt osób. Zdaniem świadków, setki osób zebrały się także na południu kraju, w Szirazie, oraz w środkowej części Iranu, w Isfahanie. W tym ostatnim mieście wybuchły zamieszki, podczas których, podobnie jak w Teheranie, zatrzymano kilkadziesiąt osób. Poniedziałkowe demonstracje były pierwszymi protestami irańskiej opozycji od ponad roku. O zgodę na zorganizowanie wiecu solidarności z demonstrantami w Tunezji i Egipcie wystąpili przywódcy opozycji Mir-Hosejn Musawi oraz Mehdi Karubi. Prokurator generalny Golam Hosejn Mohseni Edżeni odrzucił ich wniosek i ostrzegł przed ewentualnymi konsekwencjami. W sobotę irańskie MSW zakazało wszelkich manifestacji, uznając je za nielegalne. Mimo to na opozycyjnych stronach internetowych pojawiły się wezwania do różnych grup, by zorganizować jednak manifestację. Przywódcy opozycji uwięzieni w domach Jak podały strony internetowe opozycjonistów, w poniedziałek irańska policja zablokowała dostęp do domów Musawiego i Karubiego, by uniemożliwić im udział w manifestacji. Odcięto także linie telefoniczne w domu Musawiego. Władze w Teheranie obawiają się, że manifestacje poparcia dla rewolt w państwach Afryki Północnej mogłyby przerodzić się w antyrządowe demonstracje w samym Iranie. Musawi i Karubi byli kandydatami w wyborach prezydenckich z czerwca 2009 roku, których wyniki - według opozycji - sfałszowano. Ponowny wybór Mahmuda Ahmadineżada na przywódcę Iranu doprowadził do fali protestów. 27 grudnia 2009 roku doszło do najkrwawszych zamieszek, w których zginęło osiem osób, a kilkudziesięciu zwolenników ruchu reformatorów aresztowano.