Advocatus diaboli i jego szatani
W przyszłym roku przed sądem, oskarżony za ludobójstwo, stanie lider Czerwonych Khmerów - Khieu Samphan. Bronić go będzie Jacques Verges, znany jako "adwokat diabła"
Verges broni największych zbrodniarzy świata - w swej karierze był już adwokatem Slobodana Milosevicia, Klausa Barbie - nazistowskiego zbrodniarza - i "Szakala Carlosa" - naprawdę Ilicha Ramireza Sancheza, ponurej, lecz światowej sławy terrorysty i najemnika. Proponował także swoje usługi powieszonemu pod koniec 2006 roku Saddamowi Husajnowi.
- Jeśli miałbym do wyboru bronić psa albo wilka, wybrałbym wilka. Szczególnie, jeśli krwawi - powiedział a propos procesu Saddama.
To tylko początek długiej listy znanych klientów Vergesa.
Kieu Samphan, w rozmowie z AFP prowadzonej ze swego domu w Pailin, byłej twierdzy Czerwonych Khmerów, potwierdził, że Verges będzie jego adwokatem.
- Robi to za darmo - powiedział Samphan. - Znam go od dawna, spotkaliśmy się jeszcze we Francji.
Jak głosi plotka, Verges, który w młodości miał ścisłe związki z ruchem komunistycznym i antykolonialnym, był w bliskim kręgu przyjaciół przywódcy Czerwonych Khmerów, oskarżonego o liczne i okrutne zbrodnie przeciwko ludzkości - Pol Pota.
Pol Pot, po swoim powrocie z Francji do Kambodży, wraz ze swoimi bliskimi współpracownikami, takimi, jak właśnie broniony przez Vergesa Samphan, stworzył jedną z najbardziej bestialskich armii świata - Czerwonych Khmerów. Są oni odpowiedzialni za śmierć do dwóch milionów ludzi, którzy zostali zamordowani, zmarli z powodu głodu lub wycieńczenia. Khmerzy, na czele z Pol Potem próbowali stworzyć w kraju komunistyczną, agrarną utopię, w której wszyscy obywatele mieli pracować na wzrost produkcji rolnej - jedynej, na jakiej miało opierać się państwo. Intelektualiści mieli zostać wyeliminowani ze społeczeństwa, które w ten sposób miało pozbyć się swojej "zdegenerowanej" warstwy. Noszenie okularów czy brak odcisków na dłoniach, co miało świadczyć o pasożytniczym (bo nie opartym na fizycznej pracy) życiu wystarczało do znalezieniu się na liście przeznaczonych do zamordowania. Khmerowie często, by oszczędzić kule, dokonywali masowych egzekucji za pomocą łopat i motyk. Pozostawili po sobie rozrzucone po całym kraju "pola śmierci" - bezimienne, masowe groby, w których spoczywają szczątki ich ofiar. Podczas ich rządów, miasta zostały wyludnione, a gospodarka kraju osiągnęła najniższy dający się wyobrazić, poziom. Terroryzowana i spauperyzowana do granic możliwości ludność masowo wymierała z głodu, przepracowania i była dziesiątkowana przez khmerskie oddziały.
- Jestem człowiekiem uczciwym. Nie zrobiłem niczego złego swemu narodowi, i wierzę, że większość moich rodaków zdaje sobie z tego sprawę - mówi Khieu Samphan.