Jajka - na prezent, bazie - na ból gardła
Dzisiaj już nikt nikogo nie obdarowuje jajkiem, ani nie uderza palmą, choć zdarza się, że ktoś pamięta o połykaniu bazi, by uchronić się przed bólem gardła. O zanikających tradycjach wielkanocnych rozmawiamy z Małgorzatą Oleszkiewicz, starszym kustoszem Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie.
Ludmiła Klewżyc, INTERIA.PL: Jaka jest geneza świąt wielkanocnych?
Małgorzata Oleszkiewicz: - Święto Zmartwychwstania Pańskiego to największe i najstarsze święto chrześcijańskie, obchodzone już od II wieku. Na Soborze Nicejskim w 325 roku ustanowiono je na pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca, czyli co roku odbywa się to pomiędzy 22 marca a 25 kwietnia.
Czy jest w tym święcie jakiś pierwiastek pogański? Jak wyglądało ono pierwotnie? Czy jakieś pogańskie obyczaje przetrwały do naszych czasów?
- W Wielkanocy odnajdziemy bardzo wiele ze słowiańskich obrzędów i wierzeń przedchrześcijańskich. Nie tylko w tych świętach, ale w wielu jeszcze innych świętach dorocznych, Kościół katolicki nie mogąc zwalczyć rytuałów i praktyk, których nie mógł zaakceptować, włączył je w liturgię, nadając im nową chrześcijańską interpretację. Termin świąt Wielkiej Nocy nie jest też terminem przypadkowym. W wielu kulturach wiosną, czyli w momencie wiosennego zrównania dnia z nocą, obchodzono podobne święta, podczas których mityczna postać, w wyobrażeniach obdarzana boskimi cechami, zmartwychwstawała i to właśnie w okresie, gdy cała przyroda po okresie martwoty, uśpienia na nowo budziła się do życia.
- Następował nowy rok wegetacyjny i z jego początkiem sprawowano obrzędy, które miały zapewnić sukcesy w uprawach rolniczych czy hodowli zwierząt, a także zagwarantować ludziom powodzenie w kwestiach matrymonialnych, a przede wszystkim zdrowie. Stąd można też zaobserwować, że w wielu obrzędach bardzo istotną rolę pełnią woda i ogień - żywioły z jednej strony niebezpieczne, a z drugiej konieczne do powstawania życia. Widzimy też uniwersalne symbole wciąż odradzającego się życia, w postaci jajek czy wiecznie zielonych roślin.
Który z wielkanocnych zwyczajów najbardziej ci się podoba?
To święto wiąże się też z żydowską Paschą. Co przejęli chrześcijanie od Żydów?
- Żydowskie Pesach to też święto ruchome, obchodzone podczas pierwszej wiosennej pełni księżyca. Jezus Chrystus jako Żyd również je obchodził. Podczas tego święta dokonywano rytualnej ofiary z baranka, a przecież symbolem Chrystusa Zmartwychwstałego, a także całej Wielkanocy jest baranek. Stąd figurki baranka z chorągiewką wkładamy do koszyczka ze święconym i kładziemy na stole wielkanocnym.
Czy tradycje wielkanocne są związane z regionami geograficznymi?
- Obserwujemy już od dłuższego czasu stopniową unifikację kultury, ale przede wszystkim w jej warstwie materialnej. Różnice regionalne mogą dotyczyć szczegółów takich jak forma zewnętrzna obrzędu czy używane rekwizyty, ale zasadnicza treść czy przesłanie symboliczne pozostaje takie samo - świętowanie radości ze zmartwychwstania Jezusa oraz z wiosennego odrodzenia przyrody.
Czy są zatem zwyczaje tylko krakowskie?
- Ze zwyczajów krakowskich do dzisiaj przetrwały Pucheroki, nazywane też Puchery (z łac. pueri - chłopcy). Są to chłopcy w wieku szkolnym, których co roku w Niedzielę Palmową możemy spotkać w gminie Zielonki. Od wczesnego rana chodzą od domu do domu i wygłaszają zabawne wierszyki, wybijając rytm młotkami na długich kijach. Noszą ze sobą koszyczki, do których zbierają datki, głównie w postaci jajek. Ubrani są w bardzo wysokie stożkowate czapy z dużą ilością kolorowych, bibułkowych wstążek, mają domalowane wąsy z sadzy i często obrócony futrem na zewnątrz kożuszek, przepasany powrósłem.
- Ten zwyczaj w miastach, a więc też i w Krakowie, znany był już w XVII wieku. Uczniowie szkół elementarnych i żacy stawali przed kościołami w Niedzielę Palmową. Tu oczekiwali datków od wychodzących z kościoła i aby na nie zasłużyć, wygłaszali oracje będące mieszaniną dialogów katechetycznych z poezją sowizdrzalską, często nielicujące z powagą kościoła. W związku z tym Kuria Biskupia w Krakowie w 1780 roku wydała edykt zabraniający "wysadzania żaczków w kwietniową Niedzielę, do prawienia wierszyków prawie zawsze sensu nie mających...". Zwyczaj ten przeniósł się więc na wsie okoliczne, a najdłużej przetrwał w gminie Zielonki. Tu, w Bibicach co roku organizowany jest przegląd Pucheroków.
- Też tylko w Krakowie odbywa się Emaus i Rękawka. Emaus to odpust, który co najmniej od XVII w. odbywał się w kościele Najświętszego Salwatora, w każdy Poniedziałek Wielkanocny. Przy tej okazji jeszcze w XIX w. odbywał się kiermasz, gdzie stragany wystawiano pod murami klasztoru sióstr Norbertanek, po drugiej stronie mostu na Rudawie. Współcześnie wiele osób ubolewa, że zmienił się asortyment na tych kramach. Nadal jest on typowo odpustowy, ale dawne wyroby z drewna, wprawdzie też produkowane masowo, zastąpione zostały plastikowymi zabawkami, nie różniącymi się od tych, które są dostępne w sklepach i marketach. Jeszcze do połowy XX wieku, bardzo popularne były dwie zabawki: siekierki drewniane i dzwonki gliniane. Dzisiaj na emausowych straganach szczególnie poszukiwane są kiwające się na sprężynkach figurki Żydów, których już nikt nie wyrabia. Te zabawki zachowały się już tylko w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.
Tradycja Emausu jednak nadal jest żywa, wielu krakowian nie wyobraża sobie świąt bez wybrania się w Poniedziałek Wielkanocny na Zwierzyniec, aby wejść w ten bajecznie kolorowy świat odpustowych straganów, nawet ryzykując oblanie wodą.
- Z kolei dla wielu mieszkańców Podgórza wtorek po Wielkanocy nie może obyć się bez wybrania się na Rękawkę. Pod kościółkiem św. Benedykta, na Wzgórzu Lasoty też co roku rozstawiane są kramy, ale ten festyn zawsze miał bardziej ludyczny charakter niż Emaus, więc karuzele i huśtawki rozstawiane były tu zwykle w większej ilości. Od kilku lat na Kopcu Krakusa organizowane jest w ten dzień "Święto Rękawki", polegające na pokazach życia codziennego czy walk zbrojnych dawnych Słowian, a nawiązujące do jeszcze dawniejszych, przedchrześcijańskich obrzędów i zwyczajów.
Jakie są typowo polskie zwyczaje, których nie ma za granicą?
- Typowo polskim zwyczajem jest święcenie pokarmów wielkanocnych, które w krajach Europy zachodniej już dawno odeszło w niepamięć. Współcześnie zawartość koszyczków noszonych do kościoła w Wielką Sobotę powszechnie nazywa się święconką, a zdarza się, że dzieci mówią, że idą do kościoła święcić koszyczki. Zapominamy o tej esencji, z której się wszystko wzięło. Głównie chodzi tu o pokarmy, które są przygotowywane na święta Wielkiej Nocy. Korzenie tej tradycji sięgają zadusznych zwyczajów ofiarnych, zanoszenia jadła na groby. Przetrwały one jeszcze w Kościele wschodnim.
- Na to wielkie święto przygotowywano stół zastawiony wszelkim jadłem, którego - podobnie jak na stole wigilijnym - powinno być jak najwięcej. Do obfitości tego jadła przywiązywano duże znaczenie, ponieważ zależała od niej pomyślność biesiadników w nowym roku wegetacyjnym. Pierwotnie księża chodzili do domów, aby święcić cały pokarm przygotowany na święta lub ludzie zabierali do kościoła wielkie kosze, w których mieściły się całe bochenki chleba, duża ilość jajek i kiełbasy. Takie "święcone" należało spożyć podczas świąt w całości. Współczesny, niewielki koszyczek z symbolami pokarmów stołu wielkanocnego dla wielu mieszkańców Małopolski to nadal jest "święcone" w odróżnieniu od "święconki" - nazwy znanej jako określenie zupy, którą się przygotowywało z pokarmów święconych, na bazie żuru.
- Wielkanoc rozpoczyna się od Niedzieli Palmowej, nazywanej Niedzielą Kwietną lub Wierzbną. Przygotowywanie na ten dzień palm z różnych roślin to też polski zwyczaj. Na południu Europy używa się prawdziwych liści palmowych, które Włosi i Hiszpanie misternie splatają w różne ornamenty. Znane dziś powszechnie w polskich miastach palmy w formie wałków wykonane są z suchych traw i kwiatów. Nazywamy je wileńskimi, bo stamtąd rozpowszechniła się w latach 30. XX wieku moda na tak właśnie zdobione palmy.
- W dawnej Polsce jednak podstawowym składnikiem palmy były rośliny, a przede wszystkim wierzba z baziami, inaczej mówiąc kotkami. Czasem palma była po prostu wiązką samych gałązek wierzby, która jest rośliną łatwo odradzającą się, ale też rośnie przy wodzie, tak jak trzcina wodna, którą też powszechnie dodawano do palm. W Małopolsce było to tak rozpowszechnione, że wiele osób do dzisiaj nazywa trzcinę palmą. Oprócz tego zwykle w palmie znajdowały się gałązki i liście zielone, oznaczające wiecznie odradzające się życie. Przynajmniej jeden patyk w każdej palmie powinien być leszczynowy, gdyż leszczyna to znany, ludowy piorunochron. Dzięki temu palma służyła do bardzo wielu praktyk o znaczeniu magicznym. Po wyjściu z kościoła uderzano się nawzajem palmami, by zapewnić sobie zdrowie. Bazie wierzbowe połykano, by uchronić się od bólu gardła, a także dosypywano do ziarna siewnego. Przy pierwszym wypasie bydło wypędzane ze stodoły uderzano palmą.
- Ciekawą praktyką było sporządzanie z poświęconych palm niewielkich krzyżyków, które następnie przybijano nad drzwiami domu czy stodoły i obory, a także zatykano w polu, wierząc w lepszy urodzaj i zabezpieczenie zasiewów przed gradem. Takie krzyżyki w polach możemy współcześnie zobaczyć po świętach wielkanocnych, jadąc na południe od Krakowa.
Skąd wziął się zwyczaj zdobienia jajek?
- Samo jajko to uniwersalny symbol odradzającego się życia i płodności. Ma zastosowanie w wielu zabiegach i praktykach magicznych, a wzory o wieloznacznej symbolice zwiększają jego życiodajną moc.
Do czego poza dekoracją koszyka i składaniem życzeń służyły malowane jajka? Czy miały jakieś inne przeznaczenie?
- Przede wszystkim tymi jajkami wzajemnie się obdarowywano, o czym teraz zapominamy. Współcześnie tylko dzielimy się jajkiem, składając sobie życzenia przy śniadaniu wielkanocnym. Wzory umieszczane na jajkach były czymś w rodzaju życzeń umieszczanych współcześnie na świątecznych kartkach pocztowych. Pisanki bywały darem od dziewczyny dla chłopca, czy nawet wykupem od śmigusa. Chrzestni dawali je swoim chrześniakom. Zdobione jajka służyły też do zabawy. Zderzano dwa jajka trzymane w rękach albo toczono po pochyłości. Właściciel tego jajka, którego skorupka była mocniejsza i zbiła drugie jajko, wygrywał i zabierał wszystkie pisanki.
Gdzie można jeszcze zobaczyć takie stare pisanki?
- Na ekspozycji stałej Muzeum Etnograficznego w Krakowie jest pokazywana część ogromnej kolekcji autentycznych, zdobionych jajek. Ta kolekcja jest dosyć spora, bo liczy aż 8 tys. eksponatów. Najstarsze okazy mają już ponad 100 lat. Z tego zbioru wybranych zostało kilkaset pisanek i ułożono je tak, aby łatwo można było prześledzić techniki ich wykonywania i regiony, skąd te pisanki pochodzą. Możemy podziwiać pisanki batikowe, czyli pisane woskiem, przy u życiu "pisaka" ze szpilką czy lejkiem, a także pisanki trawione, malowane, kraszanki, czyli jajka jednobarwne, jajka wydrapywane, oklejane różnymi materiałami. Umieszczano na nich słońca, gwiazdy, symbole narzędzi rolniczych, symbole roślinne, zwierzęce, całą ogromną gamę motywów.
Czy zachowały się inne eksponaty związane z Wielkanocą?
- Na wystawie stałej Muzeum Etnograficznego można zobaczyć palmy z różnych miejscowości, figury Pucheroków, postaci Rycerza ze Sługą, którzy pojawiali się w okolicach Niepołomic. Są też zabawki sprzedawane na Emausie i Rękawce na przełomie XIX i XX wieku. W tej części ekspozycji są też Dziady Śmiguśne, okręcone w całości powrósłami ze słomy i w futrzanych maskach na twarzach. W okolicach Dobrej koło Limanowej, w nocy z Niedzieli Wielkanocnej na Poniedziałek, mężczyźni w słomianych przebraniach, często jako para: Chłop i Babka, obchodzili domy. Przychodzili do gospodarzy i jedynie "nukali", nic nie mówiąc. Oblewano ich wodą i obdarowywano datkami w postaci jajek. Do dzisiejszego dnia ten zwyczaj przetrwał. W Poniedziałek Wielkanocny można się wybrać do Dobrej, gdzie na pewno spotka się Dziady Śmiguśne.
- Na wystawie można też oglądać sikawki strażackie używane przez śmigurciarzy w Lany Poniedziałek. Mamy tutaj również podkrakowskie Siude Baby z Wieliczki i okolic. Wbrew nazwie byli to wyłącznie mężczyźni przebrani za kobiety. Trzymali w rękach krzyż z gwoździami i różaniec z kasztanów oraz pudełko, z którego częstowali tzw. tabaczką, czyli smarowali sadzą, najchętniej dziewczyny. Ich twarze były również uczernione, co pełniło funkcję maski. Smarowanie sadzą zastępowało oblewanie wodą, ponieważ sadza to pochodna ognia, równie ważnego w obrzędowości wiosennej jak woda.
Na wsiach chyba bardziej przestrzegano tradycji?
- Może rzeczywiście dawna kultura chłopska była bardziej przywiązana do tradycji, mniej chętnie ulegająca nowym modom tak jak miejska. Czy dziś jest tak samo? Wydaje się, że indywidualne przywiązanie do tradycji bardziej związane jest z generacją wiekową niż miejscem zamieszkania, gdyż ludzie młodzi chętniej adaptują nowe wzory, niezależnie od tego, czy mieszkają na wsi czy w mieście.
Czy ludzie dzisiaj przywiązują taką samą uwagę do obyczajów jak kiedyś?
- Trudno powiedzieć. Takich badań nie przeprowadzaliśmy. Tradycja, zwyczaje zawsze się zmieniały, a więc jest to pewnego rodzaju proces. Czas biegnie do przodu, pewne elementy naszej kultury, które kiedyś funkcjonowały, przetrwały do naszych czasów, a inne zaginęły. Za to wciąż coś nowego się pojawia. Nikt już nikogo nie obdarowuje jajkiem, ani nie uderza palmą, choć zdarza się, że ktoś pamięta o połykaniu bazi. Palmy czy pisanki zatraciły wprawdzie swoje funkcje obrzędowe, ale pozostała, a nawet rozwinęła się ich rola dekoracyjna wraz z jednoznaczną symboliką Świąt Wielkanocnych. Od kilku lat do dekoracji palm dodaje się kłosy zboża. To kłóci się z ich obrzędową funkcją, ponieważ dawniej na przednówku nikt by nie dał zboża do palmy. To nie te święta. Dziś to nikomu nie przeszkadza, bo ważne są jedynie względy estetyczne. Obecnie prawie w każdej parafii organizowany jest konkurs na najwyższe i najpiękniejsze palmy. Nie ma co żałować upadających tradycji. Kultura nie znosi próżni, na miejsce starego pojawia się nowe.
Dziękuję za rozmowę.