Władimir Putin zwołał nadzwyczajne spotkanie Rady Bezpieczeństwa
Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w poniedziałek, że tego dnia zapadnie decyzja ws. uznania przez Rosję niepodległości dwóch "republik ludowych" powołanych w Donbasie przez prorosyjskich separatystów. Szef rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandr Bortnikow stwierdził podczas spotkania gremium, że sytuacja na terenie dwóch tzw. republik ludowych w Donbasie pogarsza się i stanowi zagrożenie dla życia mieszkańców.
Putin wypowiedział się na naradzie Rady Bezpieczeństwa kraju. Jej celem - jak zapowiadał - jest określenie dalszych kroków ws. Donbasu. Wspomniał w tym kontekście o apelu przywódców "republik ludowych" do Rosji z prośbą o uznanie ich suwerenności i o analogicznym apelu rosyjskiego parlamentu. Jak mówił, Rosja rozważa uznanie ich niepodległości, ale nie anektując ich i dodając formalnie do własnego terytorium - podaje Reuters.
Na naradzie wypowiadali się przedstawiciele władz, którzy zasiadają w Radzie Bezpieczeństwa, w tym premier Michaił Miszustin, szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, szefowie resortów siłowych i obu izb parlamentu Rosji. Większość apelowała o uznanie niepodległości Donbasu.
Michaił Miszustin: Rosja analizowała ryzyka związane z podjęciem decyzji o uznaniu niepodległości Donbasu
Premier Rosji Michaił Miszustin powiedział, że Rosja analizowała ryzyka związane z podjęciem decyzji o uznaniu niepodległości Donbasu. Rząd już wiele miesięcy prowadzi przygotowania do reakcji na uznanie obu "republik ludowych" - mówił.
- Zrobimy wszystko, co możliwe, by zapewnić rozwój gospodarczy kraju - zapewnił szef rosyjskiego rządu.
Miszustin powiedział przy tym, że uważa za konieczne, by stanowisko Rosji przedstawić Stanom Zjednoczonym, a jeśli nie będzie postępu, uznać niepodległość "republik ludowych".
Również szef Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Siergiej Naryszkin powiedział, że popiera propozycję o uznaniu niepodległości Donbasu, choć wspomniał o "ostatniej szansie" w postaci rozmów ze Stanami Zjednoczonymi.
Przedstawiciel Kremla: Ukraina i Zachód chcą zamrozić konflikt w Donbasie
Dmitrij Kozak, wiceszef administracji prezydenta Rosji Władimira Putina powiedział na naradzie rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, że Ukraina i Zachód chcą zamrozić konflikt na wschodzie Ukrainy.
Kozak, który w administracji Putina odpowiada za kierunek ukraiński oświadczył, że jest jasne, iż Donbas "nie jest potrzebny" Ukrainie ani Zachodowi i że postęp procesu uregulowania jest najniższy od 2015 roku.
Z kolei szef rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandr Bortnikow powiedział, że sytuacja na terenie dwóch tzw. republik ludowych w Donbasie pogarsza się i stanowi zagrożenie dla życia mieszkańców.
Nadszedł czas, by uznać niepodległość Donbasu; Rosja powinna pójść na ten krok - przekonywała szefowa Rady Federacji (wyższej izby parlamentu Rosji) Walentina Matwijenko.
Ambasador Ukrainy: Nie zapomnimy Niemcom tej zdrady
Tymczasem agencja Reutera podaje, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz ma po południu rozmawiać z prezydentem Rosji. Agencja powołuje się na rzecznika niemieckiego rządu.
Ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk oświadczył, że jego krajowi "nadal odmawia się tej broni, którą Niemcy mogą dostarczyć". - Jeśli strona niemiecka będzie nadal odmawiać, a rosyjskie wojsko rzeczywiście wkroczy na Ukrainę, Ukraińcy nigdy nie zapomną Niemcom tej zdrady - powiedział Melnyk telewizji BILD.
- Dzisiaj potrzebujemy nie tylko słów, wyrazów solidarności, potrzebujemy (też) broni do obrony - powiedział Melnyk.
Sytuację na Ukrainie relacjonujemy NA ŻYWO tutaj
INTERIA.PL/PAP