Historyczna uroczystość w Belfaście
W Irlandii Północnej (Ulsterze) odbyła się we wtorek historyczna uroczystość zaprzysiężenia pierwszego ministra (premiera), którym został protestancki pastor 81-letni Ian Paisley.
Na jego zastępcę w ponadwyznaniowych władzach wykonawczych prowincji zaprzysiężony został 56-letni Martin McGuinness z katolickiej, republikańskiej Sinn Fein.
Wyznaczono też skład 10-osobowego rządu, który zrzesza probrytyjskich unionistów i irlandzkich nacjonalistów.
Oznacza to zakończenie bezpośredniego rządzenia prowincją z Londynu po blisko pięciu latach i podzielenie się władzą przez partie zrzeszające najbardziej nieprzejednane strony obu społeczności: katolickich nacjonalistów-republikanów oraz unionistów (protestantów). Politycy obu partii jeszcze do niedawna nie pokazywali się razem nawet w telewizyjnym studio.
- Jestem przekonany, że weszliśmy na drogę prowadzącą do pokoju i pomyślności - zadeklarował pastor Paisley, który z racji wcześniejszego nieprzejednanego stosunku do współpracy z republikańską Sinn Fein bywał nazywany "Dr No".
Równie konstruktywnie wypowiedział się jego zastępca McGuinness, zauważając, że jeszcze przed formalnym ukonstytuowaniem się rządu podejmował z Paisleyem wspólne decyzje.
Ustępujący minister ds. Irlandii Północnej Peter Hain uznał, że w stosunkach Paisley-McGuinness widoczna jest "pozytywna chemia", która dobrze służy perspektywie ich dalszej współpracy. Komentatorzy mówią o "długiej, krętej i wąskiej drodze", na której znalazło się życie polityczne Ulsteru.
Jedynym zgrzytem podczas podniosłej uroczystości była skarga czołowego polityka socjaldemokratycznego, reprezentującego społeczność katolicką Seamusa Mallona, byłego zastępcy premiera, który nie otrzymał zaproszenia na wtorkowe zaprzysiężenia. Na liście imiennie zaproszonych gości pominięto też byłego premiera Davida Trimble'a, który powiedział jednak, że i tak nie mógłby przybyć.
Na uroczystość, powszechnie uznawaną za historyczną, przybyli premierzy W. Brytanii i Irlandii. Zarówno Tony'emu Blairowi, jak i Bertiemu Ahernowi potrzebny jest polityczny sukces w Irlandii Północnej ze względów na politykę wewnętrzną. Blair ma wkrótce ogłosić, że odchodzi z urzędu, Ahern zaś w toku obecnej kampanii wyborczej był zmuszony odpierać zarzuty o przyjmowanie korzyści majątkowych.
Drogę do przywrócenia autonomii Irlandii Północnej po blisko 30 latach krwawego konfliktu wewnętrznego między paramilitarnymi ugrupowaniami republikanów i unionistów, w którym zginęło 3,7 tys. ludzi, utorowały porozumienia okrągłego stołu (tzw. wielkopiątkowe) z 1998 r., a także wcześniej rozejm ogłoszony przez IRA.
Powołany wówczas północnoirlandzki parlament i rząd w 2002 r. zostały zawieszone z powodu podejrzeń, że IRA była zamieszana w skandal szpiegowski w parlamencie. Mimo wyborów z listopada 2003 r. parlament i rząd pozostały zawieszone. Powodem nieufności w stosunkach unionistów z republikanami były obawy, że Sinn Fein jako polityczne skrzydło IRA jest przez nią sterowana oraz wątpliwości, czy się rozbroiła i jakie ma prawdziwe zamiary.
Drogę do ostatnich wyborów z 7 marca tego roku otworzyło uznanie przez Sinn Fein mandatu zreformowanych sił policyjnych prowincji oraz pakiet pomocy finansowej ze strony rządów irlandzkiego i brytyjskiego. W wyborach do 108-osobowego parlamentu zwyciężyły Demokratyczna Partia Ulsteru (DUP) Paisleya (36 mandatów) i Sinn Fein (28).
Parlament Irlandii Północnej (Stormont) z siedzibą w Belfaście został utworzony w 1920 r. w okresie podziału wyspy na część katolicką (Republikę) i protestancką (Ulster).
INTERIA.PL/PAP