Gosiewski: Rozbicie prawicy niepotrzebne
Niepotrzebne jest rozbicie jedności prawicy, a pamiętajmy, że powołanie kolejnej partii, małej partyjki między PiS a LPR, jest rozbiciem tej jedności - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Przemysław Gosiewski, szef klubu parlamentarnego PiS.
Zdaniem Gosiewskiego dzisiaj nie ma zaplecza politycznego dla tego typu formacji. - Pan Marek Jurek będzie wspólnie z LPR zabiegał o 4-5 procent elektoratu i czy 2 procent przypadnie panu Markowi Jurkowi, czy 3 procent przypadnie panu Romanowi Giertychowi będzie zależało od ich kampanii - dodaje.
Gosiewski mówi też, że nie widzi żadnej swojej odpowiedzialności w rozłamie, do którego doszło w PiS. - Nie uczestniczyłem w pracach związanych z pracami czy komisji, czy negocjacjami związanymi z poprawką dotyczącą ochrony życia - mówi.
Jego zdaniem nikt więcej z PiS nie odejdzie, dlatego, że akt solidarności z panem marszałkiem Jurkiem wyraziła bardzo wąska grupa posłów, która zawsze współpracowała z panem marszałkiem.
- Gdyby okazało się, że w Sejmie rząd nie posiadałby większości, to oczywiście potrzebne są wybory, dlatego że rząd mniejszościowy przy tym napięciu w Sejmie ze strony opozycji, nie mógłby skutecznie działać i sądzę, że takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne - mówi Gosiewski. Posłuchaj:
Konrad Piasecki: Jak tam stan pańskich wyrzutów sumienia panie ministrze?
W związku z czym?
W związku z rozłamem w PiS i że to pana się obciąża współodpowiedzialnością właśnie za to, że kolegów doprowadził pan do rozpaczy i odejścia.
Ja tu nie widzę żadnej swojej odpowiedzialności. W żaden sposób nie uczestniczyłem w pracach związanych z pracami czy komisji, czy negocjacjami związanymi z poprawką dotyczącą ochrony życia. Nie ukrywam, że jak usłyszałem tego rodzaju zarzuty ze strony pana marszałka Jurka, to się głęboko zdziwiłem, bo to tak jakby mnie oskarżano za to, że są plamy na Słońcu.
Prawicowcy Rzeczpospolitej mówią, że pan tłumił dyskusje w PiS i był takim PiS-owskim stupajką, który ich prześladował.
To jest na zasadzie starej zasady, w której się szuka winnego. Natomiast pan Marek Jurek powinien się uderzyć we własne piersi. Jest takie przysłowie, że trudniej znaleźć źdźbło w swoim oku niż belkę w oku innej osoby, i to powiedzenie się sprawdza. W żaden sposób nie tłumiłem dyskusji. Ta dyskusja toczyła się w klubie parlamentarnym PiS, a ja jestem ministrem rządu i sprawa dotycząca ochrony życia jest super ważną sprawą, za którą się opowiadam, ale nie jest to sfera aktywności Rady Ministrów.
Trochę się pan pomylił w tym przysłowiu, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia. Panie ministrze wie pan, ilu jeszcze posłów odejdzie z Prawa i Sprawiedliwości?
Sądzę, że już więcej nikt nie odejdzie, dlatego, że akt solidarności z panem marszałkiem Jurkiem, którego bardzo szanuję, wyraziła bardzo wąska grupa posłów, która zawsze współpracowała z panem marszałkiem. Ja rozumiem ten gest, jako pewien gest solidarności. Przy czym ja byłbym zawsze zwolennikiem rozmów, pojednania i oczywiście możliwości powrotu pana marszałka Jurka do PiS.
Czyli nie zamyka mu pan drzwi i może pan w tym typowaniu będzie miał więcej szczęścia. W zeszłym tygodniu mówił pan tak "Myślę, że marszałek Jurek wróci do PiS, i tym samym zakończymy krótkotrwałą sprzeczkę rodzinną". To typowanie okazało się absolutnie nietrafione.
Tak, tylko że po drodze były decyzje o założeniu własnej partii, co przyjąłem ze smutkiem, dlatego że niepotrzebne jest rozbicie jedności prawicy, a pamiętajmy, że powołanie kolejnej partii, małej partyjki między PiS a LPR, jest rozbiciem tej jedności. Przy czym myślę, że dzisiaj nie ma zaplecza politycznego dla tego typu formacji. Pan Marek Jurek będzie wspólnie z LPR zabiegał o 4-5 procent elektoratu i czy 2 procent przypadnie panu Markowi Jurkowi, czy 3 procent przypadnie panu Romanowi Giertychowi będzie zależało od ich kampanii.
Panie ministrze, ale co by się stało, gdyby jednak posłowie nieco większą strugą wyciekali do Marka Jurka i dzisiejsza koalicja straciłaby większość. Czy byłoby tak, że podpisywalibyście państwo nową umowę koalicyjną z prawicą RP, byłby rząd mniejszościowy, czy trzeba by się było przygotować na wybory?
Gdyby okazało się, że w Sejmie rząd nie posiadałby większości, to oczywiście potrzebne są wybory, dlatego że rząd mniejszościowy przy tym napięciu w Sejmie ze strony opozycji, nie mógłby skutecznie działać i sądzę, że takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne. Oczywiście gdyby grono posłów, które popiera pana marszałka Jurka nie chciało popierać rządu, to oczywiście by się to zakończyło.
Ale na razie deklarują, że będą wspierali rząd. Czy jest możliwe, że prawica RP będzie kolejnym składnikiem koalicji rządzącej?
To zależy od ustaleń koalicyjnych. Jeżeli będzie to klub, to oczywiście będzie uczestniczył na podobnych zasadach jak inne podmioty. Ale ta sprawa jest w ogóle przed nami. Sądzę, że ta secesja Prawa i Sprawiedliwości ograniczy się do tych 5-6 posłów, którzy dzisiaj podjęli decyzję.
Ale rozumiem, że gdyby był klub, to wicepremier też byłby z Prawicy Rzeczpospolitej, mieliby ministrów - czyli normalny koalicjant.
Sądzę, że to jest sprawa, której dzisiaj w żaden sposób nie można omawiać. Natomiast jeśli chodzi o kwestie wicepremierów, to sądzę, że już jest duża ich liczba, nawet jak na rząd koalicyjny, więc sadzę, że ta sprawa nie mogłaby być rozwiązana w sposób zaproponowany przez pana redaktora.
I tu się zgodzimy. A kto jest dziś najpoważniejszym kandydatem na marszałka Sejmu?
To jest decyzja władz klubu. Będziemy rozmawiać w najbliższym czasie i myślę, że tę decyzję wspólnie podejmiemy.
Ale jest możliwe, że kobieta zostanie marszałkiem - Aleksandra Natalii-Świat?
Nie chciałbym się w żadnych sprawach personalnych wypowiadać przez decyzją klubu. Ale chcę powiedzieć jedno: mamy po prostu ustalenie z naszymi koalicjantami, że poprą kandydata wysuniętego przez Prawo i Sprawiedliwość.
Chciałem jeszcze zapytać o tego tajemniczego trzeciego kandydata, który podobno gdzieś funkcjonuje. Czy to jest wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński? Bo takie informacje do mnie dotarły.
Nie wypowiadam się w żadnych sprawach personalnych, dlatego, że to jest sprawa, która musi być najpierw omówiona przez władze partii i klubu. Dopiero wówczas będziemy mogli się w tej sprawie wypowiadać.
Będzie pan organizował Euro?
To będzie zależne od decyzji pana premiera. Jeżeli taka będzie jego wola, to chętnie podejmę się tego zadania.
Podobno ma pan być zastępcą premiera w Komitecie Organizacyjnym.
Poczekajmy na decyzję pana premiera. Myślę, że wtedy będziemy mogli o wszystkich szczegółach mówić.
Ale jest to wysoce prawdopodobne?
Bardzo lubię dociekliwość dziennikarzy, ale przedwczesna dociekliwość nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Jeśli to będzie pan, to jest sporo do nadrobienia, bo zauważyłem potężne niedopatrzenie - żadnego stadionu na pięknej kielecczyźnie.
Akurat tutaj pan mnie troszeczkę prowokuje, bo pan doskonale wie, że w Kielcach zbudowano jedyny w Polsce od 15 lat stadion - bardzo ładny.
Ale mistrzostwa nie będą się na nim rozgrywały.
Nie będą, bo zostały wybrane inne lokalizacje. Ale ten przykład kielecki, do którego pan nawiązał pokazuje, że w bardzo krótkim czasie - tak naprawdę 2-3 lat - można było wybudować piękny stadion. Myślę, że to jest dobry przykład, że możemy zbudować pozostałe 5-6 stadionów i być gotowi w wyznaczonym terminie - w 2012 roku do organizacji tej wielkiej imprezy.
Serce panu nie krwawi, że żadne Starachowice, Skarżysko Kamienna, Kielce nie będą organizatorami Mistrzostw Europy i nie będą na ich stadionach się rozgrywały te mecze?
Te decyzje zapadły i ja je popieram. Natomiast uważam, że cała Polska będzie mogła korzystać z przygotowań do Euro-2012, bo jest to wydarzenie nie tylko o charakterze sportowym, ale również inwestycyjnym, promocyjnym. I myślę, że poza miastami, które będą organizatorami meczów, również inne będą odczuwały wzrosty wynikające z Euro-2012.
W każdym razie walka o peron dla Włoszczowy się opłaciła - dziś minister Gosiewski zostanie honorowym obywatelem tego miasta. Gratulujemy i cieszymy się razem z panem.
Cieszę się, że mogłem spełnić marzenia mieszkańców, którzy marzyli o tym peronie 30 lat.
Dziękuję bardzo.