Kremacja niewłaściwa dla katolika?
Ostatnie wypowiedzi arcybiskupa Stanisława Gądeckiego na temat warunków, które powinny być spełnione przy pochówku skremowanych prochów, wzbudziły wiele kontrowersji. Dlaczego Kościół katolicki z jednej strony dopuszcza taki obrzęd, a z drugiej stara się ograniczyć jego praktykowanie?
15 października na konferencji prasowej w Przemyślu wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski zapowiedział, że 13 listopada zostanie odczytany w świątyniach list pasterski zatytułowany "O szacunku dla ciała zmarłego i obrzędu pogrzebu związanych z kremacją zwłok", który zawiera kluczowe sformułowania dla tej kwestii, w szczególności mszy św. w obecności urny.
Kościół stawia warunki
Arcybiskup zaznaczył, że formą normalną, ordynaryjną jest pochówek ciała ludzkiego. - Ta forma jest najbardziej stosowna, odpowiednia dla chrześcijanina. Pochówek prochów jest smutną koniecznością nowego czasu. (...)
Mówi się o braku miejsca (na cmentarzach), że wzrosła liczba ludności. Ludzie idą za modą z Zachodu i także w Polsce zaczęto myśleć o tej drugiej formie pochowku - powiedział abp Gądecki.
Podkreślił, że Kościół może zgodzić się na pochówek w formie urny pod dwoma warunkami. Pierwszy przypadek, to kiedy czyjaś śmierć nastąpiła daleko od miejsca zamieszkania (np. za granicą) i kremacja ułatwia sprowadzenie doczesnych prochów.
- Drugi wyjątek dotyczy krewnych i znajomych, którzy przybyli na pogrzeb z daleka i trudno jest im uczestniczyć w jednej i drugiej czynności, tzn. we mszy św., i po kilku dniach, w samym pochówku prochów. Ten warunek zostaje dla rozsądnego rozważenia dla proboszczów - zaznaczył abp Gądecki.
Wyraz niewiary?
Hierarcha dodał, że Kościół nie może się absolutnie zgodzić na pochówek prochów ludzkich wtedy, gdy spopielenie ciała jest wyrazem nienawiści do wiary, albo niewiary w zmartwychwstanie.
Wiceprzewodniczący KEP powiedział także, że Kościół sprzeciwia się rozrzucaniu prochów ludzkich, np. w miejscach pamięci, czy w morzu. Zdaniem abp. Gądeckiego, taka praktyka nie wyraża szacunku wobec ludzkiego ciała.
- Ludzie (w ten sposób-red.) chcą się pozbawić kłopotu, swojego krewnego i nie mieć z nim więcej do czynienia. Ani się nie modlić, ani nie dbać o jego grób. Bardzo często jest to też wyraz niewiary w zmartwychwstanie - dodał.
Jak interpretować te wypowiedzi będące wstępem do listu pasterskiego biskupów?
Jezuita o. Marek Blaza pisze na portalu deon.pl, że Kościół w Polsce zaleca i popiera biblijny nakaz grzebania ciał zmarłych. Nie jest przeciwny kremacji, ale uważa, że obrzędy liturgicznego pożegnania powinny odbywać się w obecności ciała, a dopiero potem powinno się odbyć spopielenie i obrzęd pogrzebania urny.
Chrystus chciał być pogrzebany
We wprowadzeniu do obrzędów pogrzebu związanych z kremacją zwłok czytamy: "Kościół uczy, że ciała zmarłych powinny być traktowane z szacunkiem i miłością wypływającą z wiary i nadziei zmartwychwstania.
Zgodnie z biblijną tradycją, Kościół usilnie zaleca zachowanie dotychczasowego zwyczaju grzebania ciał zmarłych, dopuszcza jednak kremację zwłok, jeśli nie została dokonana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej, a zwłaszcza jeśli nie podważa wiary w zmartwychwstanie ciała. (por. Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1176; Katechizm Kościoła Katolickiego 2301)".
Dalej w tymże wprowadzeniu czytamy, że "przed kremacją należy odprawić obrzędy w kościele, kaplicy cmentarnej lub w pomieszczeniu krematorium według form podanych w rytuale. Zawsze jednak należy podkreślać pierwszeństwo grzebania ciał, które Kościół wyżej ceni, ponieważ sam Chrystus chciał być pogrzebany. Należy również unikać niebezpieczeństwa zgorszenia lub zdziwienia ze strony wiernych".
Takie są obowiązujące normy. Jednak gdy oddzieli się w czasie mszę pogrzebową, obrzęd ostatniego pożegnania i sam pogrzeb na cmentarzu, to w praktyce wiele osób przybędzie jedynie na sam pogrzeb.
Lepszy i gorszy pogrzeb?
Z pewnością dla niemałej liczby katolików, którzy do kościoła chodzą bardzo rzadko, a także dla pewnej przynajmniej części niekatolików, takie ograniczenia będą na rękę - uważa ojciec Blaza. Nie wiadomo jednak, czy rodzina zmarłego byłaby zadowolona z nieobecności żałobników na mszy pogrzebowej.
Drugi warunek pochówku prochów, który przedstawił abp Gądecki, dotyczy jednak tak znacznej ilości pogrzebów, że proboszcz prawdopodobnie z zasady będzie zezwalał na mszę pogrzebową, na której będą już tylko prochy zmarłego. W ten sposób pogrzeb prochów nie będzie różnił się od pogrzebu ciała, chociaż od strony teologiczno-liturgicznej traktowany będzie jako drugorzędny. Jednak z takim rozróżnieniem mamy już do czynienia chociażby w przypadku sakramentu chrztu. Według obowiązujących obecnie ksiąg liturgicznych, pierwszeństwo ma chrzest przez zanurzenie, a w praktyce powszechnie chrzci się przez polanie.
Ojciec Blaza podkreśla także, że skoro Kościół katolicki dystansuje się od uprawiania tzw. fizyki rzeczy ostatecznych, to wierzy, iż Pan Bóg "da sobie radę" ze zmartwychwstaniem także ciał skremowanych. Skremowani zostali nawet niektórzy święci, np. św. Maksymilian Maria Kolbe czy Edyta Stein.
Słowiańskie stosy
W tradycji słowiańskiej zmarły odziany w najlepsze szaty, biżuterię, nierzadko wyposażany w przedmioty codziennego użytku podlegał spaleniu na stosie. Prochy umieszczano w glinianych naczyniach (tzw. popielnicach) i zakopywano w grobach (zwykłych lub kurhanach).
Chrześcijaństwo tradycyjnie nie pochwalało kremacji zwłok z kilku powodów: ciało było uważane za uświęcone przez przyjęcie sakramentów; stanowiło jedność z zamieszkującą je za życia duszą; kremacja była praktyką rozpowszechnioną w religiach pogańskich, a więc odrzucaną; zaś Jezus został pochowany, a nie skremowany.
Mimo to, kremacja była praktykowana w krajach chrześcijańskich już we wczesnym średniowieczu i to na masową skalę w sytuacjach "wyższej konieczności", np. nagromadzenia dużej liczby zwłok z powodu wojny, zarazy lub klęski głodu. Zwłoki palono, aby uniknąć rozprzestrzeniania się "morowego powietrza".
W XVIII w. nasiliły się żądania ze strony racjonalistów, aby pozwolić na kremację. Spowodowało to tylko podkreślenie zakazu kremacji przez Kościół rzymskokatolicki.
Po II Wojnie Światowej palenie zwłok dodatkowo kojarzyło się z ludobójstwem masowo uprawianym przez hitlerowców w obozach zagłady.
Za zgodą biskupa
W latach 60. XX w. nastąpiło złagodzenie zakazu kremacji. W instrukcji "De cadaverum crematione" Stolica Apostolska pozwoliła na kremację zwłok w wyjątkowych, uzasadnionych ważnymi okolicznościami wypadkach i pod warunkiem, że nie jest ona traktowana jako manifestacja braku wiary w zmartwychwstanie ciał zmarłych. Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary wyraźnie stwierdza, że w katolicyzmie odwieczny pobożny zwyczaj chowania ciał zmarłych powinien być podtrzymywany i że kremacja jest obca duchowi katolickiemu:
"Chrześcijański pogrzeb ciała wyraża wiarę, że nie zostało ono przez śmierć ostatecznie zniszczone, lecz w przyszłości będzie ono wskrzeszone do życia, na wzór zmartwychwstałego ciała Chrystusa. Dlatego zwyczajna liturgia pogrzebu nie może być stosowana w przypadku chowaniu popiołów".
Kongregacja ds. Kultu Bożego w styczniu 1977 r. stwierdziła:
"Nie chodzi o to, żeby potępić kremację, ale raczej zachować prawdziwość znaku w działaniu liturgicznym. Faktycznie popioły, które są znakiem zepsucia ciała ludzkiego, nie wyrażają odpowiednio charakteru (śmierci) jako zaśnięcia w oczekiwaniu Zmartwychwstania".
Mimo to, od 1997 pozwala się (za zgodą miejscowego biskupa) na odprawianie mszy pogrzebowej nad urną z prochami zmarłego. Współcześnie wiele cmentarzy katolickich posiada specjalnie wydzielone miejsca do pochówku urn z prochami (tzw. kolumbaria).
Dwa kilogramy prochu
Pierwsze współczesne krematorium w Europie uruchomiono w Mediolanie, w 1873 roku. Zwłoki palono tam w piecu elektrycznym. Wykorzystano w nim rozwiązania techniczne opracowane przez Friedricha Siemensa. W tym samym czasie kremację zwłok rozpoczęto w Stanach Zjednoczonych.
Proces spopielania odbywa się w nowoczesnych piecach, sterowanych przez komputery. Obecnie wszyscy producenci urządzeń kremacyjnych korzystają z zastosowanego jeszcze w XIX w. patentu generatora cieplnego. Współczesne piece spełniają bardzo surowe wymagania unijnych norm ochrony środowiska.
Ciało spopielane jest w trumnie, w temperaturze od 750 do 1200°C w silnie rozgrzanym powietrzu bez bezpośredniego oddziaływania na nie ognia. Po około dwóch godzinach pozostaje z niego dwa do trzech kilogramów prochów. Szczątki, po rozdrobnieniu ich w specjalnym urządzeniu, składane są do urny i przekazywane rodzinie zmarłego.
Według ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r., szczątki pochodzące ze spopielenia zwłok mogą być przechowywane w kolumbariach, składane w grobach ziemnych albo murowanych.
Według wykazu na stronie Open Intend w październiku 2011 działało w Polsce 13 krematoriów: w Bytomiu, Częstochowie, Gdańsku, Głogowie, Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Pruszkowie, Rudzie Śląskiej, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu.
Przygotowywane jest także dziesięć nowych projektów, których celem ma być uruchomienie krematorium.
Liczba kremacji rośnie
Najczęściej wykonuje się kremacje w Poznaniu, gdzie już w 1993 r. zaczęło działać pierwsze w Polsce krematorium. Kremowanych jest tam 23 proc. zmarłych.
Wiele wskazuje na to, że kremacja będzie się w Polsce upowszechniała. Decydują o tym przede wszystkim względy higieniczne oraz ekonomiczne, a także zmniejszająca się liczba miejsc na cmentarzach. Nie bez znaczenia są również koszty pochówku.
Do szybszego wzrostu liczby kremacji w Polsce przyczyni się też zmniejszenie zasiłków pogrzebowych - uważa prezes Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego Tomasz Salski.
Zgodnie z ustawą okołobudżetową w marcu 2011 zasiłek pogrzebowy obniżono z 6,5 tys. zł do 4 tys. zł.
Zdaniem Salskiego, nie należy spodziewać się obniżki cen w firmach pogrzebowych.
- Po prostu nie ma z czego obniżać. Usługi pogrzebowe wbrew pozorom są jednymi z tańszych ze względu na bardzo dużą konkurencję w branży. Przykładowo koszt usługi kremacji w Polsce oscyluje ok. 600 zł, zaś w Niemczech - ok. 600 euro. Nie wierzę, że tutaj będą jakieś zmiany - podkreślał Salski na V Targach Funeralnych Memento w listopadzie 2010 roku.
Urna czy trumna?
Salski tłumaczył, że obecnie w Polsce do kremacji dochodzi przy ponad 10 proc. pochówków (brak dokładnych danych), natomiast w Holandii - 50 proc., w Szwecji - 65 proc., w Czechach - 80 proc. Z analiz Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego wynika, że ten wskaźnik powinien osiągnąć 30 proc.
- Wydaje mi się, że po prostu osiągniemy ten poziom szybciej. Kremacja jest tańsza, co prawda nie w samej firmie pogrzebowej, ale na cmentarzu - powiedział Salski.
Pracownicy wielu zakładów pogrzebowych przekonują, że pochówek urnowy jest tańszy od tradycyjnego średnio o 10 proc. Kremacja kosztuje wprawdzie 700 zł, a wykupienie niszy w kolumbarium 2675 zł, ale w tej cenie jest już opłata za miejsce, opłata eksploatacyjna (a więc np. codzienne sprzątanie) i granitowa tablica.
W przypadku składania urny do grobu ziemnego opłaty są podobne: miejsce na cmentarzu kosztuje 173 zł, opłata eksploatacyjna wynosi 780 zł, a wykopanie grobu to 210 zł w przypadku urny i 380 zł (najtańsza wersja) w przypadku trumny.
Inne koszty przy pochówku tradycyjnym (trumna od 1100 zł do 3000 zł, transport zwłok na cmentarz 200 zł, nagrobek od 2 tys. zł do 10 tys. zł) są już zdecydowanie wyższe nich przy pochówku urnowym (drewniana nielakierowana trumna ok. 500 zł, urna od 200 zł do 1100 zł).
Czy Kościół uwzględnił tendencję upowszechnienia się kremacji w Polsce? Zmiany zapowiadane przez abpa Gądeckiego oznaczają, że kapłan może nie zgodzić się na odprawienie nabożeństwa nad urną z prochami, gdyż ciało zmarłego podczas mszy musi być w trumnie. Jak przewiduje ojciec Blaza, zasady te uporządkuje pewnie sama praktyka duszpasterska.
Anna Mielczarek