Na ślad miłosnego procederu wyspiarki wpadły amerykańskie władze imigracyjne, które zainteresowały się przeszłością dziewczyny, przypuszczając, że ułatwiała swym partnerom uzyskiwanie prawa stałego pobytu w USA. - Mogę państwu tylko powiedzieć, że żaden z osobników, których poślubiła nie posiadał prawa pobytu - powiedziała dziennikarzom w Miami na Florydzie rzeczniczka urzędu Terry Chavez. - Możemy przypuszczać, że czyniła to dla pieniędzy, ale śledztwo w tej sprawie jest nadal otwarte - wyjaśniła. Lopez przybyła na Florydę z Kuby w 2002 roku i wkrótce stała się legalnym mieszkańcem USA. Jak podaje prokuratura, pobierała od swych "mężów" zryczałtowane opłaty za pomoc w uzyskiwaniu statusu imigranta, co więcej, ciągnęła od nich pieniądze jeszcze długo po ślubie, szantażując, że doniesie władzom, jeśli nie będą płacić. Dziennik "Miami Herald" podał w wydaniu sobotnim, że jego śledztwo dziennikarskie wykazało, iż osoba o identycznym z panią Lopez imieniu i nazwisku zawarła w ostatnich latach jeszcze kilka innych związków małżeńskich, poza badanymi już przez prokuraturę. Sama permanentna narzeczona została zwolniona za kaucją w wysokości 18 tys. dolarów i na razie jest nieosiągalna dla dziennikarzy.