Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Władysław Kosiniak-Kamysz: PiS proponował nam wystawienie kandydata na sędziego TK

- Tydzień temu była rozmowa z marszałkiem Terleckim. Była propozycja możliwości poparcia, jeśli PSL wystawiłoby własnego kandydata na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ale nie jesteśmy zainteresowani - powiedział gość Kontrwywiadu RMF FM Władysław Kosiniak-Kamysz. - Udowadniamy swój charakter i to, że nie jesteśmy pazerni na stołki - dodał szef PSL.

Władysław Kosiniak-Kamysz
Władysław Kosiniak-Kamysz/RMF FM

Konrad Piasecki: Pan, panie ministrze, dostrzegł światełko w tunelu?

Władysław Kosiniak-Kamysz: - Dobrze, że rozmawiamy, dobrze, że doszło do spotkania.

I światełko było?

- Nie wiem, czy tutaj światło jest najważniejsze, raczej wymiana poglądów.

Tak, ale interpretacja tego światła była istotna - czy to było światełko gałązki oliwnej prezesa, czy raczej tego pociągu pancernego, które dostrzegł Grzegorz Schetyna?

- Ja widzę w tym jakąś nadzieję, że można przynajmniej ze sobą normalnie rozmawiać. O efektach nie powiemy jeszcze dziś, bo to zależy od kilku rzeczy - czy dobre tempo tych spotkań będzie utrzymane. Bo jeśli to było jedno spotkanie, to jest jakaś gra, jakiś kolejny akt w tym całym dramacie czy jakimś innym spektaklu... Jeżeli ma być coś z tego, ma wyjść jakaś konkluzja - dotycząca pewnie przede wszystkim TK - to tempo musi być utrzymane i musi być zbudowane zaufanie.

Ale była wczoraj jakaś taka atmosfera treuga Dei - pokoju bożego i taki sygnał, że teraz czas na zasypywanie podziałów?

- Nie, ani w nadmierną euforię był nie popadał, że było aż tak cudownie i wspaniale. Było normalnie, ale normalność dzisiaj jest w cenie.

Jacyś tacy rozmiękczeni wyszliście - i pan, i Petru, i Czarzasty. Uśmiechnięci, zadowoleni...

- Pan rozmawia tutaj codziennie z różnymi osobami, z politykami, czasem z autorytetami i z tych rozmów czasem dużo dobrego może wyniknąć. Więc czemu mamy nie być zadowoleni po rozmowie, która daje jakąś nadzieję?

Ale Grzegorz Schetyna już taki zadowolony nie był, więc zastanawiam się, skąd ten podział, bo gdybyście wszyscy byli zadowoleni - to rozumiem.

- Może chciał się troszkę odróżnić od tego, może ma inne odczucia i też może jest najdłużej z nas w całej polityce - to też może rzutować na te relacje pomiędzy PO a PiS wieloletnie.

Bo wie pan i słyszał, że PO oceniła jako potworny błąd to, co zrobiliście wy i Petru.

- Tylko sami w tym spotkaniu wzięli udział.

PO uznała, że weszliście w grę prezesa.

- Sami wzięli w tym spotkaniu udział - jak uznawali, że to jest gra od początku, to mogli nie przychodzić. Lepiej - moim zdaniem - jest rozmawiać i stworzyć nawet jakąś podstawę zaufania, bo bez niej nie pójdziemy do przodu. Polacy oczekują od nas rozwiązania sporu ws. TK

A o co prezesowi chodziło, bo wiem z nieoficjalnych źródeł, że na początku spotkania powiedział do pana: a z, panem panie prezesie, to ja się dogaduję w sprawie sędziego TK. Dogaduje się pan?

- Nie, nie wystawiliśmy kandydata do Trybunału. Wystawił go PiS.


To o co chodziło prezesowi?


- Była tydzień temu taka propozycja, na samej końcówce, bo to do piątku było składanie. W piątek była krótka rozmowa z przewodniczącym Terleckim.

Kosiniak-Kamysz: PiS proponował nam wystawienie kandydata na sędziego TK. Mieli go poprzeć/Konrad Piasecki/RMF

Który zaproponował PSL-owi, żeby wystawił własnego kandydata?


- Nie jesteśmy tym zainteresowani, bo to nie jest dzisiaj najważniejsze w tym sporze.


Ale to była propozycja: wystawcie własnego kandydata, my go poprzemy?


- Była propozycja możliwości poparcia, jeżeli PSL wystawiłoby własnego kandydata. Nie wystawiliśmy kandydata, to nie jest klucz problemu. Myślę, że też pokazujemy swój charakter i to, co nam często było zarzucane, że jesteśmy tak pazerni na stołki - udowadniamy w tym przypadku, że jest zupełnie odwrotnie.


Ale jeden sędzia Trybunału to też nie jest stołek, dla którego warto umierać.


- Wie pan, jakbyśmy tak zrobili, to miałbym dzisiaj pytanie: PSL jak zawsze weźmie wszystko.


Oczywiście, oczywiście że by tak było.


- Więc musimy pokazać, jak jest naprawdę.


Postawicie jakieś warunki kolejnych spotkań?


- Po pierwsze, musi być spełnione to, na co wszyscy się umówiliśmy. Każdy formułował to trochę inaczej. Trochę inaczej przewodniczący Czarzasty, ja mówiłem o takiej propozycji, żeby każda ze stron, każdy z uczestników pokazał jedną wartość, która jest fundamentalna w sporze o Trybunał i jeden element, z którego można się cofnąć. Też było takie ustalenie, żebyśmy w ciągu dwóch, trzech tygodni przedstawili swoje propozycje. To musi być dotrzymane i musi być w szybkim tempie kolejne spotkanie.


Ale czy nie jest na przykład tak, że opozycja jednak zewrze szeregi i powie: prezesie i Beato Szydło - opublikuj werdykt Trybunału i bez tego nie siadamy do rozmów.


- Dla nas to jest ta wartość, z której się nie cofamy.


Ale będzie taki kierunek "nie ma publikacji, nie ma rozmów", czy nie będzie?


- Na dzień dzisiejszy nie stawiałbym takiego kategorycznego warunku. To wtedy zamyka drogę do dalszej dyskusji. Poznajmy swoje linie brzegowe i warunki, w jakich chcemy się poruszać. Określenie tego daje szanse na dalsze rozmowy.


Mamy dziś z jednej strony KOD i bliskiego mu Petru, z drugiej strony najprawdopodobniej dzielącą się za chwilę Platformę Obywatelską i wciąż mocny sondażowo PiS. Gdzie pan w tym wszystkim widzi PSL?


- W opozycji nie mamy koalicji. Ani nie jesteśmy z PiS-em. Tam, gdzie są ustawy, które akceptujemy, tak jak 500 plus, popieramy. Nie jesteśmy też już w koalicji z Platformą Obywatelską.


Ale widzi pan wciąż PSL jako odrębny byt?


- Tak, idziemy swoją drogą.


Dogadanie się z Platformą nie wchodzi w grę?


- Nie, idziemy swoją drogą. Teraz odnieśliśmy moim zdaniem sukces, mimo że jesteśmy małym klubem, ale po protestach rolniczych dokonano poważnych zmian w ustawie o ustroju rolnym. Jednak można dziedziczyć, rolnik może kupić ziemię w całej Polsce, będzie mógł prowadzić i działalność gospodarczą, i być ubezpieczony w ZUS-ie, i dalej być rolnikiem, i kupić ziemię, więc udało się wygrać. Chyba żadna ustawa w parlamencie nie była zmieniona tak bardzo, jak ta dotycząca wsi.

I rozumiem, że zapisy, które nie pozwalają mieszczuchom kupować ziemi rolnej bardzo się panu podobają? 

- Nie, podobają mi się zapisy, gdzie jeżeli ktoś chce się osiedlić na wsi, wybrać lepszą jakość życia, lepszy też kontakt z naturą powinien mieć, jak najbardziej możliwość i to jest możliwe... 

Ale dlaczego musi mieć wykształcenie rolnicze, czy pan to rozumie? 

- Oczywiście można kupić działkę, chyba do pół hektara i można się przenieść... 

Ale na przykład pięciu hektarów nie mogę kupić. 

- My proponowaliśmy, żeby to było więcej. Żeby to był większy obszar. 

 Ale pan rozumie ten zapis? Dlaczego człowiek z miasta nie może się wyprowadzić na wieś i zacząć uprawiać ziemi?

- Może się wyprowadzić, ale podstawą funkcjonowania jest gospodarstwo rodzinne. My w naszej ustawie, która zabezpieczała sprzedaż ziemi obcokrajowcom, podchodziliśmy do tematu inaczej. Nie blokowaliśmy sprzedaży ani tym z miasta, ani rolnikom - bo dzisiaj z zasobów nieruchomości rolnych będzie blokada sprzedaży na 5 lat rolnikom. 


A wracając do tych zawirowań politycznych, gdyby z Platformy Obywatelskiej rzeczywiście - jak się mówi nieoficjalnie - odeszła na przykład Ewa Kopacz, wraz z najbliższymi jej politykami, nie uznałby pan tego za jakąś drogę dla PSL-u? Pan by był bliższy Platformie Kopacz czy Platformie Schetyny? 


- Naprawdę jestem najbliższy Polskiemu Stronnictwu Ludowemu i... mają swoje problemy w Platformie. 


Ale pan też słyszał o jakiś podziałach? Ewentualnych, przyszłych? 


- Niestety doszło, myślę, do złego podziału na Dolnym Śląsku. To nigdy nie jest dobrze. 


Który zaowocuje podziałem w całej Polsce?  


- Może on mieć swoje przełożenie na całą Polskę. Lepiej, jeżeli - tak jak słyszałem kiedyś wypowiedź przewodniczącego Schetyny - dla nich, dla niego lepiej, że jeżeli coś się ma wydarzyć, to niech się to wydarzy teraz i to rozumiem. Jesteśmy na pewno partnerami w opozycji, bo trzeba ze sobą dyskutować, ale naprawdę my mamy swoją drogę powrotu do korzeni - postawienia mocno na te zagadnienia związane nie tylko z rolnictwem, ale z obszarem wiejskim, z odnawialnymi źródłami energii, z energetyką prosumencką i z polityką społeczną i rodzinną, bo to jest bardzo ważne.


Ilu posłów PSL-u zagłosuje za absolutnym zakazem aborcji? 


- Zobaczymy, myślę, że to będzie jednak większość klubu.


Wasz głos może być istotny.


- Mamy wolność decyzji zawsze w PSL.


A pan zagłosuje jak?


- Zobaczmy, jak ta ustawa będzie wyglądać.


Panie ministrze, to jest prosty dylemat: zakazać absolutnie aborcji czy nie?  


- Nie mamy jeszcze nawet zarejestrowanego komitetu, bo pan marszałek przesunął. Nie mamy tej ustawy w Sejmie, poważnie trzeba się nad tym zastanowić. Większość PSL-u, w tym ja, może poprzeć te rozwiązania, które będą proponowane.


Czyli pan jest za tym, żeby - nawet jeśli życie kobiety jest zagrożone - nie mogła przerwać ciąży?


- Na pewno nie będziemy za odrzuceniem w pierwszym czytaniu, bo można te przepisy pozmieniać też w komisji i popracować nad nimi. Wydaje się, że duża część tych opinii może pójść w tą stronę.


To prawda, że świetnie pan znał kelnera-nagrywacza z afery podsłuchowej?


-Nie.


Łukasz N. obnosił się dobrymi relacjami m.in. z Kosiniakiem-Kamyszem, który miał załatwić pracę jego znajomej - tak twierdzi drugi z nagrywających.


- Nie, to nie jest prawda.


Nie znał pan Łukasza N.?


- Byłem np. na urodzinach pani premier Bieńkowskiej, ale nikomu... o pracy to chyba jakiś żart primaaprilisowy.


Nie, nie, książka nie wychodzi w prima aprilis. Podobno Łukasz N. mówił: "Do kogo mam się zwracać w sprawie pracy jak nie do ministra pracy". Nic pan o tym nie wie.


- Takich osób, które zwracały się do ministra pracy i które w ten sposób myślały, było bardzo wiele, bo jakieś takie skojarzenie występuje od razu, ale...


Minister pracy jest od pracy, zadziwiające....


- nic takiego nie było. 

RMF FM

Zobacz także