Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Jan Kulczyk dla RMF FM

Obiecuję, że zrobię wszystko żeby stawić się przed komisją, by powiedzieć prawdę, która jest oparta na dokumentach, świadkach i faktach - mówi Jan Kulczyk, biznesmen zamieszany w sprawę Orlenu, w rozmowie z RMF FM.

/INTERIA.PL

Tomasz Skory: Witam Panie doktorze. Zaproponował Pan, żeby komisja śledcza przesłuchała Pana tutaj w Londynie z obawy na swoje bezpieczeństwo. Czego Pan się boi?

Jan Kulczyk: Myślę, że to widać gołym okiem. Notatki, które nie odpowiadają w niczym prawdzie, dokumenty, fakty, zeznania świadków. Pisze się o rzeczach, które nie miały miejsca. Z drugiej strony niektórzy politycy, w tym członkowie komisji, ferują wyroki oparte na tych faktach. Myślę, że każdy normalny człowiek bałby się takiej sytuacji.

Tomasz Skory: Znam te tłumaczenia z pańskiego oświadczenia. Ale kampania oszczerstw, o której Pan mówi, kiedy Pan jest tutaj, nie ma żadnych hamulców.

Jan Kulczyk: Leciałem do Polski wbrew zaleceniom lekarzy. Uważam, że nawet bardziej w moim niż komisji interesie jest, żebym jak najszybciej zeznawał i chciałem dziewiątego listopada być przed komisją. Przepraszam bardzo, że nie dotarłem, ale organizm nie wytrzymał i znalazłem się ósmego w szpitalu. Lekarze podjęli decyzję, którą zresztą przesłałem komisji, że muszę zostać w klinice i poddać się kolejnym badaniom. Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że zrobię wszystko żeby stawić się przed komisją, by powiedzieć prawdę, która jest oparta na dokumentach, świadkach i faktach. Bo pisze się scenariusze, które mógłbym przeczytać tylko u Kafki.

Tomasz Skory: Pańskie zeznania poróżniły Pana ze Zbigniewem Siemiątkowskim, ówczesnym szefem wywiadu, z Wiesławem Kaczmarkiem, z Romanem Giertychem wreszcie. To są osoby, które Pana uważają za przeciwnika, ale i siebie nawzajem również. Skąd ta wrogość różnych środowisk do Pana?

Jan Kulczyk: Nie chciałbym spekulować, bo nie mam odpowiedniej wiedzy ku temu. Kwestia pana Siemiątkowskiego to jest zrobienie z godzinnej czy przeszło godzinnej rozmowy kompilacji rozmowy na pół strony. Stąd być może wyszły te nieporozumienia.

Tomasz Skory: Nieporozumienia, czy to, że pan minister dopisał sporo do tego co Pan mówił?

Jan Kulczyk: Myślę, że minister zaznaczył rzeczy, które jemu się wydawały ważne, a które w tej rozmowie ważne nie były. Ta rozmowa odbywała się na temat eksportu energii elektrycznej i tylko na temat eksportu energii elektrycznej. Reszta to były rzeczy marginalne. Natomiast rozmowa dotycząca generała Czempińskiego była rozmową wyłącznie o charakterze prywatnym. Nie miała nic wspólnego z wiedeńskim spotkaniem.

Tomasz Skory: A te akcje za 300 milionów i 30 milionów? (Chodzi o różną wartość akcji PKN Orlen posiadanych przez Jana Kulczyka, która pojawia się w notatkach wywiadu - red.)

Jan Kulczyk: To jest kuriozalne. Nigdy nie mówiłem, że mam jakieś akcje za 300 milionów. W naszych analizach, akcje które kupiliśmy miały mieć wartość około 300 milionów na początku roku 2006, gdyby scenariusz, o którym wtedy się mówiło, czyli redukcja kosztów, nowe akwizycje w Niemczech i Czechach, się powiódł. Gdyby one wszystkie nastąpiły, to taka powinna być wartość akcji. Zresztą wynika z rozwoju kursu, że nie mylimy się w tej kwestii.

Tomasz Skory: Rozumiem, że wpisanie tych 300 milionów do notatki to jest jakiś absolutny absurd?

Jan Kulczyk: Ja bym to nazwał nieporozumieniem. To jest wartość, która będzie w roku 2006, a nie po której my kupiliśmy akcje.

Tomasz Skory: Panie doktorze, czy Pan się boi o swoje fizyczne bezpieczeństwo? Pytam, bo najwyraźniej wszystko wskazuje na to, że kompromituje Pan polski wywiad.

Jan Kulczyk: Ja uważam, że polska demokracja, choć młoda, jest na tyle dojrzała, że polscy obywatele mają zapewnione bezpieczeństwo. Już jesteśmy absolutną częścią Europy, nie tylko formalnie, ale też fizycznie. Dlatego optymistycznie patrzę w przyszłość.

Tomasz Skory: Nawet jeśli mówił Pan, że jeden z członków komisji śledczej wywierał na Pana naciski? Mowa o Romanie Giertychu i rozmowie w klasztorze jasnogórskim. Ma Pan dowody na to, że poseł naciskał na Pana?

Jan Kulczyk: Nie rzucałbym słów na wiatr.To, że przed komisją poseł Giertych okłamał kolegów mówiąc, że się ze mną nie spotkał... Nie chcę mówić o następnych faktach, powiem przed komisją.

Tomasz Skory: O czym rozmawiał pan z Leszkiem Millerem następnego dnia po zatrzymaniu Andrzeja Modrzejewskiego? (Szefa PKN Orlen, zatrzymanego 7 lutego 2002 r. przez UOP - red.). Pan premier sobie tej rozmowy nie przypomina.

Jan Kulczyk: Ja też sobie jej nie przypominam, ta rozmowa miała miejsce chyba trzy lata temu. Jak wrócę do kraju sprawdzę w kalendarzu, czy ona miała w ogóle miejsce.

Tomasz Skory: Według przewodniczącego sejmowej komisji Józefa Gruszki, mogliście konstruować władze Orlenu. Zarząd, który potem odwiedzał Leszka Millera.

Jan Kulczyk: My, Kulczyk Holding, nie mieliśmy żadnego przedstawiciela w zarządzie. W związku z tym myślę, że tego typu myślenie jest bezzasadne.

Tomasz Skory: I skoro już o władzach Orlenu... Jak to się stało, że kiedy dwa tygodnie później w lutym 2002 r. sprawy rady nadzorczej Orlenu omawiali prezydent i premier, to Pan był tak blisko, że mogli Pana spytać, czy chce być szefem tej rady?

Jan Kulczyk: To zwykły przypadek. Prawdopodobnie zadzwoniono do mnie, pytając czy mógłbym na chwileczkę odwiedzić pana premiera. No i tam zdementowałem tą plotkę, która krążyła po Warszawie, jakobym chciałbym być przewodniczącym rady Orlenu. To wszystko.

Tomasz Skory: Ale wynika z tego, że gdyby Pan chciał, to mógłby Pan?

Jan Kulczyk: Po pierwsze nie aspirowałem, po drugie nikt mi takiej propozycji nie składał, po trzecie uważam, że byłoby to nierozsądne. Uważam, że w wypadku, jak Skarb Państwa właściwie ze względów formalnych nie może, powinna to być osoba, która ma przede wszystkim z jednej strony właściwe kompetencje, a z drugiej strony osoba, która łączy i reprezentuje interesy wszystkich akcjonariuszy.

Tomasz Skory: Panie doktorze, dość powszechnie uważa się w kraju, że kto jak kto, ale Jan Kulczyk może wszystko. Politycy nadskakują, starają mu się zrobić przyjemność, że bez Jana Kulczyka nic się w Polsce nie uda, jeśli chodzi o inwestycje zagraniczne. Jak Pan się do tego odnosi?

Jan Kulczyk: Ja myślę, że to jest obraz, który został fałszywie wykreowany. Moje przedsięwzięcia, naszej firmy, firm związanych ze mną, nie mają nic wspólnego z polityką, nie mają żadnego kontekstu politycznego, jak widać z tych rozwijających się ostatnio informacji, nawet z tych ostatnich sprzed dwóch, trzech lat, nawet nie miałem szans zrobić żadnego przedsięwzięcia ze Skarbem Państwa. Brałem udział jedynie w dwóch prywatyzacjach: jednej bodajże 12 lat temu - prywatyzując wtedy maluteńkie browary w Poznaniu, które dzisiaj są 20-krotnie większe. I następnie, wspólnie z France Telecom braliśmy udział w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. I chciałbym tu powiedzieć - pytanie było, dlaczego France Telecom na początku sam nie kupił, a potem ze mną? Odpowiedź jest prosta. Zapłaciliśmy zamiast 28,4 zł za akcję, tzn. zapłaciliśmy o przeszło 30 proc. więcej niż poprzednio. Myślę, że to jest tak oczywiste, tak logiczne... a dlaczego my byliśmy w tej Telekomunikacji Polskiej zaproszeni przez France Telecom? Otóż odpowiedź też jest prosta. Byliśmy jedyną w Polsce firmą, która miała doświadczenie w telekomunikacji; to my, wspólnie z Electrimem, tworzyliśmy wtedy Erę...

Tomasz Skory: Panie doktorze, według pańskiego samopoczucia - ja widzę Pana w dość dobrej kondycji, chociaż smutnego - i przewidywań, stawi się Pan 30 listopada przed komisją, w Warszawie?

Jan Kulczyk: Zrobię wszystko, żeby być obecnym...

Tomasz Skory: Połowa pańskich inwestycji jest już poza Polską. Rzeczywiście jest tak, że zabiera pan pieniądze z kraju - czytaliśmy o tym w "Financial Times"?

Jan Kulczyk: "Financial Times" tak nie pisał. FT napisał tylko, że duża część, prawie połowa moich inwestycji jest zagranicą, bo ja mieszkam od 1978 roku za granicą. Natomiast wszystkie inwestycje Kulczyk Holding są inwestycjami w Polsce. To Kulczyk Holding jest właścicielem wszystkich naszych aktywów w Polsce i niczego się nie zmienia. I sądzę, że jeżeli da się nam szansę, żebyśmy inwestowali dalej i da nam się szansę, żebyśmy poczuli, że chcemy być inwestorami, że chce się nas widzieć jako inwestorów, to na pewno naszej strategii nie zmienimy.

Tomasz Skory: A jeśli nie? Jeśli będzie to inaczej niż ten optymistyczny scenariusz, widzi pan siebie jako wygnańca...

Jan Kulczyk: Ja mieszkam poza Polską, tak jak powiedziałem, od przeszło 25 lat. W związku z powyższym ja tym "wygnańcem" jestem już od ponad 25 lat. Ale od 1990 roku, jak poczułem, że Polska się zmienia, że staje się normalnym krajem, nawet powiedziałbym więcej - krajem największej szansy. Zresztą wszędzie to mówię - kraj taki jak Polska w tej chwili jest jedyny w Europie - to jest kraj z ogromnymi szansami, ze wspaniałymi ludźmi, z młodym, wykształconym pokoleniem. Jeżeli politycy niektórzy go nie popsują, to my dzisiaj możemy być naprawdę "tygrysem Europy". Jeżeli stworzymy klimat i warunki, myślę tu o warunkach przede wszystkim podatkowych, dla inwestycji to naprawdę Polska będzie odgrywała kluczową rolę dla Europy.

Tomasz Skory: Mówi Pan, jeśli politycy tego nie popsują. Ale to widać kto prze do wyborów, do wygranej w wyborach. To są ci, których Pan traktuje jak zagrożenie dla przedsiębiorczości.

Jan Kulczyk: To trzeba spytać wszystkich przedsiębiorców, czego my się boimy i odpowiedź tutaj jest jedna: populizm nie jest ideologią, którą mogą zaakceptować inwestorzy z całego świata.

RMF

Zobacz także