Jak powiedziała w piątek agencji Associated Press opiekunka dzieci Rose-Marie Louis, pożar w sierocińcu w Kenscoff niedaleko Port-au-Prince wybuchł w czwartek około godz. 21 (piątek około godz. 3 czasu polskiego). Strażacy przyjechali na miejsce półtorej godziny później. Wśród ofiar śmiertelnych były dzieci w wieku do 11 lat. Opiekunka powiedziała, że w sierocińcu, ze względu na problemy z generatorem i falownikiem prądu, pomieszczenia oświetlano przy pomocy świec. Ogromny problem Jak podaje Reuters, pożar wywołał na nowo dyskusję na temat rozprzestrzeniania się niezarejestrowanych sierocińców w najbiedniejszym państwie obu Ameryk. Placówka, która spłonęła w nocy z czwartku na piątek, należała do wywodzącego się z Pensylwanii Kościoła Zrozumienia Biblii. "To był bardzo tragiczny incydent" - powiedziała dyrektor Instytutu Opieki Społecznej Arielle Jeanty Villedrouin, cytowana przez Reutersa. Poinformowała także, że priorytetem rządu Haiti będzie teraz znalezienie domu dla dzieci, które przeżyły oraz ewentualne połączenie ich z rodzicami. Villedrouin poinformowała, że w sierocińcu mieszkało około 60 dzieci.Czworo na pięcioro dzieci, które znajdują się w systemie pieczy zastępczej na Haiti, posiada rodziców, jednak ci są zbyt ubodzy, by zapewnić im utrzymanie. Jak informuje Reuters, dzieci mieszkające w domach dziecka na Haiti często padają ofiarami przemocy seksualnej i fizycznej.