Deputowani bloku Tymoszenko zablokowali NSA
Deputowani Bloku premier Julii Tymoszenko (BJuT) zablokowali pracę Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) Ukrainy. Ma to im pomóc w walce o anulowanie wyznaczonych na 7 grudnia przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Akcja deputowanych BJuT to reakcja na działania kancelarii prezydenta Wiktora Juszczenki, która stara się unieważnić orzeczenie okręgowego sądu administracyjnego z ubiegłego tygodnia, zawieszające prezydencki dekret o przedterminowych wyborach.
W związku z wcześniejszym zablokowaniem przez BJuT sądu, w którym apelacja kancelarii Juszczenki miała być rozpatrywana, Bankowa (ulica w Kijowie przy której znajduje się siedziba prezydenta) poprosiła, by rozprawa odbyła się w NSA.
Premier Tymoszenko udała się tymczasem w środę z jednodniową wizytą do Brukseli, gdzie odbywa się spotkanie szefów chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej; BJuT jest obserwatorem w tym gremium. Jak twierdzą ukraińskie media, szefowa rządu spotyka się z czołowymi politykami europejskimi by wyłożyć im swoje racje w konflikcie z Juszczenką o wcześniejsze wybory.
Od ubiegłego tygodnia, kiedy prezydent Ukrainy wydał dekret o rozwiązaniu parlamentu Tymoszenko twierdzi, że wyborów nie będzie. Od tego czasu jej deputowani blokowali już parlament, sądy i Centralną Komisję Wyborczą.
Aktywne działania prowadzi też obóz Juszczenki. W ubiegły piątek prezydent zwolnił sędziego, który podważył dekret o wyborach, a w poniedziałek oddzielnym dekretem zlikwidował sąd, w którym wspomniany sędzia pracował. Podległe Juszczence służby wzmocniły także ochronę sądów, a BJuT oświadczył w odpowiedzi, że jest to zapowiedź siłowego scenariusza przejęcia władzy na Ukrainie, czemu otoczenie szefa państwa zaprzeczyło.
Kiedy z kolei BJuT nie dopuścił w ubiegłym tygodniu do głosowania w parlamencie nad zmianami w budżecie, które miały umożliwić wydzielenie środków na wybory, Juszczenko wydał dekret polecający rządowi wypłacić pieniądze z rezerwy budżetowej. Rząd się na to nie zgodził.
Juszczenko i Tymoszenko, sojusznicy z czasów pomarańczowej rewolucji 2004 roku, będą prawdopodobnie najbardziej zaciętymi rywalami w zaplanowanych na początek 2010 roku wyborach prezydenckich na Ukrainie.
INTERIA.PL/PAP