Armia na ulicach Neapolu?
Aby zapanować nad mafijnymi porachunkami i falą przestępczości zalewającą ulice Neapolu, rząd może wysłać armię do tego włoskiego miasta - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tylko w ostatnim tygodniu w Neapolu zabito 9 osób, w tym 3 we wtorek. Ofiary to m.in. zięć bossa jednego z klanów camorry, dilerka narkotyków oraz właściciel wypożyczalni kaset wideo, który prawdopodobnie nie zapłacił na czas haraczu - czytamy w gazecie.
Mimo że Neapol nigdy nie był spokojnym miastem - dziennie dochodzi tam do ok. 15 napadów z bronią w ręku - rząd w Rzymie przyznaje, że traci kontrolę nad sytuacją.
Winę za taki stan rzeczy ponosi amnestia, dzięki której w lipcu z więzień wypuszczono 21 tys. ludzi. Według policji większość byłych więźniów wróciła do swych przestępczych procederów. Teraz lewicowy rząd, który amnestią chciał uczcić 60-lecie republiki, zastanawia się, jak zaradzić jej skutkom - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Włoskie MSW zamierza wysłać na ulice miasta jeszcze 1,3 tys. policjantów, którzy wesprą 13 tys. swoich kolegów. Prawica chce, aby wsparcia udzieliła także armia. Premier Romano Prodi poinformował, że opcja militarna jest brana pod uwagę.
Do walki z mafią już raz wysłano armię. Po krwawych zamachach w latach 90. na Sycylii znalazło się 150 tys. żołnierzy - przypomina "Gazeta Wyborcza". Nie naruszyło to struktur mafijnych.
Premier Włoch Romano Prodi powiedział podczas czwartkowej wizyty w ogarniętym falą zbrodni Neapolu, że na razie nie trzeba wysyłać tam wojska, by przywrócić porządek i praworządność. "Skuteczniejsze - wyjaśnił szef rządu - będzie wzmocnienie obecności karabinierów, policji i gwardii finansowej".
- Przestępczość jest największą przeszkodą dla rozwoju ekonomicznego południa. To ona także zahamowała postęp w Hiszpanii i innych krajach śródziemnomorskich. To krąg, który musimy przerwać w ścisłej współpracy między władzami centralnymi państwa i lokalnymi samorządami. Bezwzględnie potrzebny jest wspólny wysiłek - oświadczył Prodi na konferencji prasowej.
INTERIA.PL/PAP