Historia PRL w dowcipach
Historię PRL można opowiedzieć za pomocą dowcipów. Tzw. kawał polityczny skutecznie pomagał zniewolonemu społeczeństwu odreagować i natychmiast skomentować każde niemal wydarzenie.
"W Związku Sowieckim ogłoszono konkurs na najlepszy dowcip. Dla zwycięzców przewidziano trzy nagrody: I - 15 lat łagru, II - 10 lat, III - 5 lat" - oto dowcip w pełni oddający rzeczywistość Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich - i to nie tylko lat trzydziestych, kiedy zaczęto go opowiadać.
Komuniści, zwłaszcza ci na szczytach władzy, nie mieli poczucia humoru. W zależności od epoki i trendu za opowiedziany dowcip polityczny groziło kilku lat więzienia, a z czasem, gdy system stawał się mniej represyjny, już tylko drobne szykany.
Dowcip lepszy od rozprawy
Najgorzej było pod tym względem w czasach stalinowskich, kiedy za "szeptaną propagandę" tysiące Polaków poszło siedzieć, niekiedy nawet z wieloletnimi wyrokami. Po roku 1956 reżim na chwilę zelżał, ale już wkrótce ponownie objawił swe prawdziwe oblicze. Kiedy w 1989 roku odzyskaliśmy wolność, dowcip polityczny stracił na znaczeniu.
Polityczny dowcip towarzyszył Polakom przez wszystkie lata komunizmu. Pozwalał choć na chwilę zapomnieć o ponurej rzeczywistości, budził nadzieję i zastępował inne formy komunikowania się w zniewolonym społeczeństwie. Niektóre z tych peerelowskich o wiele więcej mówiły o istocie komunizmu niż uczone rozprawy.
Do partii nawet psa bym nie zapisał?
W 1964 roku za napisanie satyry politycznej "Cisi i gęgacze", Janusz Szpotański został skazany na trzy lata więzienia, a I sekretarz PZPR Władysław Gomułka poświęcił mu kilka zdań podczas jednego z partyjnych przemówień: "?to człowiek o moralności alfonsa, ziejący sadystycznym jadem nienawiści na partię i rząd".
Gierek i Jaruzelski mieli już poważniejsze kłopoty i w okresie, kiedy rządzili, za opowiadanie dowcipów do więzienia raczej już się nie trafiało. Ale zdarzały się różne przypadki?
W 1978 roku pewien obywatel otrzymał paszport, bo wjeżdżał na zaproszenie do RFN, ale kilka dni przed odjazdem powiedział w pracy, że do partii to on nawet psa by nie zapisał. Wkrótce w jego mieszkaniu zjawili się dwaj panowie i poprosili o paszport, który dostał z powrotem dopiero po narodzinach "Solidarności".
Konstytucja w USA i w PRL
Temat represjonowania za opowiadanie niesłusznych kawałów pojawia się w wielu dowcipach z okresu PRL, przy których opowiadaniu korzystano również z sowieckich wzorców, takich jak ten: "Wiecie, kto budował Biełamor-kanał? Wały prawobrzeżne sypali ci, co opowiadali dowcipy, a lewobrzeżne ci, co słuchali".
W polskich realiach osadzone były już inne. Takie jak ten: "Czym się różni warszawiak od paryżanina? Paryżanin, jak gdzieś tylko usiądzie, zaraz odpowiada kawały antyrządowe, natomiast warszawiak, jak zacznie opowiadać dowcipy polityczne, to zaraz siedzi"!
Albo ten: "Po rozprawie prokurator - zataczając się ze śmiechu - wpada do pokoju, w którym siedzą jego koledzy po fachu. Co cię tak rozbawiło ? - pytają. - Genialny kawał polityczny. - Odpowiedz. - Nie mogę. Przed chwilą właśnie za ten dowcip żądałem pięciu lat".
"Czym się różni konstytucja polska od amerykańskiej? - Właściwie niczym, bo obie gwarantują wolność wypowiedzi, tyle że polska nie gwarantuje wolności po wypowiedzi" - opowiadano w kręgach inteligenckich do samego końca komuny.
Tylko jeden w kosmosie?
Częstym motywem opowiadanych kawałów było ograniczenie umysłowe partyjnych działaczy. Oto próbka: "Do województwa przyjechał chłop ze skargą: - W komitecie PPR w powiecie, toczy się walka klas - między tymi, którzy mają trzy klasy, a tymi, którzy mają cztery klasy".
Powstanie PZPR przedstawiano w następujący sposób: "Dlaczego po zjednoczeniu PPR i PPS i po powstaniu PZPR, w Polsce jest zimni, ciemno i mokro? Bo rządzi lud, świeci tylko jedna gwiazda i dwie partie się zlały".
Gdy Sowietom udało się na krótko wyprzedzić Stany Zjednoczone i wysłać w kosmos Gagarina, Polacy poczuli się zawiedzeni: "Panie, ruskie w kosmos polecieli! Wszystkie? Nie, jeden. To co mi głowę zawracasz".
Kiedy 17 lat później w ślady Gagarina wysłano polskiego kosmonautę, również nie było entuzjazmu: "Nie ma mięsa, ani gnata, bo Hermaszewski w powietrze lata" - powtarzano.
Czar MO, czyli MOczar?
Komentowano wydarzenia 1956 roku, marzec 68, agresję na Czechosłowację czy przejęcie władzy przez Gierka. Oto seria dowcipów z tamtego okresu:
"Kiedy po raz pierwszy na świecie był strajk właścicieli fabryk? W czerwcu 1956, w Poznaniu"; "Czerech pancernych i psa wysłano do Czechosłowacji wraz z wojskami Układu Warszawskiego. Pancerni przekroczyli granicę, pies nie chciał jednak iść dalej. Jestem pies, nie świnia - zaszczekał Szarik"; "Po wydarzeniach marcowych podniósł się poziom wykształcenia milicjantów, gdyż spędzili dwa tygodnie na uniwersytetach"; "Czar MO to Moczar!"; "Robotnik rozmawia z robotnikiem: - Może zapalimy? - Nie widzę żadnego komitetu partii w pobliżu"?
Reakcje komunistów na wybór Polaka-papieża i ich pierwsze reakcje stały się także powodem do żartów: "W związku z przyjazdem papieża w Polsce zabrakło białego materiału i koronek. Wszystkie zapasy wykupiła SB na komże dla swych współpracowników".
Drogi do socjalizmu
Stałym motywem była niewydolna komunistyczna gospodarka: "O wyższości socjalizmu świadczy chociażby to, że w krajach socjalistycznych robotnicy są właścicielami fabryk, a w kapitalistycznych zaledwie samochodów...", albo: "Cztery plagi PRL: wiosna, lato, jesień, zima", albo: "Co to jest kolejka? Socjalistyczne podejście do sklepu" czy to: "Kiedy w socjalizmie zostanie zlikwidowany alkoholizm? Jeszcze trochę trzeba na to poczekać, ale zrobiliśmy już duży krok w tym kierunku - zlikwidowaliśmy zagrychę"!
"Jaki jest nowy serial w telewizji? "Bonędza" - w roli głównej Edward Gierek". "Wstrzymał mięso, zabrał serek, jego imię - Edward Gierek". "Drogi do socjalizmu: droga benzyna, droga wędlina i drogi towarzysz Gierek". "Jaki jest związek między sklepem mięsnym, a hodowlą tuczników? Związek Sowiecki".
ZSRR był jednym z głównych motywów wszystkich dowcipów politycznych w PRL, podobnie jak PZPR i jej członkowie: "Dlaczego pszczoły z całej Polski zleciały się na zjazd PZPR? Poczuły lipę..."; "Dlaczego tak mało dowcipów opowiadano o zjazdach partii? Bo wszystkie były zwarte w tezach zjazdowych".
"Bijące serce partii"
Kiedy pojawiły się plakaty: "Miesiąc przyjaźni polsko-radzieckiej", natychmiast ktoś dopisywał: "I ani jednego dnia dłużej".
Zawsze też opowiadano dowcipy o milicji - "bijącym sercu partii". Stanowiły one nawet odrębną kategorię, a w PRL powstały ich tysiące: "Co by było, gdyby nagle całą polską milicję przeniesiono do Związku Sowieckiego? W obu krajach natychmiast podniósłby się współczynnik inteligencji"?
Latem 1980 roku, narodziła się "Solidarność". Dziesięciomilonowy ruch objął całą Polskę ("W jakich polskich miastach nie powstała jeszcze "Solidarność"? W Wilnie i we Lwowie"), ale ówczesne nadzieje na odzyskanie wolności skutecznie tłumiła wizja sowieckiej interwencji, która w tamtejszych realiach byłaby określona jako "bratnia pomoc".
"Wprowadzono zakaz kąpieli w Bugu. Dlaczego? Bo gdyby ktoś zaczął tonąć i machać rękami, sowieci mogliby pomyśleć, że są wzywani na pomoc" - opowiadano.
Pszczółka Maja, puste kartki i puenta!
Stan wojenny nie zabił inwencji Polaków, wręcz przeciwnie: "Dlaczego 13 grudnia w telewizji nie wystąpiła na dobranoc Pszczółka Maja"? Bo nie znaleziono takiego małego munduru". "Dlaczego rząd Jaruzelskiego strzela do robotników? Bo głównym celem rządu socjalistycznego zawsze jest robotnik". Jak komuniści oceniają wkład niezależnych wydawnictw w rozwój polskiej kultury? Na 5 do 10 lat...".
Jednoznacznie czarnym charakterem był w tych dowcipach generał Jaruzelski: "Dlaczego Jaruzelski w Polsce chodzi w mundurze wojskowym, a gdy jedzie do Moskwy, to ubiera zwykły garnitur? Bo okazało się, że w Polsce przebywa służbowo, a tam jest u siebie, w domu".
Pochodzący z tego okresu jeden z kawałów bardzo trafnie charakteryzował peerelowską rzeczywistość, gdzie podział na komunistów i resztę społeczeństwa czynił dla dowcipu politycznego sytuację komfortową: "Zomowcy pobili studenta, który na ulicy rozrzucał ulotki. Po jakimś czasie zauważyli, że kartki były puste. - Dlaczego pan rozrzucał puste kartki? - pytają. - Ludzie i tak wiedzą, co ma być na nich napisane...".
Puenta: niektóre z anegdot próbowały opisać przyszłą, wymarzoną, wolną Polskę, a autor poniższego dowcipu trafił w samo sedno?
"Co by było, gdyby nie było Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Wszystko"!
jsz, zm