- Jest w domu - powiedział dziennikarzom na konferencji prasowej miejscowy szeryf Jim Alderman. Jak wyjaśnił, chłopiec ukrył się w garażu i najprawdopodobniej cały czas tam przebywał. Wcześniej brat sześcioletniego Falcona mówił, że maluch wszedł do stojącego na podwórku balonu obserwacyjnego, który chwilę później odleciał. Lot, który relacjonowano na żywo we wszystkich amerykańskich stacjach telewizyjnych, trwał około dwóch godzin. Statek powietrzny przemierzył w tym czasie blisko 80 kilometrów. Władze wszczęły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania dziecka, gdyż przypuszczano, że wzniosło się w powietrze wraz z balonem. Po upadku balonu Falcona nie znaleziono. Policja sugerowała, że sześciolatek mógł w ogóle do balonu nie wejść. Obawiano się też, że dziecko mogło z balonu wypaść. Zobacz, jak świat śledził lot balonu, w którym miał skryć się chłopiec