Henryk Martenka: Pilnuj, szewcze, kopyta...
To piastowskie przysłowie, niczym sznurowadło związane z przemysłem obuwniczym, jak rzadko które pasuje do polskich obyczajów. Jego uosobieniem może być Jarosław Wałęsa, poseł Platformy Obywatelskiej, który wstąpił do Partii Kobiet.
Po drodze mu było... Może to i ma sens, gdyż nie słyszeliśmy dotąd, by w Sejmie działała Partia Mężczyzn. Przecież gdyby taka istniała, to Nelly Rokita już byłaby jej przewodniczącą! Może nawet przewodniczącym?
Jak wszystko, co związane z naszym Sejmem, tak i ten przykład jest tylko krotochwilny, bo nikomu nie szkodzi. Gorzej, gdy swego kopyta przestają pilnować ludzie, którzy mogą coś zepsuć. Na przykład państwo. Nowa minister zdrowia zdecydowała refundować terapię in vitro, czyli zapłodnienia pozaustrojowego, które jest ostatnią deską ratunku dla par pragnących mieć dziecko. To mądra i głęboko ludzka decyzja. Kto się temu sprzeciwia? Kto opuścił zydel przy kopycie? Biskupi. Goście, zarabiający na swoje zbawienie opowiadaniem o miłości, mówią "nie" tym, którzy w imię tej miłości poddawani są trudnej, ryzykownej terapii. Którzy miłości dowodzą czynem, ofiarą, fizycznym bólem. I ogromną nadzieją, która jest ich przepustką do wieczności. Jakim więc prawem starsi faceci w sukienkach, którzy nigdy - zakładam roboczo - nie zaznali miłości swego dziecka, zakazują czegoś, o czym nie mają pojęcia? Nie mają prawa mieć pojęcia! Że stosowania in vitro zabrania nauka Kościoła? Czyli kto konkretnie? Starsi od nich o stulecia inni faceci w sukienkach? Bo przecież nie zabrania tego Jezus, też poczęty mocno niekonwencjonalnie. Powoływanie się przez biskupów na naukę Kościoła jest równie mądre, co zaprzeczanie pięćset lat temu badaniom astronomicznym Galileusza i Kopernika. Wtedy to też uznano za zbrodnię, obalającą ówczesne podstawy kościelnego myślenia. Musiało upłynąć kilka wieków, by Watykan musiał, nie bez wstydu, wycofać się ze swego żenującego stanowiska.
Jest też inny powód krytyki biskupów. Polska nie jest państwem wyznaniowym, a światopoglądowo neutralnym, rozdzielonym od istniejących Kościołów. Tak stanowi Konstytucja. Biskupi nie mają prawa, na co zresztą zgodzili się w konkordacie, na wywieranie presji tam, gdzie nie powinno ich w ogóle być. Nikt nie zabrania katolikom respektowania żądań ich Kościoła i kiedy nie mogą mieć potomstwa, mogą szukać rozwiązań innych, podsuwanych im przez duchownych. Ale w programach in vitro, prowadzonych w szpitalach, uczestniczą nie mormoni, buddyści czy inni kalwini, ale głównie rzymscy katolicy, wiedzący, że najgłębszy i jedyny sens ich obecności na tym padole to potomstwo. Najważniejsza egzemplifikacja miłości. Więc może to oni są Kościołem? Czego biskupi, urzędnicy Pana Boga statutowo pozbawieni prawa do przekazywania genów, nie zauważyli? Zajęci problemami zbyt przyziemnymi, albo nadto abstrakcyjnymi? Na Boga, pilnujcie szewcy lepiej swego kopyta...
Prezydent na Ukrainie, premier w Watykanie... Na posterunku została tylko blond dyrektor Patrycja Kotecka i anonimowi jeszcze złodzieje. Ostatni niezłomni. Pati Koti, abonamentowa ikona Telewizji Polskiej, podobno rozkazała elektronicznie zagłuszać szczery śmiech Lecha Kaczyńskiego, który za nic nie mógł się opanować, gdy Wiktor Juszczenko wieszał mu na szyi order Jarosława Mądrego, najważniejsze ukraińskie odznaczenie. Polski prezydent, gdy tylko skojarzył z tym faktem imię swego brata bliźniaka i jego niezmierzoną mądrość polityczną, długo nie mógł opanować wesołości. I chichotał jak dziecko, aż się spłakał. Tego dla Pati Koti, fanatycznie pilnującej cnoty PiS-u bardziej niż własnej, było za wiele. Śmiech prezydenta mógł spustoszyć dziewczęcą wrażliwość Zbyszka Ziobry!!! A złodzieje? Właśnie ukradli prawie 200 metrów trakcji kolejowej między Warszawą i Katowicami. Zbierali na flaszkę i widać, potrzebowali sprzedać trochę miedzi. Stanęła ważna magistrala w średniej wielkości kraju Europy. Jednak ktoś pilnuje kopyta... henryk.martenka@angora.com.pl