Druga pomarańczowa rewolucja na Ukrainie
Choć pierwsze miejsce zajęła Partia Regionów, na Ukrainie w istocie rzeczy dokonała się druga pomarańczowa rewolucja - tak rosyjski dziennik "Kommiersant" podsumowuje we wtorek niedzielne wybory parlamentarne w tym kraju.
Rosyjska gazeta podkreśla, że "dzięki sukcesowi Bloku Julii Tymoszenko wybory wygrały +siły pomarańczowe+ i to pani Tymoszenko - jak wszystko na to wskazuje - obejmie stanowisko premiera".
W opinii "Kommiersanta", "wyniki tych wyborów mogą okazać się znacznie ważniejsze dla przyszłości kraju, niż się oczekuje".
"Jeśli większość parlamentarną utworzą pomarańczowi i mogący przyłączyć się do nich (Wołodymyr) Łytwyn, pragmatyk z czasów (Leonida) Kuczmy, to nowy rząd może obrać kurs, który da się sformułować jednym zdaniem: Uciekać od Rosji!" - pisze dziennik.
Zdaniem "Kommiersanta", "koalicję (Wiktora) Juszczenki, Tymoszenko i Łytwyna, będących politycznymi konkurentami, może zespolić tylko zachodni wektor w polityce zagranicznej". "W takiej sytuacji może ona przetrwać dłużej niż kilka miesięcy, jak w przypadku pierwszego gabinetu Tymoszenko" - prognozuje gazeta.
Według "Kommiersanta", "jeśli taka koalicja zostanie utworzona, to dołoży ona wszelkich starań, aby Ukraina weszła do Światowej Organizacji Handlu (WTO) przed Rosją".
"Będzie ona też dążyć do osiągnięcia poważnego postępu na drodze atlantyckiej integracji" - podkreśla dziennik i dodaje: "Plany Ukrainy, dotyczące przystąpienia do NATO, mogą dzisiaj wydawać się czymś ze sfery fantastyki, jednak w połowie lat 90. także uważano, że Bułgaria i Rumunia jeszcze długo nie wejdą do Sojuszu Północnoatlantyckiego".
"Ponadto taka koalicja jest praktycznie nie do pogodzenia z dotychczasowym schematem współpracy gazowej z Rosją, której głównym elementem jest spółka RosUkrEnergo (RUE)"- zauważa "Kommiersant".
"Tak więc 'Uciekać od Rosji!' oznacza również 'Naprzód do Europy!' " - podkreśla moskiewska gazeta.
"Kommiersant" przypomina, że "w imię wprowadzenia swoich krajów do Unii Europejskiej politycy z Europy Środkowej i Wschodniej okazali się gotowi do kompromisów, które wydawały się niemożliwe". "Dlaczego Juszczenko, Tymoszenko i Łytwyn nie mieliby pójść za tym przykładem?" - pyta dziennik.
INTERIA.PL/PAP