Prawo do naprawy
Koniec z szybko psującymi się pralkami, laptopami czy telefonami? Koniec z drogimi naprawami? Komisja Europejska idzie na zwarcie z producentami sprzętów codziennego użytku - dowiedziała się Interia.
Jak poinformowały nas źródła w Komisji, trwają intensywne prace nad tzw. prawem do naprawy. Jego wprowadzenie może być kwestią najbliższych dwóch lat.
W lipcu, w specjalnej rezolucji, do podjęcia działań w tej sprawie wezwał Komisję Parlament Europejski. Ale już wtedy w KE planowano regulacje, które nie spodobają się producentom.
O co chodzi w prawie do naprawy?
Każdy z nas nieraz zetknął się z sytuacją, gdy naprawa zepsutego sprzętu okazywała się mniej opłacalna niż zakup nowego. Konsumenci już dawno zorientowali się, że produkty są programowane, by zepsuć się po kilku latach. Nazywa się to planowanym postarzaniem produktu. Zatem paradoksalnie wraz z postępem technologicznym produkty psują się coraz częściej. Koncerny chcą, byśmy ciągle kupowali nowy sprzęt, bo tylko tak gwarantujemy im ciągłość zysków. Co więcej, na wszelkie możliwe sposoby utrudnia się naprawę zepsutych produktów.
- Nie może być tak, że jesteśmy zmuszani do rezygnacji z użytkowania jakichś przedmiotów tylko dlatego, że zepsuła się ich drugorzędna część, a nie ma jak jej wymienić lub naprawić. To musi być wyeliminowane. Doskonałym przykładem są tutaj urządzenia elektryczne i elektroniczne, które coraz częściej są "nierozkładalne", więc nie można ich naprawić - mówi Interii europoseł PO Adam Szejnfeld, który zajmuje się tą sprawą w ramach Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów PE.
Według badań Eurobarometru aż 77 proc. Europejczyków wolałoby naprawić zepsuty sprzęt niż kupować nowy, ale często nie ma takiej możliwości. To ma się zmienić.
Jak dowiedzieliśmy się w Komisji Europejskiej, rozwiązania ukrócające praktyki producentów powstają w ramach dwóch projektów: Eurodesign i Horizon 2020.
Potwierdził nam to również rzecznik KE.
- Komisja w pełni popiera cel, jakim jest uczynienie produktów bardziej trwałymi i naprawialnymi, i nad tym właśnie pracujemy w ramach naszej obecnej polityki regulacyjnej. Zachęcamy jednocześnie rynek do podjęcia zdecydowanych działań i i do opracowania nowych, lepiej funkcjonujących produktów - usłyszeliśmy.
KE chce, by części urządzeń elektronicznych były wymienne i uniwersalne. Producent będzie zobowiązany upubliczniać "bebechy" sprzętu i instrukcję, w jaki sposób wymieniać poszczególne elementy. Unia chce wspierać rynek napraw i rynek wtórny urządzeń.
Założeniem prawa do naprawy jest, byśmy mogli zepsuty telefon tanio naprawić u miejscowej złotej rączki, a nie jedynie w autoryzowanym serwisie (który koniec końców zasugeruje kupno nowej komórki).
Producenci będą również musieli informować klientów o oczekiwanej żywotności produktu. Niewykluczone, że powstanie system umożliwiający wykrywanie planowanego postarzania.
Jak nam przekazano, w ramach Eurodesignu powstaną regulacje dotyczące m.in. komputerów domowych, telewizorów, pralek i zmywarek.
W tym wszystkim nie chodzi wyłącznie o kieszeń i wygodę Europejczyków.
- Wydłużenie cyklu życia produktów poprzez solidną produkcję, a potem prawo i możliwość naprawy jest bardzo ważne nie tylko z punktu widzenia konsumentów, ale również i ochrony przyrody. Z jednej strony musimy bowiem dążyć do optymalnego wykorzystania malejących zasobów naturalnych, a z drugiej strony ograniczać odpady, które trafiają do środowiska - komentuje Adam Szejnfeld.
Możemy być pewni, że producenci będą próbowali storpedować te pomysły.
Tak właśnie stało się w USA, w stanie Nebraska, gdzie Apple ostro i, póki co, skutecznie lobbował przeciwko ustawie "Fair Repair Act". Technologiczny gigant argumentował, że prawo do naprawy ujawni jego sekrety handlowe konkurencji, narazi sprzęt Apple na ataki hakerskie, a baterie będą wybuchać - ostrzeżono.
Nie tak dawno koncern przyznał się do celowego spowalniania starszych modeli swoich telefonów. Firma zapewnia, że zrobiła to dla dobra klientów, ale na wszelki wypadek przeprosiła.