Paweł Soloch: Tym razem nie będzie darmowego obiadu
- Przypomnę, że rok temu wojsko wzięło na siebie całość kosztów związanych z awarią "Czajki". A było to chwilę po tym, jak prezydent Trzaskowski kpił z wojskowej defilady w stolicy i proponował, aby zamiast spotykać się z polskimi żołnierzami, pojechać na okoliczny jarmark. Tym razem widać nie będzie darmowego obiadu - mówi Interii szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch, odnosząc się do kwestii kosztów wojskowej pomocy w związku z awarią oczyszczalni ścieków w Warszawie. Soloch zapowiada także zmianę formuły Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Nigdzie nie jest napisane, że w RBN muszą być przedstawiciele opozycji - podkreśla.
Łukasz Szpyrka, Interia: Nowa kadencja prezydenta Andrzeja Dudy oznacza też nowe otwarcie w BBN?
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: - Nowe otwarcie wiąże się z nowymi zadaniami. Prezydent odbył już spotkanie z kierownictwem KPRP i BBN. Poprosił ministrów, również mnie, abyśmy przygotowali propozycje działań w drugiej kadencji. Z mojego obszaru prezydent jest na pewno zainteresowany dokończeniem reformy kierowania i dowodzenia, więcej uwagi poświęci kwestiom modernizacyjnym, szczególnie marynarki wojennej, czy personalnym w siłach zbrojnych. Kolejny temat to dalsze wzmacnianie obecności wojsk amerykańskich na terytorium Polski.
Mówi pan o polityce kontynuacji. Pojawi się coś nowego?
- Naturalnie, pojawią się nowe tematy. Jednak w pierwszym rzędzie pan prezydent chce realizować zapisy "Strategii bezpieczeństwa narodowego", przyjętej w poprzedniej kadencji. Wierzę, że będzie to pierwsza strategia bezpieczeństwa, która zostanie w dużym stopniu zrealizowana, czyli przełożona na realne decyzje i działania.
W maju zapowiedział pan realizację związanych ze strategią dwóch ustaw - zarządzania bezpieczeństwem i obrony cywilnej. Na jakim jest to etapie?
- Pierwszy ruch, w postaci powołania międzyresortowego zespołu mającego przygotować projekt ustawy o zarządzaniu bezpieczeństwem, został już wykonany. Na jego czele stanął premier. To będzie projekt rządowy z prezydenckimi rekomendacjami. W swoich założeniach współgra z celami zapowiadanej rekonstrukcji rządu dotyczącymi usprawnienia funkcjonowania instytucji oraz koordynacji działań. Teraz czekamy na rekonstrukcję i dalsze prace zespołu, w którym również zasiadam. Prace nad ustawą o obronie cywilnej trwają w MSWiA.
Skoro zasiada pan w tym zespole, a prezydent poprosił pana o przedstawienie planu na najbliższy czas, to chyba może pan spać spokojnie i zapowiedziane zmiany w kancelarii prezydenta pana nie obejmą.
- Tego nigdy nie wiemy, natomiast mogę powiedzieć, że po ostatnich rozmowach z panem prezydentem planuję działania biura w dłuższej perspektywie.
W pana odczuciu zmiany w kancelarii powinny być znaczące?
- To wyłączna decyzja pana prezydenta. Moja perspektywa wynika ze specyficznego umiejscowienia BBN - jesteśmy trochę oddzielnie, a trochę wewnątrz kancelarii prezydenta. Działamy na styku kompetencji z pozostałymi prezydenckimi ministrami. Musimy więc współdziałać, ale jesteśmy wyodrębnieni.
Według doniesień medialnych minister Krzysztof Szczerski ma kierować wyłącznie działką spraw zagranicznych. Czy z waszej perspektywy to coś zmienia?
- To na razie doniesienia medialne. Jako ministrowie jesteśmy realizatorami polityki prezydenckiej. Nie jesteśmy autonomiczni, to prezydent jest ostatecznym decydentem. Chociaż personalne relacje, atmosfera i przepływ informacji oczywiście odgrywają istotną rolę. Dziś oceniam, że są one dobre i bardzo dobre.
Krzysztof Szczerski to człowiek, z którym najczęściej pan współpracuje?
- Tak. Polityka zagraniczna przenika się ze sprawami bezpieczeństwa, więc to poniekąd nasza wspólna domena. Myślę, że wypracowaliśmy sobie skuteczne schematy wspierania się i uzupełniania. Mamy bardzo dobry kontakt.
W takim razie, z koleżeńskiej perspektywy, życzyłby mu pan, by w końcu został szefem MSZ?
- Życzę mu, aby jak najdłużej odgrywał istotna rolę w polskiej polityce zagranicznej. Dziś wykorzystuje swój potencjał, pracując dla prezydenta, a szefem MSZ został prof. Zbigniew Rau.
Szczerski znów miał pecha.
- Nie wiem, czy praca dla prezydenta jest despektem. Przyzna pan, że chyba nie. Jestem natomiast przekonany, że w przyszłości Szczerski nadal będzie odciskał piętno na polskiej polityce zagranicznej.
W nowej kadencji prezydenta Rada Bezpieczeństwa Narodowego będzie spotykać się częściej?
- Uważam, że problemem nie jest częstotliwość spotkań, a nadanie Radzie odpowiedniej formuły. Rozmawiamy z prezydentem na temat różnych wariantów, sam też przedstawiam mu ocenę sytuacji.
Jaka jest pana ocena funkcjonowania RBN?
- Przede wszystkim RBN jest dla prezydenta, a nie prezydent dla RBN. I mam tu apel do opozycji - skoro chcemy, aby RBN była także forum budowania ponad politycznego porozumienia, to prowokacyjne apele o zwołanie Rady, praktycznie przy każdej okazji, mają dokładnie przeciwny efekt. Tym bardziej, że o wszystkich wnioskach opozycji o zwołanie RBN dowiadujemy się przede wszystkim z mediów. Nie tak wyobrażam sobie uczciwe współdziałanie w sprawach bezpieczeństwa. Teraz jest moment, aby przemyśleć formułę RBN czy jej składu.
Składu?
- Skład jest autorskim dziełem prezydenta. Nie jest nigdzie napisane, że muszą być tam przedstawiciele opozycji. Jest to względnie nowy obyczaj, ale nie obowiązek. Ale od razu uspokoję - prezydent, co do zasady, pozytywnie ocenia to rozwiązanie. Spotkania RBN są niejawne, a co za tym idzie, przedstawiciele opozycji dostają informacje, których w inny sposób by nie otrzymali. Wywołuje to pewien efekt psychologiczny budowania zaufania do rządzących. Ma to duże znaczenie. Zresztą w trakcie pierwszej kadencji prezydent wielokrotnie kontaktował się z opozycją, nie tylko w formule RBN, ale także w ramach szerszych spotkań w pałacu prezydenckim czy twarzą w twarz z poszczególnymi politykami.
- Miejmy jednak świadomość, że udział sił politycznych w RBN pociąga za sobą ryzyko wykorzystywania spraw bezpieczeństwa do celów walki politycznej. Chciałbym, aby w RBN było mniej bieżącej polityki, i aby trochę lepiej spełniania swoją podstawową rolę - czyli organu doradczego prezydenta.
Tak nie jest?
- Niektórzy, poprzez apele o zwołanie Rady przy okazji każdego wydarzenia, starają się stworzyć wrażenie, że kluczem do rozwiązania problemów w sprawach bezpieczeństwa jest współpraca z opozycją w ramach RBN. Tymczasem kluczem do rozwiązywania problemów i priorytetem dla prezydenta jest skuteczna współpraca z rządem oraz instytucjami odpowiadającymi za sprawy bezpieczeństwa. I przede wszystkim w takim układzie prezydent realizuje swoją politykę.
Krótko mówiąc - skład RBN może ulec zmianie, czy prezydent myśli o tym, by zbudować kompletnie nową formułę do kontaktu z opozycją?
- Będziemy na ten temat rozmawiać. Na razie skład RBN pozostaje bez zmian. Do rozważenia jest kwestia formuły. Prezydent ma swoje przemyślenia na temat dotychczasowego funkcjonowania Rady. Jeśli podejmie jakieś decyzje w tym temacie, to je ogłosimy. Na pewno dobrze by było zastanowić się nad dodatkowymi kanałami komunikacji z różnymi środowiskami opiniotwórczymi, reprezentującymi także różne opcje polityczne. Nad tym myślimy.
Widzi pan potrzebę stworzenia nowego formatu kontaktu z opozycją?
- Może nie tyle stworzenia nowego formatu, ile szukania możliwości i mechanizmów pogłębiania dialogu z różnymi środowiskami. RBN jest jednym z nich, ale być może potrzebne są inne.
Generał Rajmund Andrzejczak może zostać szefem Komitetu Wojskowego NATO. Sprawa wyjaśni się już w piątek.
- Obok sekretarza generalnego jest to kluczowa pozycja w NATO. Jeszcze nigdy nie było Polaka na tak wysokim stanowisku, choć swego czasu szykowany był na tę pozycję gen. Franciszek Gągor, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Trzymamy kciuki za generała Andrzejczaka i wspieramy go, bo ta inicjatywa wyszła z ośrodka prezydenckiego. Jednym z priorytetów prezydenta jest promowanie naszych oficerów do obejmowania stanowisk w strukturach międzynarodowych.
Jakie szanse ma gen. Andrzejczak?
- Jesteśmy optymistami. Prezydent zobowiązał nas do lobbowania na rzecz generała i to robimy. To samo robi MON i MSZ. Gen. Andrzejczak ma jednego kontrkandydata z Holandii, adm. Roba Bauera. Szefowie obrony z 30 krajów NATO będą wybierać nowego przewodniczącego w głosowaniu niejawnym, dlatego dużą rolę odgrywają tu osobiste kontakty. A to atut gen. Andrzejczaka. Jest rozpoznawalny nie jako dyplomata, ale żołnierz z pola walki, który dowodził na licznych misjach i osobiście poznał tam wielu sojuszniczych dowódców. Decyzja jest w ich w rękach.
16 głosów będzie oznaczało zwycięstwo.
- Tak i osobiście uważam, że jest duża szansa na właśnie taki wynik. Chociaż pamiętajmy, że wśród 30 głosujących są też tacy, którzy równolegle ubiegają się o stanowiska w innych instytucjach.
"My poprzemy cię tutaj, ale ty musisz nas poprzeć tam"?
- Jak zwykle w takich sytuacjach, prowadzone są nieformalne uzgodnienia dotyczące przekazywania poparcia. To mechanizm znany chociażby z UE. Natomiast obok osobistych atutów generała, znaczenie mają także coraz lepsze relacje Polski w NATO. Mamy silne poparcie flanki wschodniej, ale i zrozumienie dla nowych członków, doskonałe relacje z najsilniejszym z sojuszników - USA, bierzemy udział w licznych operacjach wojskowych, przeznaczamy ponad 2 proc. PKB na obronność. Poczekajmy jeszcze kilka dni, jestem dobrej myśli.
Wojsko powinno angażować się w sprawy cywilne, jak np. budowę mostu w związku z awarią oczyszczalni "Czajka"?
- Jeśli innych możliwości nie ma, to tak. Szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Tak jak w przypadku pandemii, gdy na początku WOT pomagały ludziom i innym służbom.
Wojsko, jak w przypadku "Czajki", powinno brać za pomoc pieniądze?
- Mówimy jedynie o zwrocie kosztów. Te pieniądze i tak zostaną w sferze publicznej, chociaż oczywiście wolałbym, aby zarówno środki finansowe, jak i czas żołnierzy przeznaczone były na szkolenie, a nie ponowne doglądanie przeprawy pontonowej przez Wisłę. Przypomnę też, że rok temu wojsko wzięło na siebie całość kosztów związanych z awarią. A było to chwilę po tym, jak prezydent Trzaskowski kpił z wojskowej defilady w stolicy i proponował, aby zamiast spotykać się z polskimi żołnierzami, pojechać na okoliczny jarmark. Podobnie było w przypadku tak ważnej dla żołnierzy setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej, zignorowanej przez władze stolicy. Tym razem widać nie będzie darmowego obiadu.
Zostańmy przy pieniądzach. Żałuje pan, że ustawa o podwyżkach dla polityków przepadła w parlamencie? Objęłaby również pana.
- Z mojego punktu widzenia ważniejsza od wysokości zarobków jest kwestia uregulowania proporcji. Ministrowie często zarabiają istotnie mniej niż ich podwładni, a pracują zazwyczaj więcej. Przykładowo w samym BBN jest kilka osób, które mają wyższe dochody ode mnie. To zjawisko powszechne praktycznie we wszystkich resortach. Przyzna pan, że to dziwna sytuacja z punktu widzenia hierarchii i odpowiedzialności za kierowanie. To powinno ulec zmianie.
Rozmawiał Łukasz Szpyrka