Michałek: decyduje się przyszłość systemu partyjnego w USA
To wybory, w których druga partia może zostać na tyle osłabiona, że przez kilkanaście lat nie będzie w stanie skutecznie wystawiać swoich kandydatów - mówi amerykanista, profesor Krzysztof Michałek, gość Faktów RMF.
Tomasz Skory: Czy wydaje się Panu prawdopodobne, żeby dzisiaj senator Kerry lub prezydent Bush wygrali w sposób niezaprzeczalny, nie budzący kontrowersji?
Krzysztof Michałek: To jest na pewno pytanie, na które odpowiedź dałaby fortunę każdemu.
Tomasz Skory: Fortuna nie wyborcy?
Krzysztof Michałek: Mówiąc całkiem serio, w minionym tygodniu w 18 stanach na 50 sytuacja była taka, iż różnice pomiędzy poparciem dla Kerry'ego bądź Busha były od 2 procent do 0,3 procenta.
Tomasz Skory: Błąd statystyczny.
Krzysztof Michałek: Mniej niż błąd statystyczny w tym znaczeniu, że to jest sytuacja porównywalna z Florydą, tyle że spotęgowana - 4 lata temu.
Tomasz Skory: Czyli dojdzie do takiej wojny prawników jak mieliśmy do czynienia 4 lata temu, tyle tylko że znacznie lepiej przygotowanej?
Krzysztof Michałek: Miejmy nadzieję, że nie dojdzie, ponieważ to by oznaczało jednak powtórkę z historii, tyle że w znacznie trudniejszej sytuacji. 4 lata temu było to traktowane jako "wypadek przy pracy". W tym toku jeśli sytuacja by się powtórzyła i w dodatku w znacznie większej skali, byłoby to traktowane jako jednak kryzys systemu wyborczego w USA, a to pociągnęłoby za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje niż tylko kilkadziesiąt tysięcy pozwów sądowych.
Tomasz Skory: Zapewne potrzebę zmian. Panie profesorze, akceptacja dla prezydentury George'a Busha spadła poniżej 50 procent. Zwykle oznacza to, że legitymujący się takimi niskimi notowaniami prezydent nie ma już szans na pozostanie w Białym Domu. Tym razem jest inaczej. Czemu?
Krzysztof Michałek: Szanse bywały w przeszłości i takie szanse miał np. Nickson w 1972 roku i paru innych prezydentów starających się o reelekcję. Natomiast na pewno w tym roku - jeśli mówimy o George'u Bushu - jest to z jednej strony test jego popularności, jak w przypadku każdego prezydenta ubiegającego się o reelekcję, ale i coś więcej. Po pierwsze z jego osobistego punktu widzenia jest to kwestia, czy on powtórzy, czy jest w stanie udowodnić, że poprzednie wybory wygrał, że te wybory zostały przesądzone przez sąd najwyższy wyłącznie. Po drugie - i to dla partii republikańskiej jest istotne, oraz demokratycznej - jeśli Bush junior wygra te wybory, to partia republikańska może uzyskać dominację na amerykańskiej scenie politycznej na kilkanaście lat. Tak się działo nie zawsze z republikanami, ale tak się działo w przeszłości parokrotnie kiedy np. demokraci w latach 30. i 40. uzyskali dominację, mając prezydenta i obie izby Kongresu. Są to więc wybory, w których decyduje się również przyszłość systemu partyjnego, nie w kategoriach tych, że zniknie druga partia, tylko, że może zostać na tyle osłabiona, że przez kilkanaście lat nie będzie wstanie skutecznie wystawiać swoich kandydatów.
Tomasz Skory: Panie profesorze, ewentualne zwycięstwo Johna Kerry'ego może oznaczać istotną zmianę w polityce zagranicznej, w polityce wobec Iraku czy niekoniecznie ta hegemonia światowa Stanów Zjednoczonych jest przesądzona na zawsze.
Krzysztof Michałek: Na zawsze na pewno nie. Natomiast jest przesądzona tak czy inaczej jedynie kwestia formy prezentacji supermocarstwa na zewnątrz. Powracam na moment do czasów Clintona, kiedy podstawy hegemonii amerykańskiej znane nam dzisiaj były kształtowane zarówno w sensie politycznym, strukturalnym i militarnym, ale ta hegemonia była "łatwiejsza" do strawienia przez resztę świata.
Tomasz Skory: Lepiej sprzedawana?
Krzysztof Michałek: Lepiej sprzedawana medialnie i lepiej sprzedawana politycznie. Kerry to bardziej gwarantuje niż Bush.
Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.