Kaczyński: Stefański do dymisji
Dymisja zastępcy prokuratora generalnego Ryszarda Stefańskiego to naturalny bieg wydarzeń - powiedział gość Faktów RMF Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości.
Tomasz Skory: Sejmowa komisja śledcza jednogłośnie postanowiła zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez - i to jest zdziwienie - zastępcę prokuratora generalnego, Ryszarda Stefańskiego. Zażądała też postępowania dyscyplinarnego wobec innego z wysoko postawionych prokuratorów - prokuratora Olejnika, zastępcy prokuratora generalnego. Czy oczekiwanie ich dymisji to jest coś naturalnego w państwie prawa, czy ja przesadzam?
Lech Kaczyński: W pierwszym przypadku to jest oczywiste, w drugim - nie byłoby w tym nic dziwnego. Wczorajsze zeznania obydwu prokuratorów miały charakter nie tyle rewelacyjny, że oni powiedzieli o sprawach, o których nie można się było domyślać. Przypomnijmy sprawę inwigilacji prawicy, też wykorzystanie na nieporównywalnie większą skalę niż tutaj służb specjalnych do działalności, do której nie są powołane.
Tomasz Skory: Można się było domyślać, ale wczoraj to zostało powiedziane.
Lech Kaczyński: Na tym polega rewelacja.
Tomasz Skory: Prasa pisze dziś o czarnym dniu prokuratorów. Z wczorajszych przesłuchań wynika, że "łańcuszek ludzi dobrej woli" pomagających w rozegraniu sprawy Orlenu to zastępca prokuratora generalnego Ryszard Stefański, kierujący polecenia do Zygmunta Kapusty, ten kieruje polecenia do szefa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Jerzego Łabudy, a wszyscy przed komisją kierują podejrzenia na siebie nawzajem i niewiele z tego wynika. Komu wierzyć?
Lech Kaczyński: I na służby specjalne. Sądzę, że wczoraj jednak część prawdy została ujawniona. Nie znam okoliczności, które miały miejsce w prokuraturze 7 lutego 2002 roku, ale myślę, że to co wczoraj powiedziano, to w dużym stopniu jest prawda. Było po prostu tak, że był nacisk ze strony służb specjalnych i specyficzna relacja między prokuraturą a służbami specjalnymi. W polskim systemie prawnym - i słusznie jak na polskie warunki - królową śledztwa i dochodzenia jest prokuratura.
Tomasz Skory: Okazuje się, że królowa może ulegać.
Lech Kaczyński: Może ulegać i jak widać ulega. Powstaje pytanie, czy to jest relacja między prokuraturą a służbami specjalnymi odwrotna - tak, jak to było w komunizmie, kiedy to prokuratura in blanco wystawiała nakazy aresztowania, kiedy mogła aresztować - a dziś może tylko wnioskować o aresztowanie - czy jest tak, że ta relacja była wynikiem poleceń pochodzących nie ze służb specjalnych, tylko wyżej. Myślę, że w tym przypadku polecenia szły ze szczebla znacznie wyższego niż służby specjalne.
Tomasz Skory: Wszyscy byli wykonawcami?
Lech Kaczyński: Tak, ale to nie zmienia faktu, że relacja między służbami a innymi organami w państwie wymaga głębokiego przemyślenia, co akurat ja i mój brat mówimy od 14 lat.
Tomasz Skory: A sama sytuacja w prokuraturze nie wymagałaby jakiejś interwencji? Przypomnę, zastępcy prokuratora generalnego mijają się z prawdą...
Lech Kaczyński: Oczywiście, żeby wymagała. Ale trzeba pamiętać, że to jest w dużym stopniu wynik poleceń, które prokuratura otrzymywała; w ogóle tej atmosfery ostatnich lat po przejęciu władzy przez SLD. Z jednej strony dziwię się osobistym decyzjom wysoko postawionych prokuratorów. Dziwię się, bo ja się z nimi zetknąłem, powinni sobie zdawać sprawę, jakie będą - prędzej czy później konsekwencje za tego rodzaju dziabania. Z drugiej strony to jest przypadek powrotu do władzy ludzi, dla których - jak sądzę - było oczywiste, ze względu na wcześniejsze doświadczenia sprzed 1989 roku, że prokuratura, specsłużby to jest proste narzędzie władzy, także poza prawem. Prokuratura w jakimś sensie jest i powinna być - niezależna prokuratura w Polsce byłaby nieszczęściem - narzędziem władzy wykonawczej w walce z przestępczością. Tym bardziej dotyczy to służb specjalnych - nie powinny one być niezależne. Natomiast chodzi o to, by to wszystko działo się w granicach prawa. To się u nas dzieje poza prawem.