To zaś oznacza, jak podkreśla się w analizach ocen naukowców, że trwa dramatyczna walka z czasem, by nie dopuścić do tego, aby statek wpadł na głębinę. Jest ona obliczana na 70-80 metrów i rozbity wycieczkowiec całkowicie by w niej zatonął. Opinie ekspertów to na razie jedynie prognozy statystyczne, oparte na raportach meteorologicznych z okolic wyspy Giglio. W ostatnich dniach stycznia i na początku lutego dochodzi tam tradycyjnie do pogorszenia pogody. Z powodu porywistych wiatrów fale osiągają wysokość 2-3 metrów. Przypomniała o tym Marina Baldi z Instytutu Biometeorologii z Rady Badań Naukowych (CNR). Andrea Bergamasco z Instytutu Badań Morskich zauważył z kolei, że obecnie wrak leży w stanie względnej równowagi, oparty częściowo w kilku punktach o dno morskie. Wszystko, zdaniem badacza, zależy teraz od tego, jak ukierunkowane będą prądy morskie pod kilem, a także od ilości wody, jaka dostanie się jeszcze do wraku. Specjaliści z CNR prowadzą stały monitoring sytuacji i dostarczają informacji sztabowi akcji ratunkowej. Wnikliwej obserwacji poddawany jest każdy ruch wraku. Według najnowszych obliczeń na dość spokojnym morzu przesuwa się on obecnie w tempie 7-15 milimetrów na godzinę. Jeśli jednak podniesie się wiatr i fale, nie należy wykluczać, że wrak przesunie się ku głębinie w krótkim czasie. Całkowite zatopienie to według specjalistów kwestia najwyżej godzin lub kilku dni. Dotychczasowy bilans katastrofy statku wycieczkowego, który 13 stycznia uderzył o skałę, to 13 osób zabitych i ponad 20 zaginionych.