Czeskie komplikacje
Amerykanie mogą natknąć się na poważne problemy jeśli zdecydują się na umieszczenie bazy antyrakietowej w Czechach - piszą "Lidove noviny" w artykule Klary Tylovej.
Zdaniem autorki problemy te sprawią, że ostatecznie baza powstanie "raczej w Polsce". "Sprawa umieszczenia na terytorium RCz amerykańskiej bazy antyrakietowej skomplikowała się. Okazuje się bowiem, że politycy chcą decyzję w tej sprawie podjąć w oparciu o referendum.
Jak informuje dziennik, za takim rozwiązaniem opowiadają się socjaldemokraci (CSSD), Partia Zielonych (SZ) i komuniści (KSCM). Szef Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Mirek Topolanek wprawdzie uważa, że o tego typu sprawie nie powinno decydować się w drodze referendum, tym nie mniej we wtorek oświadczył, że jeśli taka będzie wola większości pozostałych ugrupowań parlamentarnych, to jest gotów zaaprobować głosowanie w sprawie "antyrakiet".
Zdaniem autorki organizowanie referendum oznacza "niemałą komplikację". Ze względu na fakt, iż czeski system prawny nie przewiduje jego stosowania na poziomie całego kraju (jest możliwe to w gminach), przed zorganizowaniem głosowania w sprawie amerykańskiej bazy trzeba byłoby dokonać zmian w ustawie zasadniczej. Do tego potrzebnych jest trzy piąte głosów wszystkich posłów i senatorów.
Specjaliści odnoszą się z rezerwą do możliwości rozpisania referendum - czytamy w "Lidovych novinach". Radek Kohl z Instytutu Stosunków Międzynarodowych (znany ekspert w sprawa bezpieczeństwa) rozumie motywacje polityków, którzy chcieliby ciężar decyzji przerzucić na barki obywateli. Jednak kwestia, która miałaby się stać przedmiotem referendum wymaga fachowej wiedzy i fachowych argumentów, a do podejmowania decyzji w takich sprawach predestynowani są parlamentarzyści. Niezależnie jednak od tego, kto miałby podejmować decyzję konieczne jest przeprowadzenie rozległej kampanii informującej społeczeństwo o istocie sprawy.
Autorka materiału wskazuje także na fakt, iż negocjacje w sprawie organizacji referendum najprawdopodobniej "ciągnęłyby się całymi miesiącami". W rezultacie, nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu sprawy nie dało by się dociągnąć do końca wcześniej niż przed upływem pół roku. Tymczasem Amerykanie oczekują od Czechów decyzji do końca września 2006 - w następnym roku chcieliby już rozpocząć przygotowanie potrzebnych obiektów.
Do wybrania Czech jako miejsca lokalizacji bazy odstręcza panująca obecnie w tym kraju sytuacja polityczna - dodaje autorka artykułu. Dlatego - uważa Tylova - jest wielce prawdopodobne, że ostatecznie Amerykanie wybiorą innego kandydata - w grę wchodzą jeszcze Węgry i Polska. I chociaż, jak wynika z niedawnego badania opinii publicznej, Polacy nie są zbyt pozytywnie nastawieni do idei budowy bazy w swoim kraju (przeciw było 54% badanych, za 35%), to stanowisko ich rządu jest jasne.
Dziennik podkreśla, że Polacy są silnymi sojusznikami USA, czego dowiedli także w czasie wojny w Iraku. Petr Suchy z Katedry Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Masaryka w Brnie uważa, iż "możliwości Polski i zainteresowanie jej władz są nieporównywalnie większe. Znane czeskie niezdecydowanie i niechęć do zajęcia jednoznacznego stanowiska zapewne przyczyni się do tego, że pierwszeństwo zyska ktoś inny". Według niego będzie to Polska.
INTERIA.PL/MSZ