- Jeśli chodzi o dalsze kroki rosyjskie, bardzo niepokojąco zabrzmiała fraza Putina dotycząca wschodnich obwodów Ukrainy, gdzie przyznał wprost, że Rosja ingeruje w tamtejsze wydarzenia, co będzie oznaczało, że bardzo wygodnym dla Rosji byłby plan federalizacji Ukrainy, o którym strona rosyjska wspominała przed zaognieniem sytuacji na Ukrainie. Myślę, że Rosja dalej się nie posunie, aczkolwiek będzie to uzależnione od osiągnięcia kompromisu na tle umowy z 21 lutego pomiędzy Wiktorem Janukowyczem, a opozycją pod auspicjami ministrów spraw zagranicznych - akcentuje Robert Cheda. - Tutaj Rosja uprawia niebezpieczną grę, bo z jednej strony tej umowy nie podpisała, a z drugiej posługuje się jej zapisami. Jest to wyraźne odbicie piłeczki w stronę dyplomacji unijnej i NATO-wskie - dodaje. - Rosja w tej chwili dokładnie określiła swoje warunki negocjacyjne: powrót do umowy, likwidacja dwuwładzy, czyli jakaś ponowna instalacja, może nie Janukowycza, ale ludzi z jego otoczenia na Ukrainie, czy w składzie rządu, czy odbudowa frakcji regionów w parlamencie. To są różne rozwiązania i pod takimi warunkami Kreml będzie przystępował do negocjacji, ale będzie występował - proszę zauważyć - jako gwarant jedności Ukrainy, bo wyraźnie mówił, że chce z całą Ukrainą mieć dobrosąsiedzkie relacje - podkreśla ekspert. Według Chedy, dodatkowym straszakiem jest groźba wypowiedzenia wszystkich umów gospodarczych i politycznych z władzami nieuznawanymi przez Rosję w Kijowie. To na pewno będzie dotyczyć tej 15-miliardowej pożyczki, prawdopodobnego powrotu cen gazu do pułapu sprzed obniżki i egzekucja długów ukraińskich. - To było bardzo jasne przedstawienie rosyjskiego stanowiska, do którego mają się ustosunkować dyplomacje państw zachodnich. Nie nazwałbym tego groźbami. To są kwestie, które mają na nieszczęście podstawy prawne w relacjach rosyjsko-ukraińskich - podsumowuje ekspert.