Rogalski: Macierewicz manipuluje PiS-em i ośmiesza śledztwo smoleńskie
To tajemnica adwokacka: kto z kogo zrezygnował, ja z bycia pełnomocnikiem Kaczyńskiego, czy Kaczyński z moich usług. Powiem tylko, że trudno było mi zdzierżyć wypowiedzi Macierewicza. On manipuluje nie tylko opinią publiczną, ale także Prawem i Sprawiedliwością - mówi Rafał Rogalski, były pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego, w Kontrwywiadzie RMF FM.
Konrad Piasecki: To pan zrezygnował, czy z pana zrezygnowano?
Rafał Rogalski: - Jest objęte tajemnicą adwokacką, mogę jedynie powiedzieć tyle, że trudno było zdzierżyć działalność pana Macierewicza i jego kategoryczne wypowiedzi dotyczące dwóch wstrząsów, dwóch wybuchów.
Reklama
Ale przecież pana klientem był Jarosław Kaczyński. Co ma do tego Antoni Macierewicz? Mógł być pan dalej pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego.
- Narracja, która była nadawana przez pana Macierewicza od bardzo długiego czasu, a zwłaszcza w 2012 roku. Ja się z tą narracją nie zgadzałem, zwłaszcza co do teorii, a potem już kategorycznych stwierdzeń dotyczących tego, że doszło do zamachu, czyli innymi słowy przyczynę tego zdarzenia z 10 kwietnia.
Ale to jest narracja, z którą zgadza się prezes Prawa i Sprawiedliwości? Czy to jest narracja, którą tworzy Antoni Macierewicz i wszyscy inni są bezradni?
- Na ten temat nie mogę się wypowiadać. Proszę zapytać pana prezesa Kaczyńskiego. Dla mnie nie budzi wątpliwości to, że mamy do czynienia z manipulacją po stronie pana Macierewicza. Po pierwsze opinią społeczną, po drugie także i samym Prawem i Sprawiedliwością.
Ale manipulacja, bo również Antoni Macierewicz nie wierzy w zamach i jest mu to potrzebne do uprawiania polityki?
- Moim zdaniem jest to cyniczna gra. Najlepszym tego dowodem jest niedopuszczenie w maju 2012 roku profesora Biniendy do spotkania z prokuratorami. Prokuratorzy wyraźnie zaznaczali, że będzie to spotkanie przy kawie. Nie będzie to przesłuchanie. Nie było żadnych, jakichkolwiek przeciwwskazań procesowych, czy też taktycznych. Chodzi o to, że jak najbardziej po takim spotkaniu, skoro nie byłoby to przesłuchanie, pan Binienda mógłby dalej prowadzić badania, mógłby się dalej publicznie wypowiadać. Chodziło tylko i wyłącznie o to, aby przedstawić koncepcję związaną z tym, że nie doszło do uderzenia w brzozę, tak jak twierdzi pan Binienda.
Panie mecenacie, ale na czym polega cynizm tej gry? Czy na głoszeniu tez, z którymi Antoni Macierewicz się tak naprawdę nie zgadza, czy na tym, żeby mnożyć wątpliwości, bo to jest potrzebne politycznie?
- Ja na polityce się nie znam, nie jestem politykiem.
Ale rozmawiał pan z Antonim Macierewiczem, on powiedział kiedyś panu: "Wie pan, panie mecenasie, w gruncie rzeczy ja też nie wierzę w zamach, ale muszę tak mówić, bo tak jest mi wygodnie"?
- Nie, czegoś takiego mi nie powiedział. Możemy wnioskować w oparciu o określone fakty, które są związane z działalnością pana Macierewicza. I w mojej ocenie jest to cyniczna i bardzo szkodliwa działalność z punktu widzenia śledztwa, dlatego że pojawia się bardzo wiele teorii czy też już kategorycznych stwierdzeń, które po pierwsze ośmieszają całe śledztwo, są wyjątkowo szkodliwe dla możliwości prowadzenia tego postępowania i co najważniejsze, jest to bardzo na rękę Federacji Rosyjskiej. To dzięki temu Federacja Rosyjska ma bardzo wiele argumentów za tym, żeby po pierwsze nie wydać czarnych skrzynek, nie wydać wraku samolotu.
Skoro to gra, to czemu pan mówi i pisze o Tworkach i o schizofrenii?
- Panie redaktorze, jaki jest koń, każdy widzi. Nie chcę się na ten temat wypowiedzieć.
A do którego momentu pan wierzył w zamach, bo rozumiem, że pan wierzył.
- Nie, po pierwsze nigdy to nie była wiara. Bo wiara to jest...
Wiara, przekonanie, jak zwał, tak zwał.
- Panie redaktorze, szkiełko i oko: fakty i dowody.
Ale do któregoś momentu pan uważał, że dowody wskazują na zamach.
- Śledztwo toczy się już ponad trzy lata, przez bardzo długi okres, blisko dwa lata, brakowało materiału dowodowego, był on wręcz wyjątkowo skąpy. Wspomnę chociażby o tym, że dopiero po siedmiu miesiącach od zdarzenia przychodzi z Federacji Rosyjskiej pierwsza partia dokumentacji medycznej związanej z sekcjami zwłok. Dokumentacji oczywiście po roku oraz po dwóch latach było coraz większa.
I zaczął pan nabierać przekonania, że do zamachu nie doszło. I pan ma dzisiaj absolutne przekonanie, że nie było zamachu?
- Panie redaktorze, mam przekonanie, że do zamachu nie doszło, dlatego, że...
A był taki moment, w którym pan sobie to uświadomił?
- Tak, oczywiście.
Co to był za moment?
- W połowie 2012 roku uświadomiłem sobie poprzez powiązanie faktów, przede wszystkim stenogramów z kokpitu, dodatkowo pewnego materiału dowodowego, który pojawił się po wizycie polskiej prokuratury oraz biegłych jeszcze we wrześniu 2011 roku na miejscu zdarzenia.
Czyli dzisiaj się pan wycofuje z tych wszystkich tez o helu, o sztucznej mgle, o przyczynach katastrofy innych niż oficjalne?
- Ja nie mam się z czego wycofywać, dlatego że po pierwsze, mgła, ta teoria, stworzona została przez samą prokuraturę. W tym znaczeniu, że doszło do powołania Polskiej Akademii Nauk w celu stwierdzenia, czy mgła była naturalna czy też sztuczna. Więc ja niczego nie stworzyłem. Po drugie, jeśli chodzi o kwestię środków, które mogły wpływać na aerodynamikę, to pamiętajmy - jest to kwiecień 2011 roku, wciąż nie wiemy, dlaczego samolot znalazł się na tak niskiej wysokości. Była to hipoteza i w ramach metodyki prowadzenia śledztwa należy badać wszelkie hipotezy i w ramach określonych wersji.
A dzisiaj pan już wie, dlaczego znalazł się tak nisko?
- Tak, na skutek błędu pilotów. To jest bardzo prosta odpowiedź.
I błąd pilotów był główną przyczyną katastrofy?
- Wina leży zarówno po stronie polskiej jak i rosyjskiej. Zacznę od strony rosyjskiej. Przede wszystkim, niewłaściwe komendy związane z tym, że są na właściwej ścieżce oraz kursie. Po drugie, brak zamknięcia lotniska. Po trzecie, niewłaściwy sprzęt, i jest to sprawa oczywista, aczkolwiek musimy ją wciąż badać, dlatego że strona rosyjska nie przekazuje materiału dowodowego. Jeżeli chodzi o stronę polską, to przede wszystkim chodzi o brak właściwego wyszkolenia, nonszalancję, lekkomyślność, niedbalstwo po stronie polskiej. Nigdy nie doszłoby do tego zdarzenia, w moim przekonaniu, gdyby piloci przestrzegali instrukcji dotyczącej tzw. stu metrów.
Panie mecenasie, ale jak pan to wszystko mówi politykom Prawa i Sprawiedliwości, jak pan to wszystko mówi Antoniemu Macierewiczowi, czy swojemu niedawnemu klientowi, to jak oni na to reagują?
- Mogę się wypowiadać tylko na temat tego, co mówię panu Macierewiczowi, a nie panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Jak pan to mówi Macierewiczowi?
- Pan Macierewicz w mojej ocenie i przekonaniu ma już swoją prawdę, innymi słowy według niego doszło - przynajmniej tak głosi publicznie - do zamachu, chociaż nie ma na to jakichkolwiek dowodów. Z całą pewnością doszło do uderzenia o brzozę i najlepszym tego dowodem jest to, że w skrzydle są wprasowane drewna - drewno konkretnie z tej brzozy.
Dużo osób w PiS powątpiewa w zamach?
- W mojej ocenie duża część PiS-u. Jest to, co najmniej 20-30 posłów.
Nie wierzą w zamach?
- Natomiast z uwagi na to, że są posłami, czy też nawet senatorami, ze względów politycznych nie są w stanie przeciwstawić się panu Macierewiczowi. Jestem bytem całkowicie niezależnym, jestem adwokatem, prawnikiem, nie jestem politykiem. Mam tę odwagę i znalazłem ją, żeby to wprost powiedzieć, dlatego że antagonizm....
Adam Hofman mówi: "Nie nazwałbym pana Rogalskiego prawnikiem, tak nie zachowuje się prawnik i adwokat."
- Jest mi bardzo przykro, że pan Hofman tak powiedział, jestem prawnikiem, jestem adwokatem, co więcej, ja nie zostałem wynajęty do tego, aby mówić nieprawdę. Od samego początku gra była bardzo prosta: mianowicie dochodzimy do prawdy. Od kiedy włączył się do sprawy pan Macierewicz z tworzeniem bardzo różnych teorii, a następnie kategorycznych stwierdzeń nieprawdziwych , a związanych z jakimiś dwoma wstrząsami, dwoma wybuchami...
Panie mecenasie, ale czy to jest fair, czy to jest uczciwe, czy to jest etyczne reprezentować klienta, a potem podważać jego linię?
- Ja nie podważam linii swojego klienta, absolutnie.
Podważa pan, bo Jarosław Kaczyński dzisiaj mówi o wybuchach i zamachu.
- Nie podważam linii pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wypowiadam się tylko i wyłącznie na temat pana Macierewicza i jego cynicznej gry.
Bo to wygląda tak, jakby najpierw miał pan misję dowiedzenia zamachu, a dzisiaj ma pan misję zdyskredytowania Antoniego Macierewicza
- Wypowiadam się wyłącznie na temat pana Macierewicza, a nie swojego byłego klienta.
I nie uważa pan, ze pan postępuje nie etycznie?
- Uważam, że postępuję, jak najbardziej etycznie. Byłem zobligowany do tego, aby dochodzić do prawdy. Co więcej, pewne działania związane z panem Macierewiczem były także przynajmniej pośrednio powiązane ze mną i z moim nazwiskiem. Stąd też jestem zobligowany do tego, aby wyjaśnić opinii publicznej, że nie jest tak, jak twierdzi pan Macierewicz.
I dzisiaj to koniec pańskiej przygody ze sprawą smoleńską?
- Zobaczymy.
Bo już chyba żadnego klienta pan w PiS-ie nie znajdzie.
- Być może.