FARC kontra rząd
Armatorzy ignorują rozporządzenia kolumbijskich władz, bo bardziej od niej boją się lewackiej organizacji Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) - pomysł władz na satelitarny system lokalizacji statków uderza bowiem w przemyt broni i narkotyków, z czego zyski czerpie FARC.
Jak pisze "El Tiempo", Kolumbijska Dyrekcja Generalna Marynarki, która nakazała armatorom zainstalowanie satelitarnego systemu lokalizacji statków, chciała w ten sposób ograniczyć wypadki w żegludze przybrzeżnej i pełnomorskiej. Urządzenia miały być instalowane zarówno na rybackich kutrach, jak i zagranicznych jednostkach badawczych, które pływają po kolumbijskich wodach terytorialnych Pacyfiku i Morza Karaibskiego.
Termin zainstalowania urządzeń dawno upłynął, lecz większość armatorów nie zastosowała się do nowych przepisów tłumacząc się kosztami przedsięwzięcia. Jednak prawdziwym powodem - jak piszą dziennikarze "El Tiempo" - są groźby ze strony organizacji partyzanckiej FARC.
Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii zagroziły zabiciem załogi oraz spaleniem każdego statku, który zainstaluje system śledzenia satelitarnego. FARC chce w ten sposób uniknąć śledzenia przez władze jednostek przemycających narkotyki i broń.
Nowy system umożliwia odbieranie wezwań o pomoc, lokalizację statku, określenie jego tożsamości, rejestrację przebiegu trasy, prędkości poruszania się i miejsc postoju. Przed uruchomieniem systemu odnalezienie potrzebującego pomocy statku zajmowało 5 lub 7 dni. Obecnie operacja ta może trwać od 40 minut do 2 godzin, zależnie od miejsca zdarzenia. System może także służyć do neutralizacji statków przemytniczych.
INTERIA.PL/MSZ