"Nie dajmy się sprowokować"
Możliwe, że reżim Łukaszenki zdobędzie się na kolejne prowokacje wobec Polski. Trzeba się z tym liczyć, ale nie dajmy się sprowokować - mówi Stanisław Ciosek, były prezydencki doradca ds. wschodnich.
Stanisław Ciosek był gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM:
Kamil Durczok: Powinniśmy zerwać stosunki dyplomatyczne z Białorusią?
Stanisław Ciosek: Nie, nie przesadzajmy. Trzeba robić wszystko, by sytuację na Białorusi zmienić, a nie zamrażać sobie możliwości, odcinać sobie rąk.
Będąc ślepym na takie incydenty, jak ten, że na kilkanaście godzin na granicy zostaje uwięziony polski konsul?
Incydenty przeminą, natomiast polityka i nasze interesy pozostaną. To jest najistotniejsze. Jesteśmy teraz w takim gorącym okresie, pełno jest takich drobnych różnych zdarzeń. Przede wszystkim Białorusini czynią nam takie przykrości za naszą pozycję wobec wyborów prezydenckich na Ukrainie, w ogóle wobec sytuacji na Białorusi. Trzeba się z tym liczyć. Nie wiem, co jeszcze wymyślą tam w Mińsku. Bardzo możliwe, że będziemy jeszcze świadkami takich różnych historii, ale nie wolno się dać prowokować. W moim przekonaniu sytuacja na Białorusi jednak się zmienia. Nie będzie komfortowo prowadzić swoją kadencję prezydentowi Łukaszence, mając tego rodzaju start.
Mówi pan o incydentach i drobnych przypadkach, ale ten opisany przypadek uwięzienia polskiego konsula nie jest jedyny i nie pierwszy. Zaraz za konsulem Dąbrowskim został zatrzymany konsul Krzętowski, na 15 dni aresztu zostaje skazany były polski ambasador na Białorusi, pan Maszkiewicz. Nie ma pan takiego poczucia, że na takie zwyczajowe reakcje czas się skończył?
Oczywiście, można zerwać stosunki z Białorusią, można posłać wojska, wypowiedzieć wojnę.
Pan żartuje, ale zatrzymajmy się na pierwszym etapie, który pan powiedział: zerwanie stosunków dyplomatycznych. To nie jest rozwiązanie?
Mamy tam ok. 400 tys. Polaków czy więcej 1 mln-1,5 mln ludzi o polskich korzeniach i nasze placówki, stosunki dyplomatyczne także im służą. I co? Skażemy ich na gorszy los?
To co możemy?
Nic w istocie. Zrobiliśmy, co było potrzebne. Po pierwsze, powinniśmy pokazywać, że w Polsce jest lepsze życie niż na Białorusi.
Panie ambasadorze, przyznajemy się do naszej bezradności wobec tego, co dzieje się na Białorusi?
To są procesy. Nie można za jednym zamachem tego załatwić. To jest nieporozumienie i śmieszne są te polskie reakcje, szczególnie w mediach prezentowane. Proces postępuje na Białorusi, pozytywny w moim przekonaniu. Ludzie pokazali, że jest opozycja, że jest inne myślenie na Białorusi, że potrzebują innych standardów. Polska powinna jak najbardziej otwierać granice wobec Białorusinów, pokazywać, że u nas się inaczej żyje - swobodniej i lepiej przede wszystkim.
Wobec wszystkich? Wobec funkcjonariuszy aparatu państwowego?
Tak oni dokuczliwie tam są. Ale oni nie bardzo nawet zamierzali przyjechać.
Ostatnio słyszałem, że prezydent Łukaszenka z upodobaniem na narty jeździ w Alpy.
To nie będzie jeździł. Wybierze sobie inny kierunek, gdzieś na wschodzie, południu. Znajdzie jakieś państwo na świecie, które go przyjmie.
Panie ambasadorze, poproszę o diagnozę tego, co dzieje się na Białorusi, perspektywę tego, co może się tam dziać. Chciałbym zapytać także, jak możemy chronić polskich obywateli, którzy w tej chwili znajdują się w aresztach, którzy w tych aresztach są poddani upokarzającym procedurom. Są sądzeni bez możliwości odwołania i są po prostu bici.
Jest opieka konsularna. Tu MSZ staje na wysokości zadania i nasi dyplomaci bardzo aktywnie działają. Robimy co można w tych warunkach. Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie. Cóż robić. Źle - w moim przekonaniu - że gdzieś tam zaplątali się nasi prominentni ludzie. Ale to w niczym nie usprawiedliwia reżimu Łukaszenki, gdy chodzi o postępowanie z nimi. Publicznie to mówimy, protestujemy. Ale co mamy zrobić - złapać jakichś Białorusinów, też ich zbić, powsadzać do więzień? No jak można? Tu nie powinny być zasady oko za oko.
Pan mówi, że się zaplątali, a to przecież były demonstracje w obronie wolności - wolności słowa, wolności obywatelskich.
Po pierwsze: powinna to być sprawa samych Białorusinów i powinniśmy robić wszystko, by to Białorusini decydowali o losach swojego państwa, a nie narzucać im niczego, nie stwarzać pozorów, że się im coś narzuca. To są błędne działania, które by pozwalały Łukaszence wykorzystywać takie czy inne przypadki do twierdzenia, że to Polacy, a nie Białorusini robią im rewolucję. Tu jest pewna pułapka, w którą chcą nas złapać. Nie powinniśmy się dać wciągnąć w te rozgrywki.
A jakby pan miał nakreślić perspektywę czasową końca tej dyktatury?
To będzie trudna kadencja prezydenta Łukaszenki. To będzie narastało. Bo co? Pozamyka komputery, telewizję, gazety? To jest niemożliwe. Idzie wielka fala informatyczna, ludzie się komunikują. To będzie postępować, poczucie wolności będzie rosło wśród Białorusinów. Nie wiem na ile starczy polityki socjalnej ekonomicznej - że każdy ma po trochu, nie za wiele, ale mniej więcej tyle samo - sprawiedliwe. Ludzie będą chcieli mieć więcej i w bardziej zróżnicowany sposób. Myślę, że to zwycięży na Białorusi.
Dziękuję za rozmowę.