Po Dniu Kobiet
Jestem, jak wiadomo, zdecydowanym zwolennikiem istnienia Dnia Kobiet. Sam go nie obchodzę: (jako konserwatysta obchodzę tylko te święta, które istniały przed moim narodzeniem...) - ale popieram. Jest to bowiem kolejny kamyczek odróżniający kobiety od mężczyzn.
Podobnie gdy magistrat Nowego Jorku postanowił, że toalet damskich będzie w budynku dwa razy więcej niż męskich - to też się ucieszyłem: zawsze twierdziłem, że kobiety powinny mieć przywileje, a nie "równe prawa".
Z okazji Dnia Kobiet znalazłem w internecie (http://tiny.pl/l34r) absolutnie kuriozalny tekst p. Krzysztofa Cibora, którego obszerny fragment zaraz zacytuję. Facet pisze o znakomitej reklamie komórek f-my "Mobilking":
"Zdecydowanie bardziej reklama telefonii poniża facetów, sugerując, że świetnie nadają się do strzelania z karabinu maszynowego i reperowania samochodu, zdecydowanie lepiej niż głupiutkiej blondynce wychodzi im trzymanie sikawki, a już najlepiej realizują się, gapiąc na gołe baby.
Seksistowska reklama jest symbolicznym przedstawieniem tez zawartych w broszurze Macieja Giertycha. Facet naturalnie jest analityczny (naprawia samochód), broni bezbronnych (strażacka sikawka), w sytuacjach konfliktowych używa przemocy fizycznej (wojsko). Natomiast kobieta - dla dobra Narodu - powinna zostać matką przed dwudziestką. Wprawdzie Giertychowi chodzi o efekt końcowy, a reklamiarzom od telefonów - o proces prowadzący do zostania matką (bez oglądania się na efekty), jednak i tu, i tu mamy do czynienia z próbą określenia samczej dominacji nad kobietą.
Jeśli ktoś ma problemy ze swoją płciowością, rzeczywiście może potrzebować namacalnych dowodów na męskość. Jak komuś przywali, albo kogoś zdominuje - jest facetem pełną gębą. Ja na przykład problemów z tożsamością płciową nie mam i nie muszę udawać, że umiem naprawić samochód (po prawdzie nie umiem nawet prowadzić samochodu), ani że trzymałem kiedykolwiek w ręku karabin (choć akurat wojsko odsłużyłem, w galerii sztuki), by czuć się spełnionym mężczyzną. Nie obrażam się, gdy ktoś mi powie, że jestem kiepski w majsterkowaniu (nigdy nie uważałem, że muszę w tym akurat być dobry). Obraża mnie natomiast, gdy reklamiarze od telefonów i ich kolega Maciej Giertych sugerują, że facet nie nadaje się do zmywania, prania, gotowania zupek i przewijania pieluch. Te czynności wykonuję codziennie, chwalę to sobie i myślę, że nieźle sobie radzę. (Swoją drogą, fakt, że o domowej krzątaninie myślę obecnie w pracy, czyni mnie - zdaniem Giertycha - kobietą)".
Otóż p. Cibor myli się: nie czyni to z Niego kobiety - czyni tylko złego pracownika. Dobry stolarz, heblując deskę, myśli tylko o tym, by jak najlepiej zheblować deskę; jeśli myśli o czym innym - to, niestety: taki rutyniarz musi zarabiać mniej od artysty, który wkłada w strug całą duszę...
Ale z męską logiką p. Cibora jest istotnie coś nie w porządku. Co jest ważniejsze dla przeciętnego człowieka: dziecko - komputer - czy piła mechaniczna? Na ogół uważa się, że dziecko. Dlatego kobieta piastująca w ramionach (czy nosząca w łonie) dziecko - jest ważniejsza od informatyka z laptopem i drwala z piłą. To kobiety pełnią ważne funkcje społeczne - np. wychowując dzieci - a "Zawsze takie rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie" - udając przy tym, że podziwiają nas przy tych piłach i komputerach. Byśmy nie stracili zapału do piłowania i programowania.
A, oczywiście, zasuwamy jak głupi, by wzbudzać ich podziw - zaś do operowania piłą i projektowania komputera kobiet nie bierzemy - by nie poharatały sobie ślicznych rączek i gładkich czółek.
janusz@korwin-mikke.pl