W sobotę w drugiej połowie dnia kilkaset osób zgromadziło się przed rosyjską placówką dyplomatyczną w Kijowie, aby zaprotestować przeciwko wspieraniu przez Moskwę separatystów na wschodzie Ukrainy. Jak relacjonowały media w Rosji, demonstranci zablokowali wejścia do budynku oponami samochodowymi. Jeden z protestujących zerwał z masztu flagę Rosji. Inny wywiesił na ogrodzeniu ambasady flagę Ukrainy. Według państwowej telewizji Rossija na ogrodzeniu placówki wywieszono też flagę UPA. Zgromadzeni przewrócili co najmniej siedem samochodów z dyplomatycznymi tablicami rejestracyjnymi, które były zaparkowane przed placówką. W niektórych rozbili szyby i odkręcili koła. Demonstranci, wykrzykując antyrosyjskie hasła, obrzucili gmach jajkami, pakietami z zielonym płynem, petardami, świecami dymnymi i kamieniami. Wybili kilka szyb. Milicja nie interweniowała. "Strona rosyjska jest skrajnie oburzona z powodu prowokacyjnych działań faszyzujących bojówkarzy przeciwko Ambasadzie Rosji na Ukrainie. Przy nieodpowiedzialnym pobłażaniu ze strony ukraińskich władz dokonano ataku na rosyjskie przedstawicielstwo dyplomatyczne i sprofanowano flagę Federacji Rosyjskiej" - oświadczyło MSZ Rosji. Rosyjski resort spraw zagranicznych podkreślił, że "mimo niejednokrotnych wystąpień MSZ Rosji i Ambasady FR na Ukrainie do ukraińskich władz oficjalnych, organy ochrony prawa Ukrainy nie podjęły jakichkolwiek kroków mających na celu ochronę Ambasady Rosji w Kijowie, co stanowi brutalne pogwałcenie międzynarodowych zobowiązań Ukrainy". MSZ Rosji poinformowało, że "strona rosyjska zażądała od strony ukraińskiej podjęcia niezbędnych kroków dla zapewnienia bezpieczeństwa rosyjskich dyplomatów w Kijowie". Rosja w takich sytuacjach zwykle stosuje kroki odwetowe. Należy więc liczyć się z tym, że w niedzielę może zostać zaatakowana Ambasada Ukrainy w Moskwie.