"Zwycięża ten, kto zabije wroga"
Mali Palestyńczycy bawią się w "wojnę". Ale nie tę daleką nieznaną wojnę, w jaką grają miliony ich rówieśników na całym świecie, ale taką, która codziennie rozgrywa się na ulicach ich miasta - Gazy. Amerykanie bawią się w "Indian i kowbojów", Palestyńczycy w "Hamas i Fatah".
Wzorując się na krwawych walkach między dwoma wrogimi frakcjami dzieci opracowały swoją własną grę. Z jednej strony, w tradycyjnych żółtych barwach, mali bojownicy Fatah, z drugiej, w zielonych chustach, młodzi rebelianci Hamasu. Uzbrojeni w drewniane pistolety walczą trzymając się tylko jednej reguły: - Zwycięża ten, kto zabije wroga - tłumaczy krótko dziennikarzowi włoskiej agencji prasowej ANSA 9-letni Mustafa.
- Jeśli uda nam się pochwycić jakiegoś bojownika Hamasu - dodaje niewiele starszy Ahmed, który akurat gra w barwach Fatah - możemy zdecydować, czy go pobić, czy może od razu zabić. Ale jeśli przeciwna drużyna ma naszych zakładników, to możemy dokonać wymiany.
Grupie Hamasu akurat udało się odkryć kryjówkę trzech bojowników Fatah. Wrogowie stają się zakładnikami. "Zieloni" nie stracili jeszcze żadnego swojego człowieka, dlatego nie muszą się zgodzić na wymianę. Decydują się na wykorzystanie przewagi. Trzej zakładnicy zostają zmuszeni do uklęknięcia, krzyczą "pomocy, pomocy". Na "zielonych" nie robi to jednak żadnego wrażenia. - Boom, boom, boom - krzyczy jeden z nich celując w kolegów z Fatahu drewnianym pistoletem. "Zabici" padają na ziemię. Potem cała zabawa zaczyna się od nowa, z przewagą trzech punktów dla Hamasu.
W zasadzie nie powinno nas to dziwić, w końcu ci mali Palestyńczycy na każdym kroku słyszą, że męczeńska śmierć jest sposobem na zapewnienie sobie wiecznej szczęśliwości. Każdy z nich ma ojca, brata, kuzyna czy wujka, który zginął w walce - jako zdrajca lub jako bohater. W ich świecie śmierć jest, nie tylko w zabawie, ale przede wszystkim w życiu, wyznacznikiem, który jasno określa kto wygrał, a kto przegrał.
Dzieci w Gazie bawią się w śmierć również dlatego, że w telewizji widziały jak izraelski agent zabija, a raczej katuje, Myszkę Miki. Nie tę oryginalną Walta Disney'a, ale jej kopię, którą Hamas wykorzystywał w programie przeznaczonym dla maluchów, by zaszczepiać młodym Palestyńczykom wrogość wobec Izraela.
Otuchy dodaje fakt, że pomimo wszechogarniającej ich śmierci każdego wieczoru dzieci kończą zabawę w wojnę. Spoceni i zmęczeni, ale zadowoleni niedawni "wrogowie" razem wracają do domów.
Wojną nie męczą się jedynie otaczający ich dorośli.