Linie mają od czterech dni do sześciu tygodni na zbadanie problemu, w zależności od intensywności wykorzystywania maszyn. W wyniku usterki nie uziemiono żadnego samolotu. "Jeśli te pęknięcia nie zostaną zbadane i naprawione, mogą potencjalnie wpłynąć na całą strukturę samolotu" - napisała unijna agencja w dyrektywie, która ukazała się na stronie internetowej EASA. Dodano, że konieczny jest przegląd 20 maszyn A380. Obecnie siedem linii lotniczych, w tym Emirates, Air France oraz Singapore Airlines, ma w swoich flotach łącznie 68 airbusów tego typu, wartych 390 mln dolarów. Na swój dwupiętrowy pokład A380 może zabrać ponad 500 pasażerów, podróżujących w trzech klasach. Samolot, którego rozpiętość skrzydeł wynosi prawie 80 metrów, mógłby pomieścić 70 samochodów. Dyrektor wykonawczy Airbusa Tom Enders w oczekiwaniu na dyrektywę poinformował, że firma już opracowała sposób naprawy usterki. "To kłopotliwa sprawa, ale zrobimy wszystko, co możliwe, by zapewnić bezpieczeństwo" - mówił w czwartek telewizji CNN Enders. Tego dnia Airbus poinformował, że wykrył nowe pęknięcia w skrzydłach dwóch A380. Doszło do tego podczas przeglądów rozpoczętych w następstwie incydentu z 2010 r., w którym silnik airbusa linii Qantas stanął w płomieniach i rozpadł się. Firma zapewniła, że pęknięcia nie są istotne, a latanie A380 jest bezpieczne. Już na początku stycznia wykryto mikropęknięcia w skrzydłach dwóch z sześciu A380 należących do Singapore Airlines. Według EASA najnowsza usterka jest jednak poważniejsza.