Piotr Brożek wychodzi z cienia brata
Piotr Brożek przez ostatnie lata pozostawał w cieniu brata bliźniaka. Marzył o reprezentacji, ale Leo Beenhakker konsekwentnie go pomijał przy powołaniach. Szansę otrzymał dopiero od nowego selekcjonera Franciszka Smudy.
Obrońca Wisły Kraków nie kryje rozczarowania, że przez ostatnie lata nie znalazł uznania w oczach Beenhakkera.
- Nie wiem dlaczego tak się działo. Może dlatego, że media za mocno naciskały. W końcu znalazłem się na liście rezerwowej przed zgrupowaniem do RPA. Chyba z dziesięciu powołanych zawodników nie mogło pojechać i prawie wszyscy z listy rezerwowych ich zastąpili... oprócz mnie. Były momenty, że naprawdę czułem się mocno rozgoryczony - mówił piłkarz, który w reprezentacji zagrał tylko raz - w lutym 2008 roku wystąpił w towarzyskim spotkaniu przeciwko Finlandii.
Franciszek Smuda po objęciu sterów w kadrze znalazł miejsce dla obu braci Brożków. Paweł z powodu kontuzji nie dotarł na zgrupowanie. Z kolei Piotr Brożek szybko znalazł uznanie w oczach selekcjonera, który zamierza wystawić go w podstawowym składzie w sobotnim meczu przeciwko Rumunii. - No skoro od początku zgrupowania na treningach biegam w koszulce, to chyba jest szansa, że zagram od początku - przyznał obrońca mistrza Polski.
Smudę zna jeszcze z czasów, gdy nowy selekcjoner reprezentacji był trenerem Wisły Kraków. Piotr Brożek wtedy dopiero zaczynał przygodę w dorosłej piłce. - Wówczas prawie wcale nie grałem, tylko trenowałem pod jego okiem. Nie sądzę jednak, by ten fakt w jakikolwiek sposób pomógł mi dostać się do kadry. Każdy trener ma swoją wizję, a ja widocznie pasowałem do koncepcji trenera Smudy - zauważył.
Choć Smuda z Brożkiem w Wiśle razem pracowali siedem lat temu, piłkarz uważa, że szkoleniowiec od tego czasu nic się nie zmienił. - Przybyło mu tylko kilka lat i może jest trochę spokojniejszy niż kiedyś. Ale sposób pracy - treningi, pogadanki - nic się nie zmieniło i szczerze powiem, że tego się właśnie spodziewałem.
INTERIA.PL/PAP